Decyzja rządu Mateusza Morawieckiego, związana z poluzowaniem obostrzeń mrozi krew w żyłach niejednemu wójtowi,, burmistrzowi i prezydentowi. Niby to tylko zalecenie, że zaraz po majowych świętach można otwierać m.in. przedszkola, żłobki, jednak zorganizowanie takiego miejsca w czasach epidemii nie może nastąpić z dnia na dzień. Pytań i niewiadomych jest zbyt wiele.

Przykładowo, według wytycznych, w takiej jednej przedszkolnej grupie, zgodnie z zaleceniami resortu zdrowia, może być tylko 12 dzieci. To oznacza, że grup powinno być dużo więcej, niż przed epidemią. Tylko gdzie je pomieścić? Według jakich kryteriów przydzielać do nich dzieci? Skąd wziąć wychowawców? Poza tym decyzja „z góry” rodzi poczucie wyswobodzenia z obostrzeń i bezpodstawnego luzu, kiedy jeszcze, zgodnie z opinią samego ministra Łukasza Szumowskiego, nie osiągnęliśmy szczytu zachorowań.

– Jak otworzyć przedszkola i żłobki, kiedy krzywa zachorowań rośnie? – pyta Piotr Szlapa, wójt gminy Dobrzeń Wielki. – W kościele można określić liczbę wiernych i oczekiwać odpowiedzialnego zachowania, ale nie w przypadku tak małych dzieci. Kto weźmie odpowiedzialność, jeśli dojdzie do zakażenia? Mamy 400 dzieci w przedszkolach, a nie moglibyśmy teraz, zgodnie z wytycznymi, przyjąć więcej niż 30 proc. dzieci dotychczas uczęszczających do przedszkoli, więc dla tych pozostających w domach trzeba byłoby zorganizować zdalną naukę. Tylko skąd tylu pracowników?

Wójt Dobrzenia Wielkiego pytań, dotyczących sytuacji związanej z epidemią, rosnącymi zachorowaniami na COVID-19 i otwieraniem żłobków, przedszkoli, a za nimi obiektów sportowych, ma zdecydowanie więcej.

– Dlatego, jeśli uruchomimy te placówki, to nie wcześniej niż 11 maja – podkreśla Piotr Szlapa.

Teraz odnotowuje się średnio ponad trzysta zachorowań dziennie, a rząd PiS wprowadza rozluźnienie tych obostrzeń. Przy tym ta liczba chorych jest mocno niedoszacowana, skoro nie przeprowadza się wystarczająco dużo testów.

– To jest wyjątkowo nieodpowiedzialna decyzja, mamy wzrost zachorowań i wzrost przypadków śmiertelnych – podkreśla Barbara Kamińska, wiceprzewodnicząca Rady Miasta Opola z Koalicji Obywatelskiej. – Nadrzędną wartością jest życie i zdrowie. Nie możemy eksperymentować, a przecież nikt nie wie, czy te miejsca nie staną się ogniskiem zakażeń! A jak wytłumaczyć dzieciom, żeby się nie kontaktowały ze sobą, nie wymieniały zabawkami, jak przeprowadzać dezynfekcję, czy każdą zabawkę dezynfekować?

Dlatego jeśli w Opolu zostaną otwarte żłobi i przedszkola, to nie wcześniej niż 11 maja.

– Planujemy otworzyć, co nie oznacza, że na pewno w tym terminie otworzymy – mówi Katarzyna Oborska-Marciniak, rzecznik prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego. – To są przede wszystkim kwestie sanitarne dotyczące bezpieczeństwa, dotyczące zorganizowanych środków ochrony osobistej. Trzeba przeanalizować kwestie związane z wielkością grup, z zapewnieniem również kadry, co wcale nie jest takie oczywiste w tej sytuacji.

Jolanta Jasińska-Mrukot

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.