Janusz Maćkowiak, opowiecie.info: Jak mija czas na zasłużonej emeryturze? Czy ksiądz arcybiskup się zbytnio nie nudzi? Czy to prawda, że starość Panu Bogu się nie udała?
Arcybiskup Alfons Nossol: Ja nie narzekam. Spotkań mam bardzo wiele, jeszcze mnie tu i ówdzie zapraszają. Spotykam się z dziennikarzami, odwiedzają mnie licznie wierni, znajomi, chętnie rozmawiam z tymi, którym zależy na szerzeniu prawdy. Zgodnie z moim biskupim hasłem: czynić prawdę w miłości.
A na naukową pracę jest czas i ochota?
Ależ tak. Piszę artykuły, sporo czasu poświęcam na pisaniu publikacji naukowych, bardzo często jestem zapraszany do Diecezji na uroczystości religijne. Indywidualnie już nie chcę pojawiać się w parafiach. Zapewniam, że się nie nudzę.
A co z aktywnością fizyczną? Kiedyś ksiądz użył nawet takiego określenia: muszę się ruszać, by nie zardzewieć?
Faktycznie jest takie powiedzenie śląskie, że jak się człowiek się nie rusza, to rdzewieje, zaróścieje. No więc gdy tylko pogoda pozwala, to dużo chodzę z kijkami, zawsze po obiedzie, jakieś 2 km. A z rana oczywiście na pływalnię i pływanie. Póżniej msza św., pisanie, czytanie i tak dzień mija. W tej chwili dużo czasu poświęcam na korespondencję świąteczną, krajową i zagraniczną. Odpowiadam na listy, różne prośby. Wyjeżdżać gdzieś – z tego już rezygnuję.
Gdy był ksiądz aktywny zawodowo, kiedy odbudowywał sanktuarium w Kamieniu Śląskim, miał ksiądz arcybiskup dodatkowe zajecie. Nietypowe jak na duchownego. Zajmował się organizacją dostaw materiałów budowlanych: stali, cementu, cegły. Wiadomo, jak wtedy z materiałami budowlanymi było. Nie brakuje dziś księdzu tego zajęcia?
Nie. Ja co prawda przez te 25 lat odpowiadałem za wszystko co się w diecezji budowało, ale miałem wspaniałych współpracowników, którzy mi w tym pomagali. Proszę nie zapominać, że oprócz tego kompleksu hydroterapii w Kamieniu Śląskim wybudowaliśmy w tamtym czasie 83 kościoły w opolskiej diecezji. A o materiały budowlane, zwłaszcza dla kościoła, było szczególnie trudno. Ale, jak się okazuje, można to było zrobić.
Obserwuje ksiądz arcybiskup polską rzeczywistość. To, co dzieje się w Kościele Katolickim. Jak wytłumaczyć pewne zjawiska, np. nasz polski stosunek do uchodźców? Ponad 90% rodaków to chrześcijanie. Pani premier, rząd modlą się w obecności kamer. Zresztą dziś, pani wicepremier ma syna księdza, tymczasem z trybuny sejmowej tak kategorycznie jest przeciwko pomocy tym, których los tak bardzo skrzywdził. Chodzi o okaleczone w wojnie dzieci, matki. Jak się mają deklarowane wartości chrześcijańskie do czynów?
W politykę się nie mieszam. Polityka jest niebezpieczna. Ja mogę tylko na to patrzeć z punktu widzenia teologicznego, religijnego. I tu utożsamiam się ze stanowiskiem papieża Franciszka, który twierdzi, że w imigrancie też do nas może przychodzić Jezus. Pan Jezus przybiera też postać imigranta. W tej chwili pan Jezus przybiera oblicze imigranta, więc chrześcijanina to zobowiązuje. A że tu i ówdzie są takie czy inne poglądy polityczne, ideologiczne – to mogę tylko ubolewać, to może mi się nie podobać, ale ja tych spraw politycznie nie kojarzę.
No tak, ale taka bierność Kościoła, takie angażowanie się w sprawy polityczne, może sprawić, że wielu wiernych odwróci się od Kościoła. Już słyszy się, że spada liczba wiernych uczęszczających do świątyń w Polsce.
Ale to nie tylko w Polsce. Coraz mniej ludzi chodzi do kościoła na świecie, w Europie. Niestety to jest bardzo smutne, że chrześcijanie europejscy za mało się przejmują tym faktem sekularyzacji. Bo my jako chrześcijanie jesteśmy też odpowiedzialni za dechrystianizację Europy. Jan Paweł II tak bardzo pragnął, by Polska przystąpiła do Unii Europejskiej, by się mogła odwdzięczyć za te czasy, kiedy byliśmy wszechstronnie wspomagani. To my powinniśmy teraz zabiegać, by Europa stawała się wspólnotą ducha i kultury. Nie rozpatrujmy tych zagadnień politycznie, bo my księża nie mamy do tego uprawnień i wiedzy.
Oj, nie wszyscy. Są duchowni, którzy dość mocno akcentują swe poglądy polityczne i to wprost z ambony.
Zabierają głos, to prawda, ale nie są politykami i nie są znawcami ideologii współczesnej i dlatego to nie jest sprawa Kościoła. My powinniśmy zajmować się tylko duszpasterstwem i krzewić miłość bliźniego. Czyli zgodnie z moim zawołaniem biskupim mamy dbać o to, by Kościół współczesny stał na straży czynienia prawdy w miłości. Zwłaszcza że nadchodzą święta Bożego Narodzenia, początek nowego roku, a to jest przecież czas wielkiej humanizacji. W ubiegłym roku mocno akcentowałem to przesłanie. Skoro Bóg stał się człowiekiem, to każdy z nas w tym czasie może naśladować Boga.
Nasza postawa, to być dla innych. Dlatego ta radość Bożego Narodzenia powinna się udzielić całej Europie, całemu światu, by ideologia i polityka nas nie poróżniła. By jeszcze bardziej naśladując Boga, byli po prostu ludźmi. Życzę wszystkim radości, by nasze serca stawały się taką szopką Bożego Narodzenia, bo wtedy nasze rodziny, nasze wspólnoty i nasze relacje sąsiedzkie staną się bardziej ludzkie, bardziej chrześcijańskie, a więc bardziej Boże. Tego bym życzył na tegoroczne święta.
Dziękuję za życzenia, a księdzu arcybiskupowi życzę dużo zdrowia!
Nawzajem!