Święta Bożego Narodzenia będą o wiele droższe od ubiegłorocznych. Inflacja nie oszczędziła też ryb, w tym karpia, którego nie może przecież zabraknąć na wigilijnym stole.
Opolski sklep rybny jeszcze negocjuje cenę żywego karpia, ale już wiadomo, że jego cena może być nawet o połowę wyższa od tej ubiegłorocznej.
– Dokładnej ceny jeszcze nie znamy, ale to może być powyżej 22 złotych za kilogram żywego karpia – spekuluje Grzegorz Zapotoczny, współwłaściciel Rybexu w Opolu. – Patroszony karp w sklepie kosztuje teraz 29 złotych za kilogram, ale będzie jeszcze droższy.
W ubiegłym roku na Opolszczyźnie ceny za kilogram żywego karpia oscylowały od 12 do 15 zł.
Duży producent karpia, czyli gospodarstwo rybackie w Niemodlinie, gospodarujące na 1 tys. hektarów, w tym roku cenę za kilogram żywego karpia ustalił na 22 złote. Nie odstrasza ona, bo pytających i kupujących coraz więcej. Chociaż do świąt dużo jeszcze czasu, to ludzie obawiają się, że przed Wigilią ryby jeszcze bardziej podrożeją.
W Niemodlinie podrożały też inne ryby. Cena amura to także 22 złote za kilogram żywej ryby. Natomiast tołpyga to 12 zł kilogram, lin 30 zł, a karaś 10 zł (jeszcze do minionej soboty kosztował 7 zł).
– Ceny są o wiele wyższe niż w poprzednich latach – potwierdza Zbigniew Mirowski, kierownik komórki organizacyjnej w Gospodarstwie Rybackim Niemodlin. – Ale koszty hodowli wzrosły, no i paliwo jest drogie, to wpływa na cenę. Nasz karp karmiony jest tylko zbożem od rolników, od ikry po ubój u nas wszystko odbywa się ekologicznie.
Gospodarstwo uruchomiło dawno zapowiadaną przetwórnię, więc można też kupić m.in. wędzone ryby.
– Nasza przetwórnia od końca listopada wypuści m.in. karpia wypatroszonego, pozbawionego także ości, bo do tego mamy specjalne urządzenie – mówi Zbigniew Mirowski.
Ale cena wypatroszonego karpia wzrośnie, a najdroższy jest karp maszynowo pozbawiony ości, kilogram kosztuje 35 złotych.
– Wyższa cena pozbawionych wnętrzności ryb wynika z kosztów utylizacji wnętrzności – tłumaczy Mirowski. – No i liczy się popyt i podaż. A karpia jest w tym roku zdecydowanie mniej, więc nawet inne gospodarstwa hodowlane, te nieduże, kupują teraz u nas ryby, żeby nie stracić swoich klientów.
Od początku października trwają karpiowe żniwa, czyli odłowy. Tegoroczne żniwa nie należą jednak do dobrych, bo karpia jest mniej.
– Materiału zarybieniowego brakowało nie tylko w Polsce, ale także na Węgrzech i Litwie – wyjaśnia Krzysztof Żmuda, ichtiolog. – Karp, zanim trafi na stół, to trwa trzy lata. Ponadto pogoda nie sprzyjała, bo 800 hektarów naszej hodowli opiera się na wodzie opadowej, z tym nie jest dobrze.
Przepis z Niemodlina na karasia poleca Zbigniew Mirowski
Pozbawianie łuski karasia jest proste i robi się to łyżką w wodzie, a nie nożem!
– Nie należy bać się też jego ości, przez które ryba jest mniej lubiana, bo jest na to sposób – mówi Zbigniew Mirowski.
Sos Wcześniej trzeba przygotować sos ze śmietany 30-proc., czterech łyżek dobrego majonezu, dodać sól, pieprz, suszonego estragonu suszonego i dużo zielonej pietruszki.
Karaś – Od ogona w kierunku głowy robimy delikatne cięcia, w odległości półcentymetrowej, to sprawi, że pozbawimy karasia ości – opowiada Zbigniew Mirowski.
Następnie mieszanką soli i czarnego pieprzu smarujemy zewnętrzne strony karasia, a do środka dajemy pieprz ziołowy.
Osiem małych cebul kroimy w pierścionki, podsmażamy na oleju. Podsmażoną cebulą „wypełniamy” brzuszki karasi i podsmażamy na patelni około 8-9 minut z każdej strony.
– Wtedy, pod wpływem temperatury, te ości miękną – tłumaczy Zbigniew Mirowski.
Następnie wkładamy do piekarnika na srebrnej folii i polewamy sosem. A jak się podpiecze, to sos zrobi się chrupki.
– Proszę mi wierzyć, to są delicje, do których można podać czarny ryż i koniecznie lampkę białego wina – dodaje pan Zbigniew.