Uczeń w szkole specjalnej może przez osiem godzin wyć, piszczeć, a nastolatek na oczach wszystkich będzie chciał się masturbować. Nikt dotychczas nie miał wątpliwości, że takie dziecko wymaga zrozumienia, odpowiednich nauczycieli i odpowiedniego miejsca. Ale po likwidacji szkół specjalnych, najdalej za trzy lata, te dzieci mają trafić do zwykłych podstawówek.

Tak zakłada projekt MEN „Edukacja dla wszystkich”, do którego trafiło Opowiecie.info. Ci, którzy zajmują się dziećmi niepełnosprawnymi, mówią, że to pomysł z piekła rodem, bo nikt w zwykłej szkole nie będzie miał zrozumienia i czasu dla takiego dziecka.

Nauczyciele z podstawówki uważają, że to będzie ze szkodą dla wszystkich. – W podstawówce jest coraz gorzej, poziom spada, a jak dojdzie jeszcze opieka nad dzieckiem niepełnosprawnym, to będzie dramat – twierdzą nauczyciele, z którymi rozmawiało Opowiecie.info.

Szkoły specjalne zajmują się dziećmi z lekką, umiarkowaną, znaczną i głęboką niepełnosprawnością. Są to dzieci i młodzież, od 3 do 25 lat, a w tych najtrudniejszych przypadkach, funkcjonujące na poziomie rozwoju półrocznego dziecka.

– Co z dziećmi z głęboką niepełnosprawnością, które jest podłączone do różnego rodzaju urządzeń, czasem karmienia dojelitowego? – pytają nauczyciele w jednej ze szkół specjalnych na Opolszczyźnie. – Mamy dzieci z częstymi napadami epileptycznymi, całkowicie niesamodzielne, które w czynnościach fizjologicznych niezależnie od wieku wymagają pomocy.

Jeśli projekt rządowy wejdzie w życie, takie dziecko ma zostać uczniem szkoły podstawowej i trafić do klasy 24–30-osobowej, kiedy dotychczas w jego szkole były klasy 4-osobowe.

Są też i samodzielne dzieci i młodzież, które w sklepie potrafią przeczytać etykietę. Ale one nieprzypadkowo znalazły się w szkole specjalnej.

– Jeśli nawet w pierwszej klasie ogólnodostępnej podstawówki się odnajdują, to później takie dziecko czuje się wyalienowane i przestaje się rozwijać – mówią nauczyciele. – Więcej skorzysta i lepiej się czuje w szkole specjalnej.

W szkole specjalnej są pielęgniarki, kilka osób do pomocy, są też osoby zmieniające tym dzieciom pampersy.

– I takie dzieci miałyby trafić do klas ogólnodostępnych, uczyć się geografii, matematyki, języków obcych? – dziwi się nauczycielka ze szkoły specjalnej. – Ktoś bez doświadczenia, ale też wyobraźni musiał wpaść na taki pomysł.

Projekt MEN zakłada, że takie dzieci mają trafić pod opiekę psychologów, pedagogów oligofrenopedagogiki i psychiatrów.

– Tylko, że sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, bo specjalistów chcących pracować z dziećmi niepełnosprawnymi jest niewielu – mówi jeden z dyrektorów szkoły specjalnej w województwie opolskim.

Nieoficjalnie wiadomo, że MEN wzorował się na systemie portugalskim i holenderskim, gdzie jest np. trójka dzieci w jakiejś miejscowości niepełnosprawnych, więc to rozwiązanie z tzw. systemem włączającym zdaje egzamin.

– Tylko, że tam ciąże, gdzie dziecko zagrożone jest niepełnosprawnością, są abortowane – mówi jeden z dyrektorów szkoły specjalnej we Wrocławiu. – W Holandii dzieci z niepełnosprawnością to skutek uszkodzeń okołoporodowych, więc to jest przekładanie na system, gdzie dzieci niepełnosprawnych jest zdecydowanie mniej niż w Polsce, gdzie nie ma mowy o jakiejkolwiek aborcji. Przecież w Holandii trudno zobaczyć kogoś z zespołem Downa na ulicy.

– Jak zwykły nauczyciel miałby pracować z takim dzieckiem, kiedy już teraz mamy coraz więcej dzieci z orzeczeniem o zmniejszonym poziomie intelektualnym? – pyta dyrektor jednej z opolskich podstawówek. – Im trzeba poświęcić więcej czasu, kosztem uczniów zdolniejszych, a jeszcze dodatkowo mielibyśmy się zajmować trudnymi dziećmi. Kiedy? Program jest przeładowany, klasy zbyt liczne, nie mamy czasu na fizykę, matematykę, a poziom dzieci spada z każdym rocznikiem.

Okazuje się, że już od dwóch lat osoby związane ze szkołami specjalnymi wypowiadały się na temat ich likwidacji negatywnie. Tylko kto słucha ekspertów?

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Jeden komentarz

  1. Jakie to przykre :(((
    Dziecko niepełnosprawne jest dzieckiem szczególnej troski i takiej właśnie troski potrzebuje… Czy szkoła masowa będzie w stanie zapewnić taka indywidualną opiekę dla „naszych dzieci ” ??? Śmiało jako rodzic mogę powiedzieć już dziś, że NIE!!! Każde dziecko niepełnosprawne jest inne i wymaga innej opieki – opieki nauczycieli, którzy są przygotowani na taką edukację.
    Zaprosiłabym pomysłodawców tej zmiany na jeden dzień do szkoły specjalnej by zobaczyli na czym polega opieka i edukacja dzieci z niepełnosprawnością – by poznali ich możliwości, potrzeby, zachowania i emocje !!!

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.