Na tropie agonii dobrzeńskiego sportu. Z Gerardem Halamą rozmawia Leszek MyczkaLeszek Myczka: Choć sytuacja sportu w gminie Dobrzeń Wielki wydaje się być dramatyczna, Pan wciąż jest optymistą.

Gerard Halama: Wystarczy popatrzeć na podsumowanie ubiegłego roku sportu młodzieżowego: na pierwszym miejscu jest Opole. Dalej Nysa, Kędzierzyn-Koźle, Głubczyce, Prudnik i na szóstym miejscu Dobrzeń Wielki. Za nami są takie gminy jak Namysłów, Brzeg, Głogówek, Korfantów, Grodków, Kluczbork. I jaka jest różnica punktowa. Pozycja Dobrzenia jest naprawdę bardzo wysoka. To samo jest z klubami. AZS KU Politechnika Opolska ma tych punktów najwięcej. Ale już na miejscu 9. i 10. są kluby z Dobrzenia. No chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie powie, że źle gospodarowaliśmy pieniędzmi na sport w tej gminie.

Na tropie agonii dobrzeńskiego sportu. Z Gerardem Halamą rozmawia Leszek Myczka

LM: Ja tak nie twierdzę, choć podnoszą się głosy, że lepiej dofinansować te najlepsze kluby opolskie, a nie zawracać sobie głowy Dobrzeniem. Ale to zupełnie inna sprawa. W sytuacji, gdy Dobrzeń miał pieniądze, mógł je na LZS-y wydawać. Co roku było tak, że, mniej więcej w październiku, szefowie LZS-sów przychodzili do wójta, bo wydali już to, co mieli na cały rok. I wójt dawał. Teraz nie ma – i zaczyna się dramat.

GH: Żeby wygrywać, jeśli nie ma się swoich zawodników, trzeba ich ściągać z zewnątrz. Jeśli są z sąsiedniej gminy to, choćby za dojazd, trzeba im zapłacić. Takie rzeczy generują koszty klubu. Teraz trzeba się w Dobrzeniu zastanowić nad rezygnacją z takich zawodników. Przed rozbiorem gminy na sport było półtora miliona. Teraz jest 38 procent tej kwoty – czyli 500 tysięcy. Tymczasem utrzymana została liczba sekcji. Zrozumiałe, że nawet przy oszczędzaniu tych pieniędzy było ich za mało.

LM: A wójt, choćby chciał, pieniędzy nie doda.

GH: Pojawiła się więc konieczność pożyczki. Victoria Chróścice pożyczyła 90 tysięcy. Musi je spłacić w ciągu dwóch lat. Jak to zrobi? Nie wiem. Moim zdaniem to zadłużenie będzie tylko rosnąć. Chyba że Victoria dostanie od gminy pieniądze na zwrot długu.

Na tropie agonii dobrzeńskiego sportu. Z Gerardem Halamą rozmawia Leszek Myczka

© Natalia Gusta

LM: Wiemy już, że wójt pieniędzy nie ma, dlatego trudno sobie wyobrazić, żeby dał na spłatę długu.

GH: Wprost – nie. Ale tutaj kłania się system finansowania LZS-ów. Do 2010 roku podziałem środków zajmowało się Gminne Zrzeszenie Ludowych Zespołów Sportowych. Prowadzona była punktacja związana z wynikami. Na jej podstawie podejmowano decyzje o wysokości kwoty dla każdego LZS-u. Teraz o przydziałach decydują wójt i rada gminy. LZS-y same występują o konkretną kwotę. Jeżeli więc na przykład Victoria Chróścice będzie potrzebowała 100 tysięcy, to może wystąpić o 145, bo tyle będzie jej trzeba na spłatę roczną długu.

LM: Ale czy wójt i rada nie stosują żadnych parametrów, by określić ile pieniędzy dany LZS rzeczywiście potrzebuje?

GH: Moim zdaniem nie ma żadnego systemu. Więcej dostanie ten, kto ma większe plecy w radzie gminy. Do 2010 roku taki klucz był. Teraz go nie ma.

LM: A jak według Pana powinno dziś, w trudnej sytuacji gminy, wyglądać finansowanie sportu?

Na tropie agonii dobrzeńskiego sportu. Z Gerardem Halamą rozmawia Leszek Myczka

© Tomasz Chabior

GH: Na to, co dotyczy najmłodszych, pieniądze powinny być – bez żadnej dyskusji. We wszystkich dyscyplinach, które mamy, tzn. w lekkoatletyce, tenisie stołowym, piłce nożnej i piłce ręcznej. Aż do juniorów. Zadaniem własnym gminy jest rozwój sportu, szczególnie wśród dzieci i młodzieży. Natomiast drużyny seniorskie muszą sobie znaleźć sponsora – tak jak się stało w Kup. To jest teraz LZS SBB Energy Kup. W trudnej sytuacji należy się zastanowić nad przyjmowaniem do zespołów dzieci z sąsiednich gmin. W Popielowie i Łubnianach też już powstają drużyny i tam płacą rodzice.

LM: Najpopularniejszą dyscyplina jest niezmiennie piłka nożna?

GH: Tak, ale tylko do czasu. Najmłodsi garną się chętnie, ale później drużyny się wykruszają. Część juniorów dojeżdża do szkół do Opola albo woli zajmować się dziewczynami niż piłką. Wówczas zamiast importować zawodników spoza gminy należałoby zorganizować drużynę gminną – międzyklubową, a nie finansować zawodników, którzy nie są z Dobrzenia Wielkiego.

LM: To jest możliwe w sportach zespołowych. A co na przykład z tenisem stołowym?

GH: Istotnie, tenisistów szkolą tylko Chróścice. Dużo tu dzieci z Popielowa. I tu widziałbym rolę samorządu powiatowego, żeby doprowadzić do podpisania umowy między, na przykład, wójtem Wróblem a wójtem Duszyńskim o wspólnym finansowaniu klubu. Tenis stołowy jest drogi, bo to nie jest dyscyplina masowa. Łączy się z wyjazdami i noclegami, a to kosztuje. Sport to jest rywalizacja. Rekreacyjnie to można sobie poodbijać o ścianę. Idealne byłoby, gdyby wszystkie dzieci uczestniczyły w ruchu sportowym, ale najlepsi muszą wyjeżdżać i mierzyć się z innymi.

Na tropie agonii dobrzeńskiego sportu. Z Gerardem Halamą rozmawia Leszek MyczkaLM: To dzieci. A dorośli?

GH: Gmina Dobrzeń Wielki, jako jedna z nielicznych, pod auspicjami LZS prowadzi 6 drużyn piłkarskich i siedem siatkówki. One nie są w systemie rozgrywek. Ludzie spotykają się wieczorami i grają. Kiedyś opłacaliśmy im sędziów, halę. Teraz oni wszystko muszą sami płacić, bo to ich hobby. Gdy w gminie było więcej pieniędzy, nikt się temu tak bacznie nie przyglądał. Teraz ważny jest każdy grosz. Poza tym, nie jestem przekonany, że we wszystkich dziedzinach życia zrobiono tak wielkie cięcia, jak w sporcie. Bo zawsze na początku szuka się oszczędności w kulturze i sporcie. A może należałoby gdzie indziej oszczędzać, a nie tutaj.

LM: A co teraz ma zrobić gmina, gdy kolejne LZS-y przychodzą po pieniądze, a tych nie ma?

GH: Bądźmy dobrej myśli, że to nie potrwa długo. Mnie też zależy na tym, żeby gmina znów była w poprzednich granicach i wówczas wszystko wróciłoby do normy. A na razie trzeba znaleźć jakiś klucz. Tak jak ten, który był przed 2010 rokiem. Bo to porozumienie, że Opole przekazuje nam jeszcze jakieś pieniądze, wygaśnie za dwa lata. I wówczas to już będzie kompletna tragedia.

LM: Czego się zatem można spodziewać: czy sportowi w gminie Dobrzeń Wielki grozi agonia?

GH: Obojętnie jaki będzie budżet, piłka nożna przetrwa, choć na o wiele niższym poziomie. Gorzej będzie z innymi dyscyplinami, tymi indywidualnymi, bo dla takich zawodników znacznie trudniej znaleźć finansowanie. A bez zewnętrznego sponsora za 6–7 lat będziemy mieli w gminie tylko piłkę nożną.

Na tropie agonii dobrzeńskiego sportu. Z Gerardem Halamą rozmawia Leszek MyczkaFot. melonik, Tomasz Chabior, Natalia Gusta, arch.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.