Moja niewiara w sukcesy opolskich inwestycji znalazła kolejne potwierdzenie w Solarisie. Pisałem o tym już czas jakiś temu. Rozbudowa miała się zakończyć do grudnia 2018. Najpierw nawaliła ekipa parkingu, a potem poszło już samo.

Dzisiaj był kolejny termin otwarcia. Sklepy informowały i zapraszały na zakupy. Nikt z miejscowych nie dał się nabrać. Widzieli jak postępują prace. Ale kilku naiwniaków spoza Opola przyjechało licząc na promocje z okazji otwarcia. I obeszli się smakiem.

CZYTAJ: Zapomnieli o ogrodach…

Liczyli na to, że na nowych 9 tysiącach metrów kwadratowych kupią sobie tanio jakiś ciuch w Guessie albo C&A, no, w najgorszym razie buciki w 3F, Seezerze lub Deichmannie. Dzieciaki chcieli opędzić w Smyku lub Labiryncie. Zakończyć mieli frytkami w McDonaldsie, buritem u Papy Diega, albo jakimś innym specyjałem w Pasibusie. A tu kiszka.

Pozostało im jeździc windą z przepoconymi robotnikami, próbując się dowiedzieć, kiedy wreszcie to ustrojstwo otworzą. Ale co oni wiedzą? Nawet jeśli wiedzą, to nie powiedzą. Siała baba mak.

Mogli więc popatrzeć na betonowy plac (i proszę nie mówić, że nie betonowy, bo dla mnie to wszystko beton- nawet gdyby był marmur), i tyle. Wesołych świąt. Których? Wiadomo tak dokładnie jak to, kiedy Solarisa otworzą. Nikt nie podaje daty, bo boi się kolejnego blamażu.

na tropie solarisowych marzeń

Fot. melonik

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarz, publicysta, dokumentalista (radio, tv, prasa) znany z niekonwencjonalnych nakryć głowy i czerwonych butów. Interesuje się głównie historią, ale w związku z aktualną sytuacją społeczno-polityczną jest to głównie historia wycinanych drzew i betonowanych placów miejskich. Ma już 65 lat, ale jego ojciec dożył 102. Uważa więc, że niejedno jeszcze przed nim.