Ponad 200 piosenek w języku polskim, niemiecki, czeskim, a nawet śląskim, około 200 występów. Takim osiągiem może pochwalić się zespół Dobrzenianki, który dziś (23 października) obchodzi swój 35. jubileusz istnienia.
Dzisiejszego niedzielnego popołudnia, bardzo cieszę się, że tak licznie chcą Państwo skorzystać z tej oferty kulturalnej. Jest ona niecodzienna, niepowtarzalna i jedyna, bo zdarza się raz na jakiś czas. Nie ma scenariusza dzisiejszego wieczoru i to może być niepokojące. Jeżeli słyszą mnie teraz Dobrzenianki, to wiem, że drżą, ponieważ dzisiaj może zdarzyć się wszystko. Za chwilę, za tą kurtyną pojawią się gwiazdy dzisiejszego popołudnia. W swoim repertuarze mają ponad 200 piosenek. Jak udało nam się dotrzeć do faktów, a są one zapisane na kartach kronik, wystąpiły ponad 190 razy. Myślę, że do dzisiaj przebiliśmy barierę 200 wystąpień. Dzisiaj, to wystąpienie, jest jedyne, niepowtarzalne – mówiła Ania Stawiarska, prowadząca wydarzenie.
Dobrzenianki powstały w 1987 roku, tak jak i miejsce, w którym miały przyjemność obchodzić swój jubileusz. Tworzy go 11 osób, na którego czele obecnie stoi Ewa Gacka. Dawniej pieczę nad zespołem sprawowali, o dziwo, mężczyźni. Pierwszym instruktorem był Adam Urbaniak, następnie Norbert Kleman, a później Andrzej Krawczyk.
Najstarszymi członkiniami zespołu, które są w nim od początku to, kierownik zespołu, Elżbieta Scheitza i Irena Zośka. Oprócz nich do Dobrzenianek należą: Ewa Gacka, Ania Stokowska, Justyna Macioszek, Marta Wosch, Urszula Lisowska, Dorota Reginek, Barbara Dudek.
Jestem w zespole już bodajże 17 lat, mamy nagrane dwie płyty. Pierwszą płytę nagrałyśmy, aby po prostu jakąś mieć, natomiast druga powstała z okazji naszego 30-lecia. W czasie pandemii, naszych występów było stosunkowo mało, po tym okresie też trzeba było dużo ćwiczyć, aby wrócić do formy sprzed. Z tego też właśnie powodu ostatnio tych występów miałyśmy dość sporo m.in.: w Kup, Chróścicach, teraz za tydzień znów mamy koncert w Opolu – mówiła Ewa Gacka, instruktor zespołu – Dziś przygotowałyśmy dwa występy po pół godziny. Będą to piosenki z naszej płyty, ale i inne, z pewnością wesołe, spokojne, będzie też troszkę śląskich i niemieckich rytmów – dodaje
Dziś (23 października) na scenie Dobrzenianki, mogły poczuć się wyjątkowo. Przygotowana została dla nich masa niespodzianek i podziękowań m.in.: od wójta gminy Dobrzeń Wielki Piotra Szlapy, od radnych gminy, w imieniu których przemówił Roman Kołbuc, czy dyrektora GOK-u Piotra Szafrańskiego.
Chciałbym naszym jubilatkom, bo tak to mogę określić, złożyć z okazji tak pięknego jubileuszu, jak najserdeczniejsze życzenia. Wspólne śpiewanie przynosi wiele radości i z całą pewnością możemy to potwierdzić, patrząc na wasze występy. Jestem ogromnie wdzięczny za to, że tyle lat działacie w naszej społeczności i dumny z tego, że reprezentujecie naszą gminę , na wszystkich konkursach na jakich tylko można, zarówno regionalnych, jak i krajowych. Wasz repertuar odzwierciedla otwartość, wielokulturowość i szacunek do tradycji. Z okazji wspaniałego jubileuszu 35-lecia istnienia Dobrzenianek, pragnę złożyć wszystkim członkom zespołu najserdeczniejsze życzenia. Wielu lat w zdrowiu, radości i życzyć jednego, niech wasze głosy nadal niosą nadzieję i chwilę wytchnienia w tych niełatwych czasach. Jeszcze raz za wszystko dziękuję – mówił Piotr Szlapa, wójt Gminy Dobrzeń Wielki.
Na wydarzeniu, nie zabrakło także elementów historii, nie tylko tej tworzonej przez Dobrzenianki. Owa historia dotyczyła pewnej kobiety, która zajmowała się tańcem końcem XIX wieku. Loie Fuller to osoba, która odmieniła taniec. Polega on na tym, że do rąk tancerza, przy pomocy bambusowych tyczek, przymocowywane są ogromne połacie tkaniny. Stała się ulubienicą wielu, inspirowała malarzy, poetów, rzeźbiarzy, czy filmowców. Stworzyła nowy gatunek tańca, który nazywa się tańcem serpentynowym. Powstał o tym nawet film pt. „Tancerka”. Owy taniec wykonywany jest przez nieliczne osoby, można by powiedzieć, że wraz z jej śmiercią, umarł także stworzony przez nią gatunek, po ty, by po ponad 100 latach, powrócić do Dobrzenia. Alfred Polok, jest obecnie prawdopodobnie, jedyną osobą, która uprawia ten rodzaj tańca w regionie i kraju.
Na dzisiejszym wydarzeniu wystąpił przy wspaniałym akompaniamencie Grzegorza Mazura, który zagrał i zaśpiewał na gitarze utwór „Bella Ciao”.
Od jak dawna trenuje Pan taniec serpentynowy?
Od niedawna, ale marzyłem o tym od dawna. Tak poważnie trenuję go od ponad roku. Nie miałem wcześniej odwagi, żeby wyjść z tym na światło dzienne. Jest to taniec, jakby żonglerka z tkaniną, z którą właśnie tańczę. Tworzę takie jakby figury, w odpowiednich kolorach, aby pasowały do kontekstu utworu.
Czy trudne jest jego wykonywanie?
Dosyć trudne, dlatego, że wymaga mocnego kręgosłupa, dużej zwinności i równowagi, ale pomogła mi w tym uprawiana przeze mnie wcześniej jazda figurowa na łyżwach. Nie miałem na to niestety dostatecznie dużo czasu, dlatego, wydaje mi się, że wreszcie, znalazłem odpowiedni zamiennik. Jest to bardzo wciągające, ale i trudne, gdyby było łatwe, stałoby się to dla mnie nudne.
Czy stresuje się Pan przed wystąpieniami?
Bardzo pozytywnie. Jest to stres mobilizujący. Ze mnie jest też takie zwierzę sceniczne, ja na scenie, czuję się trochę jak u siebie. Emocje są w pewnym sensie bardziej pozytywne. Mniej trema, bardziej adrenalina. Podczas tańca, ja też nie wiem co dzieje się wokół, nie widzę publiczności. Jest on bardzo ekspresyjny, bo na tym on polega, na widowiskowości.
Chciałem też przekazać, że nie warto tych marzeń tak długo trzymać, tak jak ja to robiłem. Za długo trzymałem je w sobie. Teraz doznałem właśnie kulminacji tych wszystkich marzeń w tym tańcu. Nigdy nie jest na to za późno, żeby spełnić swoje marzenia. Ja mam 60 lat – mówił Alfred Polok
Fot. Natalia Kwosek