Rozmowa z Dominikiem Pikosem, wójtem gminy Turawa.

Niemal 55% poparcia i to już w pierwszej turze, a w walce o urząd wójta miał Pan trzech kontrkandydatów. Jak przyjął Pan wynik wyborów samorządowych?

– Jestem zadowolony. Kampania nie była łatwa. Razem ze mną było czterech kandydatów, co oznacza, że trzy osoby miały inną wizję na rozwój gminy. Mieszkańcy okazali mi bardzo duże zaufanie. Jestem za to wdzięczny. To motywuje do jeszcze większej pracy. W mojej ocenie miniona kadencja to dobre pięć lat, mieszkańcy to dostrzegli i poparli moją wizję rozwoju gminy Turawa. Stąd też taki wynik. A nie było to takie proste…

Przy czwórce kandydatów druga tura jest zwykle nieunikniona…

– Były przypadki, że kandydatów było dwóch, a była druga tura. Chyba większość osób spodziewała się tego również w Turawie. Ja z kolei czułem, że mieszkańcy naszej gminy pokażą, że droga, którą obrałem jest właściwa i mam to kontynuować. Tak się stało i bardzo mnie to cieszy. W radzie gminy uzyskałem większość. Jestem przekonany, że będzie to trochę inne pięć lat – szybszego i jeszcze lepszego rozwoju gminy.

Skoro wywołał Pan temat rady gminy. Jak wyglądała współpraca z radnymi w poprzedniej kadencji i czy w obecnej są duże zmiany?

– W opozycji miałem przewodniczącego rady. Sesje są dostępne w internecie, więc każdy może do tego wrócić i ocenić, jak to wyglądało. Z mojego komitetu było 7 radnych, z drugiej strony – 8. Dużo udało się zrobić, ale momentami warunki były trudne. Obecnie mam 10 radnych, kolejny radny podjął z nami współpracę, pozostała czwórka radnych reprezentuje różne komitety.

W skład Rady Gminy Turawa na kadencję 2024-2029 weszli: Michał Bochański, Aneta Buczek, Iwona Duda (przewodnicząca), Jerzy Farys, Daniel Jonczyk, Sebastian Klotka, Mariola Kornek-Gancarek, Marianna Labisz, Mariusz Lasak, Bernard Loch, Sebastian Moczko, Benedykt Śliwa (wiceprzewodniczący), Kamil Świtała, Rafał Twardawski i Krystyna Wieczorek (wiceprzewodnicząca).

Myślę, że będzie dobrze. Najważniejszy jest dialog i otwarcie, a nie wieczna opozycja, bo ludzie źle to ocenili.

Nie poczuł Pan się zmęczony tą pierwszą kadencją? Jest energia do działania na kolejne pięć lat?

– Oczywiście, że jest. Po tych wielu miesiącach pisania projektów, podpisów, papierów, których jest naprawdę dużo, kiedy już się widzi tę realizację, a potem gotową inwestycję oraz to, jak służy ona mieszkańcom, to daje satysfakcję i siłę do realizowania kolejnych zadań. Ludzie nie widzą tej pracy w urzędzie, ile energii kosztuje pozyskanie pieniędzy, przetarg, znalezienie dobrego wykonawcy, odbiór robót, a następnie rozliczenie tych środków i zapewnienie trwałości projektu. To są miesiące, czasem lata pracy, której nie widać. Mieszkańcy widzą efekt końcowy – lampę, drogę, plac zabaw, a za dwa lata myślą, że to było od zawsze. A tu w urzędzie praca wre. Wiemy, że z kadrą nie jest dziś łatwo, bo firmy prywatne są w stanie zaproponować lepsze warunki finansowe osobom z wysokimi kwalifikacjami. Tak więc, cały czas są wyzwania.

Co było najtrudniejsze w minionej kadencji?

– Zanim zostałem wójtem prowadziłem własne gospodarstwo. Byłem też sołtysem. Do startu w wyborach samorządowych w 2018 roku namówili mnie mieszkańcy. Trochę zaryzykowałem, bo startowałem jednocześnie na radnego i na wójta. Nikt wówczas nie myślał ani o pandemii, ani o wybuchu wojny, o tym, że będziemy pozamykani, co się stanie z gospodarką. Każdy z nas pamięta, co się wydarzyło i jak wpłynęło to na sytuację w naszym kraju, jak i na samych ludzi. Pojawiło się sporo zadań, których wcześniej w samorządach nie było. Były to lata wyzwań, ale myślę, że daliśmy radę. Z pewnością wiele nas to nauczyło. Wiemy na przykład jak sprzedawać węgiel. Te wszystkie doświadczenia sprawiły, że człowiek chyba mniej się obawia, bo okazało się, że z różnymi sytuacjami możemy sobie wspólnie poradzić. Jak na pierwszą kadencję, to była ona ciekawa. Z wszystkiego trzeba wyciągnąć naukę na przyszłość. Gospodarka się zmieniła, społeczeństwo też. Z pewnością praca w samorządzie nie jest coraz łatwiejsza, a raczej w drugą stronę.

Jakie plany udało się zrealizować w gminie Turawa?

Na pewno budowa ścieżki pieszo-rowerowej była takim sporym przedsięwzięciem, które udało się wykonać. Przy tym zadaniu współpracowaliśmy ze starostwem powiatowym i Zarządem Dróg Wojewódzkich w Opolu.

Udało się również wyremontować sporo dróg i przeprowadzić termomodernizację budynków gminnych, takich, jak na przykład szkoła w Osowcu czy urząd gminy.

Realizowaliśmy też szereg programów dla mieszkańców. Tu prężnie działał Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Turawie, który sporo pieniędzy zewnętrznych pozyskał na działalność na rzecz mieszkańców. Poza tym wprowadziliśmy bezpłatną komunikację. Dużo działo się też w dziedzinie turystyki. Nasze jeziora stają się coraz bardziej popularne – organizowanych jest tu wiele wydarzeń, jest to też chętnie wybierane miejsce do odpoczynku.

W trakcie kadencji zwiększyliśmy też kwotę dofinansowania dla organizacji pozarządowych, a zadłużenie gminy zmniejszyliśmy z 8 do 2 milionów.

Jestem pewien, że to dobry czas dla gminy Turawa.

Są jakieś zadania, których nie udało się zrealizować?

– Z pewnością takim obszarem, w którym sporo jest jeszcze do zrobienia, jest melioracja. Tutaj trochę tematów uciekło nam ze względu na pandemię i wojnę, a także zmiany kadrowe. Obsługa klienta w urzędzie poprawiła się, ale mam świadomość, że i tu jeszcze jest praca przed nami. Sporo zmian dokonaliśmy w oświacie. Pytanie, czy wszyscy rodzice są z tego zadowoleni? Myślę, że tak, ale pewnie jeszcze wiele jest w tym zakresie do wykonania. Rosnące koszty oświaty są dla samorządów sporym wyzwaniem.

Docierają do mnie również takie sygnały, że mieszkańcy chcieliby, żeby wójt był bardziej dostępny. Ja musiałem sobie wypracować relacje z wojewodą, władzami województwa, przedstawicielami starostwa, z wszystkimi podmiotami, które mają wpływ na funkcjonowanie i rozwój gminy. Mam bardzo dużo spotkań, także poza urzędem, więc zwykle jest tak, że trzeba się umawiać i często na taką wizytę trzeba czekać nawet tydzień. Być może tutaj muszę sobie tak zorganizować ten czas, żeby być bardziej dostępny dla mieszkańców. Ale podkreślam, że każdemu, kto chce się spotkać, termin jest wyznaczany.

Co planuje Pan zrealizować w gminie Turawa w obecnej kadencji?

– Z takich najważniejszych inwestycji, to wymienię budowę hali sportowej w Zawadzie i boiska Orlik w Bierdzanach oraz modernizację dróg. Otrzymaliśmy dofinansowanie na remont ponad 20 dróg gminnych we wszystkich sołectwach. Jesteśmy w trakcie przygotowywania przetargu. To dziesięciomilionowa inwestycja.

Planujemy też rozwój bezpłatnej komunikacji gminnej. Z pewnością działać będziemy w obszarze turystyki i rekreacji, bo tu wyzwań nie brakuje – place zabaw, parkingi.

Nadal będziemy brać udział w programie „Czyste powietrze” i przeprowadzać termomodernizację budynków gminnych oraz wymieniać w nich źródła ogrzewania. Tych obiektów jest jeszcze sporo do zrobienia, bo są to zarówno świetlice, jak i budynki komunalne. Usługi remontowe to ogromny koszt, na dodatek bardzo szybko się zmienia, więc w tym temacie nawet planowanie jest trudne, ale sukcesywnie będziemy się tym zajmować.

Chcemy też utworzyć Centrum Usług Społecznych. Będzie się ono mieścić w budynku urzędu gminy. Planujemy zdobyć dofinansowanie na generalny remont tego obiekt. Będzie to szeroko rozumiana pomoc dla mieszkańców, w tym psychologiczna.

W kwestii planowanych inwestycji liczę na pieniądze, między innymi, z Krajowego Programu Odbudowy.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Reporterka. Pisze o tym, czym żyje powiat opolski. Absolwentka politologii na Uniwersytecie Opolskim. Miłośniczka podróży małych i dużych. Ponad wszystko uwielbia góry. Na górskich szlakach spędza większość wolnego czasu. Zdarza jej się śpiewać, głównie w chórze. Uwielbia czytać książki, a przy dobrej pogodzie - jeździć na rowerze.