Katarzyna Łoza, autorka książki „Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy” na spotkaniu w ogrodzie WBP opowiadała o Ukrainie, jakiej nie poznamy z przewodników turystycznych. O micie kozactwa, przywiązaniu do ziemi, duchowości, tradycyjnej kuchni i wojnie.
Katarzyna Łoza jest warszawianką od 18 lat mieszkającą we Lwowie. To wieloletnia przewodniczka, założycielka biura wycieczkowego, bloga lwow.info i popularnego na FB profilu „Lwów.info Katarzyna Łoza”, autorka artykułów prasowych poświęconych miastu i książki o Cmentarzu Łyczakowskim.
Jej książka „Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy” miała premierę 13 kwietnia, jednak pisana była wcześniej, jeszcze przed wybuchem wojny.
– To nie jest przewodnik, to esej opisujący indywidualne doświadczenie autorki na Ukrainie, która po raz pierwszy pojechała tam jako studentka etnografii i zakochała się. W miejscu i w mężczyźnie – zapowiadała prowadząca spotkanie Agnieszka Zientarska. – Ta książka zatrzymuje ten świat, którego już nie będzie, bo opisuje Charków, Chersoń, miasta, które będą wyglądać zupełnie inaczej.
Jak dzisiaj żyje się we Lwowie?
– Ukraina jest krajem, który cały czas się zmienia, poszukuje swojej tożsamości, wrze – przekonywała Katarzyna Łoza. – Lwów przed wojną był największym miastem ukraińskojęzycznym na świecie. Obecnie mamy w nim ogromną ilość uchodźców, którzy uciekli z terenów najbardziej zagrożonych, czyli rosyjskojęzycznych. Teraz na lwowskich ulicach słyszy się też język rosyjski. Powoduje to nawet konflikty z miejscowymi, ale przede wszystkim wywołuje dialog ludzi, którzy w innych okolicznościach nigdy by się nie spotkali.
– Wojna pokazuje, kto jest kim. W tej sytuacji nie można pozostawać neutralnym, trzeba opowiedzieć się po którejś ze stron. Dla wielu osób było zaskoczeniem, że Charków, który był uważany za miasto prorosyjskie, opowiedział się po stronie Ukrainy i zacięcie walczy. Odessę Rosjanie uważają za swoją, a okazało się, że Odessa nie identyfikuje się z Rosją.
W Ukrainie toczy się dyskusja, czy powinno się zakazać rosyjskiej kultury łącznie z klasykami, takimi jak Dostojewski i Puszkin
– Bardzo wiele osób twierdzi, że tak, ponieważ nawet w klasyce zawarte są treści propagandowe, np. takie, że Ukraińcy i Rosjanie są jednym narodem. Teraz jest najlepszy czas na promocję ukraińskiej kultury, która nie mogła dotychczas przebić się do głównego nurtu, ponieważ Rosja swoją kulturę rozprzestrzeniała bardzo agresywnie, wkładając w to ogromne pieniądze, a ukraińska była spychana na margines.
Jak mówi Katarzyna Łoza, Ukraińcy uważają, że trzy najważniejsze filary współczesnej ukraińskości to Ruś Kijowska, kozaczyzna i XX-wieczne próby zdobycia niepodległości w latach 1918-1920.
– Kozaczyzna jest o tyle ważna, że to bardzo silny mit, styl życia, zestaw wartości, który cały czas jest obecny, otacza Ukraińców od dziecka. Mali chłopcy już od przedszkola uczą się akrobacji na koniu i strzelania z łuku. Jest to widoczne nawet w reklamach. Kozak to kwintesencja męskości. Nie do końca wierzę w charakter narodowy, ale wierzę, że jeśli się kogoś wychowuje od małego w pewnym wzorcu i ten wzorzec jest powszechnie uważany za coś godnego naśladowania, to pewna grupa społeczna stara się owe wzorce naśladować.
– Kozak to umiłowanie wolności, która jest droższa od własnego życia. I teraz Ukraińcy to udowadniają, podkreślając że odróżnia ich to od Rosjan, którzy siedzą cicho w domach, cierpiąc i bojąc się utraty dotychczasowego życia, bezpieczeństwa. To odwaga granicząca z brawurą, poczucie humoru, umiejętność obrócenia ciężkiej sytuacji w żart.
– W Ukrainie silne jest przywiązanie do ziemi, do tradycji, ale też czarów i magii. Ukraińska wieś jest w dużej mierze tradycyjna. To jest wieś, gdzie wciąż używa się konia do uprawy pola. Wieś dziadków mojego męża to wieś starych ludzi. Młodzi wyjeżdżają za granicę albo do dużych miast. To wieś z tradycyjnym budownictwem, która w sytuacjach kryzysowych żywi mieszkańców miast.
Katarzyna Łoza: „W Ukrainie wszystko miesza się tak, jak w ukraińskim barszczu”
– Ukraińskie społeczeństwo jest bardziej tradycyjne i przywiązane do tradycyjnego podziału ról. Do tego stopnia, że w prawie jest zapisane, że są zawody, których kobieta nie może wykonywać – opowiada autorka. – To są przede wszystkim zawody związane z ciężką pracą fizyczną, np. w metalurgii. Jednak do niedawna takim zawodem był też zawód żołnierza. Kobiety nie mogły być żołnierkami. Wybuch wojny w Donbasie zmienił tę sytuację, dlatego że spora grupa kobiet zgłosiła się na front jako ochotniczki. One potem przeszły do historii jako tzw. niewidzialny batalion.
Jak obecnie układają się relacje Polaków i Ukraińców?
– Polacy chyba nie końca zdają sobie sprawę, jak byli lubiani przez Ukraińców jeszcze przed wojną. Ponieważ to, co podają nam media, to głównie sytuacje konfliktowe. Tymczasem, jeśli popatrzymy na wyniki sondaży sympatii społecznych, Polacy byli na szczycie tego rankingu i byli narodem, obdarzanym największą sympatią i zaufaniem. Ukraińcy patrzyli na Polaków z taką dobrą zazdrością, jako na kraj, który startował z podobnej sytuacji, a jednak wyrwał się z niej, wszedł do Unii Europejskiej. Oczywiście Ukraińcy ze swojej perspektywy nie widzą naszych wewnętrznych problemów. Każda pomoc ze strony Polaków jest bardzo doceniana i szeroko komentowana.
– Ukraina już nie będzie taka sama, jak była przed wojną. I Polska nie będzie taka sama po tej fali uchodźców. Dyskusja polsko-ukraińska wejdzie na zupełnie nowy poziom.
Jeszcze przez kilka miesięcy cały dochód ze sprzedaży książki „Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy” będzie przekazywany na działalność Polskiej Akcji Humanitarnej SOS UKRAINA
Spotkanie z Katarzyną Łozą w namiocie Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej odbyło się w ramach opolskiej edycji Festiwalu Filmowego Ukraina!, który już od 6 lat odbywa się w Warszawie.
Organizatorem festiwalu jest Stowarzyszenie Współpracy Polska-Wschód. Wydarzenie jest dofinansowane z budżetu miasta Opola oraz województwa opolskiego.