Trudno było przypuszczać, że zalecenia rządu, by sylwestrową noc spędzić w domach, aż tak podziałają na opolan. Tuż przed godziną 23 ulice Opola były jak wymarłe. Na postoju na placu Wolności stoją trzy taksówki.

– Takiego Sylwestra jeszcze nie było, żeby taryfy stały w rzędzie i czekały na klientów. Cisza, spokój, jak umarłe miasto – mówi Opowiecie.info. Artur, od 15 lat na taksówce. – Takiego sylwestra nie pamiętam, ten przejdzie do historii. Przed 19.00 miałem jednego klienta, po 19.00 żadnego.

Na ulicach pusto, z rzadka tylko przemknie ktoś szybko, obawiając się policyjnych patroli. Formalnie decyzję o godzinie policyjnej od 19.00 do 6.00 odwołano, ale strach przed wychodzeniem z domu został.

Ktoś przecina plac Wolności, trzymając psa na smyczy, ale na oświetlonym świątecznie Rynku ani żywego ducha. Pusto, tylko z niektórych domów na starówce dochodzą na ulice odgłosy muzyki  rozbawionych ludzi na domówkach.

W Żabce w Rynku pusto, młode ekspedientki podrygują w rytm muzyki disco puszczanej z radia.

– Coś niesamowitego – mówią. – Zawsze o tej porze mieliśmy pełno klientów po alkohol i papierosy, a dziś pusto, nikt nie przychodzi.

Ludzie obawiali się wzmożonych kontroli policji, a tej w centrum Opola nie było widać. Jeden radiowóz zapalonymi światłami stał tylko pod biurem poselskim Violetty Porowskiej z PiS. Policjanci nie chcieli jednak powiedzieć, czy mieli dużo interwencji, odsyłają do rzecznika prasowego.

Kilka minut po 23.00 jakaś młoda para przechodzi obok Filharmonii, za chwilę pojawia się mężczyzna z psem.

– Mówili że z psami po 19.00 można wychodzić na spacer – śmieje się w właściciel czworonoga.

Potem już nikogo nie widać, z oddali słychać tylko odległe wybuchy petard i fajerwerków, najprawdopodobniej z wieżowców na Zaodrzu.

Pusto jest na Pasiece, w Parku Nadodrzańskim, gdzie co roku gromadzili się młodzi, żeby odpalić fajerwerki o północy i wypić wspólnie szampana.

O północy rozbłysły nieliczne fajerwerki nad miastem, w skali nieporównywalnej do minionych lat. Pandemiczna noc sylwestrowa. Chyba na całe szczęście, ale z drugiej strony wiele osób w dużych grupach witało Nowy Rok w domach. Konsekwencje tych spotkań, czyli zakażenia mogą się pojawić za 10-12 dni. Oby było ich jak najmniej. Oby już nigdy w noc sylwestrową miasto nie było tak opustoszałe.

 

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.