Po trzech dekadach prowadzenia warsztatu samochodowego właściciel Łukasz Kołodziej opowiada o początkach powstawania biznesu, wspomina najzabawniejsze momenty, zdradza, jak się relaksuje i co planuje za kolejne dziesięć lat.

30 lat na rynku. Łukasz Kołodziej zaprasza na zaplecze swojego warsztatu samochodowego

Jak podkreśla Łukasz Kołodziej najważniejsze w życiu jest dla niego wsparcie rodziny.

Minęło 30 lat, co Pan czuje, wspominając te trzy dekady?
Czuję się dalej tak samo młody jak wtedy, gdy otwierałem warsztat, może nie aż tak, ale na pewno nie czuję, że minęło już 30 lat.

Skąd wziął się pomysł na założenie warsztatu?
Swój plan na życie miałem, no myślę, już dosyć szybko ułożony. Interesowałem się bronią i chciałem zostać rusznikarzem, niestety gdy kończyłem szkołę, nie udało się załatwić praktyki. Musiałem więc troszkę skorygować swoje plany, na szczęście motoryzacja to również było moje hobby i uznałem, że to jest to, co chcę robić. Skończyłem szkołę zawodową jako blacharz i już wtedy miałem bardzo precyzyjny plan.

Po zakończeniu szkoły przez rok pracowałem i poszedłem do wojska w pierwszym możliwym poborze. Jak to w tych czasach bywało część młodych ludzi chciała iść od razu do wojska, a część starała się za wszelką cenę go uniknąć. Ja byłem w tej pierwszej grupie, która chciała szybko odbyć obowiązek w stosunku do państwa i zająć się tym, co w życiu jest ważne – zarabianiem pieniędzy, prowadzeniem biznesu i założeniem rodziny. Myślę, że to mi się dosyć szybko udało. Środki, które nazywali odprawą z wojska, młodzi zazwyczaj przeznaczają na zabawę i wysokoprocentowe napoje. Ja tego nie zrobiłem, moja żona się śmieje, że jak ja byłem w wojsku, to nawet nie piłem piwa, bo na zdjęciach zawsze stoję z oranżadką.

Za swoją odprawę otynkowałem starą stodołę, której byliśmy właścicielami, i tak to się zaczęło, w starej stodole. Wyremontowaliśmy dwa stanowiska warsztatowe, kanał i miejsce do naprawy blacharskiej, i to był początek. 1 marca 1995 roku rozpocząłem działalność gospodarczą,

Zakończyłem służbę wojskową wiosną, a już następnego roku rozpocząłem działalność. Na początku, wiadomo, trzeba było skompletować trochę narzędzi i sprzętu, żeby to zaczęło funkcjonować. Najpierw to było pół etatu, bo pracowałem też w innym zakładzie. Po godzinach pracy, czyli od godziny 15.00 do godziny 22.00, prowadziłem warsztat blacharstwa samochodowego.

Początki były trudne?
Powiem szczerze, to były fajne czasy, było bardzo dużo roboty i bardzo dobrze wyceniana praca blacharzy samochodowych. Współpracowaliśmy z wieloma firmami ubezpieczeniowymi, mieliśmy też z nimi umowy podpisane, więc zawsze można było coś zainwestować z tych zarobionych środków. W każdym miesiącu inwestowałem praktycznie 80% środków na rozwój firmy. Myślę, że w obecnych czasach nie zdecydowałbym się na założenie warsztatu, kiedy sytuacja jest taka, jak teraz.

Pamięta Pan swoje pierwsze naprawione auto?
Oczywiście, jeszcze nie do końca mieliśmy wszystko skończone w warsztacie, to auto naprawiałem częściowo w moim garażu i to był czerwony maluch ówczesnego wójta Pana Kokota. Wiadomo, przez te 30 lat tych aut naprawiliśmy tysiące, ale to było pierwsze.

Co jest Pana największym sukcesem?
Myślę, że na rynku jestem osobą rozpoznawalną. Dzięki prowadzeniu warsztatu byłem w stanie wybudować dom, mogłem to wszystko poukładać. Co jest największym sukcesem? Przede wszystkim stworzenie ekipy, na której mogę polegać, bo bez zaufanych pracowników myślę, że byłoby bardzo ciężko prowadzić taką firmę. Są to ludzie, którym ufam w bardzo dużym stopniu. I myślę, że to jest największy sukces, że mamy tutaj taką atmosferę bardzo rodzinną.

30 lat na rynku. Łukasz Kołodziej zaprasza na zaplecze swojego warsztatu samochodowego

Jest jakieś wspomnienie, na myśl o którym od razu się Pan uśmiecha?
Hmm… Mieliśmy takich dwóch uczniów, którzy byli niesamowicie rezolutni. Zawsze robili sobie jakieś żarty, najczęściej nawzajem, ale i my niejednokrotnie padaliśmy ofiarami tych kawałów. Nieraz zostaliśmy oblani wodą, mieliśmy związane sznurówki w butach czy inne śmieszne rzeczy, które wspominam bardzo miło. Zawsze jak o nich mówimy, to się wszyscy śmiejemy, nie będę ich wymieniał z imienia i nazwiska, bo kto ma wiedzieć, ten wie, o kim mowa.

30 lat na rynku. W czym tkwi siła firmy, która utrzymuje się tak długo?
Dobry kontakt z klientami, umiejętność rozmowy, umiejętność wytłumaczenia – dlaczego tak mamy to naprawić, a nie inaczej, dlaczego warto zainwestować w lepsze części. I nasze podejście, że naprawiamy ten samochód tak, jakbyśmy go robili dla siebie, nie najtaniej, ale solidnie. Dla napraw zleconych przez firmy ubezpieczeniowe udzielamy trzyletniej gwarancji na naszą pracę, czyli dajemy gwarancję dłuższą niż producent samochodu. To myślę, że jest bardzo ważne.

Zajmujemy się w dużej mierze naprawami po szkodach komunikacyjnych. To jest trudna sytuacja dla każdego, kto ma rozbity samochód czy to z własnej winy, czy, co gorsza, jak ktoś inny mu go rozbił, więc zawsze staramy się wesprzeć klienta w całej procedurze likwidacji szkody.

No ważne jest też, myślę, to, że mamy kilkanaście samochodów zastępczych, które udostępniamy. W przypadku napraw zleconych przez firmy ubezpieczeniowe każdy z naszych klientów, który zdecyduje się na naprawę samochodu w naszym serwisie, dostaje samochód zastępczy.

Współpracujemy też z innymi warsztatami, które wykonują dla nas część usług, np. prace elektryczne. Pracujemy z pomocą drogową, tak że nie wszystko robimy we własnym zakresie. Ale dzięki tej wieloletniej współpracy mamy już z nimi wypracowane odpowiednie stawki tak, by ograniczać koszty dla naszych klientów.

Jak widzi Pan firmę za dziesięć lat?
Jeżeli mój syn będzie chciał kontynuować tę działalność, to chętnie mu pomogę w jej prowadzeniu. Ale myślę, że jest tak ambitną osobą, że ciężko będzie, żeby dalej prowadził warsztat. Studiuje odpowiednie kierunki, które, myślę, że w życiu otworzą mu bardzo wiele możliwości, żeby mógł trochę mniej się napracować niż ja przez te 30 lat. A pamiętajmy o tym, że działalność gospodarczą prowadzi się przez prawie 24 godziny na dobę, bo o każdej porze ktoś może zadzwonić, poprosić o pomoc, a my, jak tylko mamy możliwość, to staramy się pomóc. Oczywiście decyzja będzie należała tylko i wyłącznie do niego, możliwości ma stworzone, a wybór należy do syna.

30 lat na rynku. Łukasz Kołodziej zaprasza na zaplecze swojego warsztatu samochodowego

Blacharstwo Samochodowe Kołodziej powstało 1 marca 1995 roku

Czy to jest stresujące zajęcie?
Oczywiście, to jest bardzo stresujące zajęcie. Satysfakcją jest to, że mogę porozmawiać z ciekawymi ludźmi, bo tych ludzi się tutaj rzeczywiście przewija bardzo dużo. Ja zawsze z każdym próbuję zamienić kilka zdań, czym się zajmuje, co go interesuje i jak to się stało, że do nas trafił. Myślę, że tu też wiele przyjaźni się zawiązało, dużo ciekawych ludzi poznałem. Wiele osób poznało mnie i chcą kontynuować tę znajomość już na takiej niwie bardziej towarzyskiej, a nie tylko biznesowej.

Przez te różne spotkania doszło do tego, że zaproponowano mi objęcie funkcji radnego. Na początku trzykrotnie odmówiłem, powiedziałem, że absolutnie nie zgadzam się na to. No ale w końcu pomyślałem, dobra, i tak mnie nie wybiorą, bo jestem za młody w porównaniu do innych kandydatów, to wystartuję i zobaczymy. Okazało się, że bez żadnego problemu uzyskałem mandat radnego i przez 12 lat piastowałem tę funkcję.

Byłem też przewodniczącym Komisji Rozwoju Gospodarczego w Radzie Gminy Dobrzeń Wielki, przewodniczącym Komisji Ochrony Środowiska, tak że samorząd jest mi bardzo bliski. Jednak postanowiłem zająć się bardziej biznesem, dlatego zrezygnowałem ze startu w kolejnych wyborach.

A dzisiaj zajmuję się przede wszystkim warsztatem. Jeszcze poza tym prowadzę gazetę i portal Opowiecie.info, co też absorbuje dużo mojego czasu, ale myślę, że wdzięczność naszych czytelników jest na tyle olbrzymia, że można bez żalu poświęcić na to swój wolny czas.

Dużo udziela się Pan również w środowisku biznesowym…
Tak, jestem w radzie Opolskiej Izby Gospodarczej i w radzie Fundacji Opolskiej Izby Gospodarczej. Członkiem samej Izby jestem już od wielu lat, nasza firma została też wielokrotnie wyróżniana podczas gal Opolskiej Izby Gospodarczej czy Laurów Umiejętności i Kompetencji. To są bardzo fajne środowiska, ciekawi ludzie, od których warto chłonąć wiedzę, doświadczenie i uczyć się na ich ewentualnych błędach. Jest dla mnie wielkim zaszczytem, że mogłem dołączyć do grona przedsiębiorców zrzeszonych w ramach OIG, bo naprawdę są tam osoby z najwyższej półki biznesowej, dyrektorzy i prezesi dużych opolskich firm.

Angażuje się Pan również w mnóstwo działań prospołecznych i proekologicznych…
Takie działania są mi bardzo bliskie i sprawiają niesamowitą frajdę. Rzeczywiście robiliśmy pikniki ekologiczne, które miały na celu m.in. sadzenie drzew na terenie gminy Dobrzeń Wielki – posadziliśmy ich ponad 350. Do tej akcji zaangażowaliśmy wszystkie możliwe środowiska, byli przedstawiciele władz gminnych, powiatowych, wojewódzkich, dołączyli uczniowie, policjanci, przedsiębiorcy i reprezentanci właśnie OIG.

Innym razem tworzyliśmy domki dla owadów, które można zobaczyć m.in. w Dobrzeniu Wielkim. Robiliśmy budki lęgowe dla ptaków, prowadziliśmy specjalne warsztaty ekologiczne w szkole dla dzieci w spektrum autyzmu. I powiem szczerze, że warsztaty z tymi dziećmi były jedną z ciekawszych rzeczy, które przeżyłem. Bo naprawdę widać było to ogromne zaangażowanie, radość, a niejednokrotnie złość, gdy coś się nie udawało, to było tak wyraziste, pokazywało, jak wielkie emocje wywołały wśród uczestników takie proste warsztaty.

A w jaki sposób się Pan relaksuje? Ma Pan jakąś odskocznię od pracy?
Tych odskoczni mam bardzo dużo, najważniejszą jest moja żona, która bardzo mnie wspiera. Spędzamy razem mnóstwo czasu, lubimy wycieczki rowerowe, często jeździmy do późnych godzin nocnych po okolicach Dobrzenia i nie tylko. Spędzanie czasu z rodziną to mój największy relaks.

Często spotykam się z różnymi fajnymi ludźmi, z moimi przyjaciółmi. Jak to kiedyś kolega powiedział: „Mamy wspólne hobby – imprezowanie”. Lubimy się spotykać, rozmawiać, wymieniać się pewnymi doświadczeniami.
Od jakiegoś czasu też udało mi się wrócić do mojej pierwszej pasji – rusznikarstwa. Jestem zawodnikiem strzelectwa sportowego. Myślę, że broń i strzelectwo jest czymś, co też potrafi mnie zrelaksować, i myślę, że jest to sport, którego każdy powinien choć raz spróbować. Uważam, że każdy z nas powinien potrafić obsłużyć broń. Oczywiście nie twierdzę, że każdy broń musi posiadać, ale nauczyć się obsługiwać warto. Bo nie ma nic gorszego niż broń w rękach osoby, która nie potrafi jej używać.

30 lat na rynku. Łukasz Kołodziej zaprasza na zaplecze swojego warsztatu samochodowego

W 2004 roku dobudowano nową część hali

Kieruje się Pan w życiu jakąś dewizą?
Myślę, że moją dewizą życiową jest: „Żyj tak, żebyś się nie musiał wstydzić tego, co robisz”. Tak, by móc rano czy wieczorem stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie: nie masz się czego wstydzić, możesz sobie spojrzeć prosto w oczy i nie mieć do siebie żalu za żadne rzeczy, które wcześniej zrobiłeś.

Czego życzyłby Pan swoim pracownikom i sobie z okazji 30-lecia?
Czego bym życzył moim pracownikom? Życzyłbym im tego, żebym ja, jako szef, mógł im jak najwięcej płacić, żeby byli zadowoleni, żeby nie musieli tyle pracować, a mogli dobrze zarabiać. Sobie bym życzył też trochę już spokoju, bo myślę, że to, co człowiek ma zarobić, to powinien zarobić do pięćdziesiątki. Mam takie powiedzenie, że jeżeli do tego czasu niczego się nie człowiek nie dorobił, to później już raczej milionerem nie zostanie. Ja już jestem po pięćdziesiątce i myślę, że ten mój czas intensywnej pracy się powoli kończy, a teraz powinienem korzystać z tego, co przez tyle lat wypracowałem.

Bo naprawdę tych remontów i wszystkich inwestycji, które w życiu zrobiłem, było bardzo dużo. Ale myślę, że dzisiaj już jest powoli czas na to, żebym od pewnych rzeczy powoli się odcinał i poświęcił jeszcze więcej czasu swoim bliskim, a przede wszystkim żonie i synowi. Chcę też wspierać go w jego działaniach, próbować go ukierunkowywać – co warto, a czego nie warto robić – i przekazać moje doświadczenie. Ale oczywiście niczego nie narzucać, bo każdy jest wolnym człowiekiem.

Moi rodzice też się nie spodziewali, że wybiorę działalność gospodarczą i będę prowadził przez tyle lat warsztat. Niestety nie dożyli tego jubileuszu, a w każdym momencie mogłem na nich liczyć.

30 lat na rynku. Łukasz Kołodziej zaprasza na zaplecze swojego warsztatu samochodowego

Łukasz Kołodziej, Sławomir Rodzik, Teodor Baron, Joanna Kołdziej, Hildegarda i Jerzy Kołdziejowie

Chce Pan komuś podziękować?
Przede wszystkim rodzicom, za to że stworzyli mi możliwości, żeby ten warsztat mógł powstać. Za to, że byli wsparciem w różnych trudnych dla mnie sytuacjach. No oczywiście ogromne podziękowania dla mojej żony, która pomaga mi, odkąd jesteśmy razem, a to już też ponad 27 lat.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Fot. Tomasz Chabior
*Materiał sponsorowany


Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Zawsze Pewnie, Zawsze Konkretnie