Rozmowa z Andrzejem Nowakiem, gitarzystą, kompozytorem, liderem i założycielem zespołu TSA, o przygotowywaniu nowej płyty Złych Psów w artystycznej atmosferze, gdzieś na pograniczu czeskim, a także o ważnych jubileuszach i o tym, co definiuje muzyka „starej szkoły”.
Ostatnio masz masę powodów do świętowania. Składają się na to trzy jubileusze: 40-lecie pracy artystycznej Andrzeja Nowaka, 20-lecie Złych Psów i Twoje 60. urodziny. To dopiero ciekawy rok!
I to jeszcze jak! (śmiech). A do tego dochodzi jeszcze tak ważny fakt, że od jakiegoś czasu siedzę w studiu z doborowym towarzystwem z całej Polski. Złe Psy są znane w całej Polsce i za granicą. W tym roku występowaliśmy jako gwiazdy na festiwalu w Belgii. W zespole mamy też „nowy nabytek”. Mowa o drugim poza mną wokaliście, „Kudłatym”, gwieździe polskiego rapu [Łukasz Różycki, przyp. red.], który łapie niezwykły kontakt z publicznością. Teraz nagrywamy studyjną płytą.
Jaki to materiał?
Stawiamy na powrót do korzeni. To będzie czysty rock and roll, tak jak za starych czasów. Szykujemy wam żywioł. Zrobiliśmy też parę fajnych ballad. Do współpracy zgłosili się najlepsi tekściarze i kompozytorzy w Polsce. Dwie piosenki zrobi człowiek wybitny w branży. A jedną – kolejna ikona. Zdradzę, że to Marek Gaszyński.
Fani czekają. Kiedy więc publikacja?
Data wydania i tytuł płyty nie są pewne. Gdy materiał spełni już nasze oczekiwania, a te są wysokie, bo wiele od siebie wymagamy, to wtedy ogłosimy premierę. To może być pierwsza połowa nowego roku. Mamy ten komfort, że nie musimy się spieszyć.
Jakich gości zaprosiłeś na czwarty album Złych Psów?
Ponownie współpracuje z nami znakomity Janek Borysewicz. Zagra też Apostolis „Lakis” Anthimos z SBB, mój nauczyciel gry na gitarze. Reszta to tajemnica.
To prawda, że dzięki Apostolisowi zostałeś gitarzystą?
Kiedyś nie było klawiszowców. I ja właśnie grałem na organach i kontrabasie. Szkołę muzyczną też robiłem. Na gitarze to tak sobie plumkałem, ale wyobrażałem sobie, że będę aktorem i organistą rockowym…
Ale coś poszło nie tak…
Apostolis nagrywał pierwszą płytę z SBB i tak raz mi powiedział: „Nowak, ty nie jesteś żadnym organistą! Ty masz grać na gitarze!”. I od tamtej pory już ostro ćwiczyłem.
Praca nad albumem idzie pełną parą i powstaje on w ciekawym miejscu, o czym może nie każdy wie…
Urodziłem się w Opolu, ale już od kilku lat mieszkam na folwarku, na pograniczu czeskim. I to do mnie wszyscy przyjeżdżają na próby. Mamy tam warunki potrzebne do pracy. Ta moja farma to taka fabryka uczuć muzyka. Aby zaaranżować dobrą kompozycję, zespół musi się lubić, wręcz razem mieszkać i jeść, śmiać się, dyskutować, myśleć…
I to wszystko jest na tym „muzycznym folwarku”?
A nawet więcej. Poza doskonale wyposażoną salą prób mam parę hektarów terenu w pięknych okoliczności przyrody. Nawet nie muszę nikogo zapraszać na ten mój folwark. Wszyscy chcą tu ciągle być. Choć urodziłem się w Opolu, radio nagrywa mi płytę, to dom na wsi jest moją prawdziwą ostoją spokoju.
Tam, na folwarku, łatwiej przychodzą pomysły na nowe piosenki?
A te najlepsze to powstały przy wspólnym ognisku, wokół wielkich dębowych stołów. Dla rozrywki są też oczywiście moje ukochane motocykle, które kolekcjonuję od lat. Do tego wszędzie biegają psy, śpiewają ptaki. No i my śpiewamy, gramy próby, dopóki stoimy na nogach.
Jak już zaczniecie, trudno was powstrzymać?
Nawet o czwartej rano gramy „na full”, aparatura jest rozkręcona jak na koncercie.
A cisza nocna, sąsiedzi?
Sąsiedzi to… śpiewają z nami! My nie udajemy rockandrollowców, grając na mikroskopijnych wzmacniaczach wielkości pudełka od zapałek. Niektórzy muzycy mają tak, że tylko gdy wychodzą na scenę, to puszą się jak rockandrollowcy. A chodzi o to, żeby być nimi zawsze. Myślę o takich: Ludzie, opamiętajcie się, bo kłamiecie!
Uczciwość nade wszystko. Ale czy nie jest tak, że rock and roll chyli się ku upadkowi, kończy się pewna epoka, zostali najwytrwalsi?
Ta muzyka nigdy nie umrze, a to całe hasło „rock and roll umiera” to chyba jakieś lobby biznesowe (śmiech). Dziś ta muzyka jest wręcz w odwrocie. Wróciła moda na rocka, na wszystko, co klasyczne. Dowodem są pełne widownie, bisy i uśmiechy. Na moich koncertach na pewno, więc jestem spokojny o przyszłość.
Ale czy dawniej jednak ten rock nie pełnił ważniejszej, a już na pewno innej funkcji? Na przykład jako nośnik głosu pokolenia? Na myśl przychodzą owiane już legendą festiwale w Jarocinie z lat 70. i 80., na których z TSA brylowałeś…
Tylko że wtedy nie było polityków. Do przenoszenia ideałów byli muzycy, artyści, młodzież i fani, którzy żyli ideą lub ideałami. Dawniej też honor wśród ludzi i szacunek znaczyły więcej. A dziś to wszystko zaczyna zanikać: ludzie nie patrzą na siebie, sąsiadów czy rodzinę. Za to każdy się gapi się w telefon i komputer, żyje w tym wyimaginowanym świecie. Bez ideałów.
Dawniej liderzy czuli się odpowiedzialni?
Wyjątkowo, na młodych spoczywało to, co się później stało. Między innymi to, że Polska została w pełni demokratycznym państwem.
Narzekasz na technologię… A Ty sam nie przesiadujesz wcale na „fejsie”, nie jesteś choć trochę uzależniony od sieci?
W sieci wyszukuję faktów. Nie rozumiem za to, jak ludzie mogą się w ogóle spotykać przez internet, rozmawiać, patrząc na ekran. Gdzie te czasy, gdy się brało dziewczynę za rękę i dyskutowało, spacerując po mieście… Podobnie telefon. To rzecz, która służy do dzwonienia, a nie do ciągłego wpatrywania się w ekran. I tu wracamy do nowej płyty….
I sposobu jej nagrywania?
Jestem zwolennikiem minimalnej ingerencji komputera. Liczy się to, co robi muzyk i cały zespół. To nie jest łatwe tak po prostu zagrać. Zagrać dobrze, bez obcinania, doklejania i poprawiania.
Niedawno Złe Psy dały kameralny występ „Czysta Energia akustycznie” w Radiu Opole. Elektryzującą informacją dla fanów jest fakt, że ten koncert też wydacie na płycie. Potwierdzasz?
To prawda, więc uderzymy podwójnie, dwoma krążkami. Ten koncert bardzo się podobał, został świetnie nagrany, więc jego zapis płytowy to już przypieczętowana informacja. Tę szczerość w muzyce będzie słychać właśnie na wydaniu koncertowym.
Za Tobą 40 lat kariery, liczne sukcesy, szaleństwa, podróże, w tym długi pobyt w USA. Teraz stawiasz na spokój, naturę i brak pośpiechu – i w twórczości, i w życiu. Co jeszcze się zmieniło?
Jestem bardziej pewny. Wiem, czego chcę. No i jest łatwiej. Dziś wiele gwiazd to moi przyjaciele, kumple. Gdy marzy mi się, by ktoś znany zaśpiewał ze mną, to już nie jest żaden problem. Lata pracy owocują.
A czego słucha Andrzej Nowak w wolnej chwili, podczas podróży autem, w domu…
Uwielbiam słuchać silnika harleya WLA. To mój faworyt, jeśli chodzi o brzmienia! (śmiech) Gdyby nie ta moja motoryzacja, te moje ciężarówki i pojazdy wojskowe, duże i ciężkie, to ja bym zwariował…
Majsterkowanie mnie odpręża. O! I nawet chwilę temu dzwonił ktoś mi powiedzieć, że ma dla mnie części do harleya. Sama widzisz… Wszystko restauruję sam. Składam kolejny silnik, kolejną skrzynię biegów.
A zaczęło się od komara, na którego posadził mnie ojciec. Zawsze był u mnie motocykl, dobry samochód. Choć maszyny się zmieniały, to niezmienne było jedno – duży silnik. Bo tak naprawdę to gram na gitarze i zajmuję się tą muzyką, gdy mam trochę czasu…
Co z gitarami? Twoja kolekcja wciąż się powiększa?
Jak zawsze, szukam nowych, dokupuję ciekawe modele. Mam kilkadziesiąt gitar, ale ulubiona, od kilkunastu lat, to Pinia, którą sam przerobiłem z hagstroma, mojej ukochanej marki, którą sygnuję swoim nazwiskiem od lat. Zdradzę też, że pierwszego hagstroma w 1981 roku kupiłem od Marka Radulego, długoletniego gitarzysty Budki Suflera.
Dziękuję za rozmowę.
ZŁE PSY – skład
Andrzej Nowak – wokal, gitara
Michał Bereźnicki – perkusja
Adam Herbata Herbowski – gitara
Djatri Kural – gitara basowa
Denys Ostrovnoi – saksofon
Marcin „ROSPOR” Respondek – puzon
Erwin Żebro – trąbka
Karolina Grodzicka – śpiew
Aleksandra Nieszporek – saksofon
Izabela Nieszporek – saksofon
Łukasz „Kudłaty” Różycki – śpiew