Z Nicolą Stokłosą, sędzią piłkarską i lekkoatletką, o kobietach sędziujących mecze piłki nożnej, zamiłowaniu do sportu i pozowaniu w profesjonalnych sesjach zdjęciowych, rozmawia Tomasz Chabior.
Jak rozpoczęłaś swoją przygodę z sędziowaniem?
Sport towarzyszył mi od zawsze. Należałam do Szkolnego Klubu Sportowego, grałam w koszykówkę, piłkę ręczną i tańczyłam. W całym swoim życiu próbowałam już wielu dyscyplin… (śmiech) W pewnym momencie chciałam sprawdzić się jako sędzia piłki ręcznej. Jednak kolega podpowiedział mi, że lepiej jednak zostać arbitrem piłki nożnej, bo sezon trwa dłużej, a możliwości rozwoju i awansu są większe. Zrobiłam to i sędziuję już 5 lat.
Debiut w kobiecej elicie masz już za sobą!
Łatwiej awansować na sędzię ekstraligi [najwyższa kobieca liga w Polsce – przyp. red.] niż ekstraklasy [najwyższa męska liga w Polsce – przyp. red.]. Sędziujących mężczyzn jest w kraju bardzo dużo i latami muszą awansować z poziomu na poziom. Nas, kobiet, jest zdecydowanie mniej. Na przykład w województwie opolskim na ponad 250 sędziów przypada tylko 9 pań. Dlatego właśnie kobietom łatwiej przebić się do wyższej ligi, tym bardziej, że panowie rzadko sędziują kobiecą piłkę. Oczywiście nie można awansować do elity od razu, najpierw trzeba zdać egzaminy, które nie należą do najłatwiejszych.
W środowisku sędziowskim płeć ma znaczenie?
Absolutnie nie. Wszyscy jesteśmy równi i traktujemy się jak koledzy, bo przecież nimi jesteśmy. Wspieramy się i pomagamy sobie. Mogę na przykład zapytać innych sędziów o radę, przedyskutować z nimi trudną, sporną sytuację boiskową, podpytać o pewne kwestie przed egzaminami. Wszystko to odbywa się na koleżeńskich zasadach w dwie strony.
A jak to wygląda w terenie, gdy konfrontujesz się z piłkarzami, działaczami i kibicami?
To zależy od ich poglądów. Jedni oburzają się, że „baba przyjechała”, a inni reagują z entuzjazmem. Chociaż sędziujących kobiet jest coraz więcej, to wciąż są rzadkością. Może dlatego jedni cieszą się, gdy przyjeżdżamy na mecze, a inni patrzą na nas spod byka?
Piłkarze bardziej nas sobą panują?
Tak, pilnują się, szczególnie jeśli chodzi o język. Jak przeklną, to przeproszą. Z resztą to jest sport, to są emocje, to wszystko jest normalne i zrozumiałe. Ale i tak wielu osobom głupio „rzucać mięsem” przy kobiecie.
Usłyszałaś już słynne pytanie o spalonego?
Kiedyś tak, ale nie od piłkarza i nawet nie podczas meczu. Byłam wśród znajomych i powiedziałam, że jestem sędzią piłkarską. Wtedy ktoś mnie zapytał, czy wiem, co to jest spalony. Bez tego by się nie obeszło… (śmiech)
To chyba dobrze, że coraz więcej kobiet chwyta za gwizdek?
Ależ oczywiście! Często jesteśmy postrzegane jako osoby, które po prostu nie dadzą rady. Ale nas takie coś tylko motywuje! (śmiech). Może właśnie dlatego, że każda z nas na pewno kiedyś usłyszała, że kobieta nie podoła sędziowskiemu wyzwaniu, jeszcze bardziej chcemy sędziować. Robimy to z sukcesem, ale jednocześnie musimy łączyć to zadanie z innymi obowiązkami. To dlatego, że w ekstralidze kobiet nie ma kontraktów, które sędziowie dostają chociażby w męskiej ekstraklasie.
Jakie cechy charakteru powinna mieć dobra sędzia piłkarska?
Bardzo ważna jest odwaga, z czasem przychodzi również pewność siebie. Niebagatelną rolę odgrywają też zimna krew, chłodna głowa i wielki dystans do siebie. Trzeba być odpornym na krytykę zawodników, działaczy i kibiców, często zresztą nieuzasadnioną.
Masz swój sędziowski autorytet? Idolkę lub idola?
Nie mam. Różne są style sędziowania, sposoby zachowania i interpretacje boiskowych sytuacji. Dlatego staram się inspirować więcej niż jedną osobą i od każdej czegoś się uczyć. Nie zamierzam ograniczać się do jednego autorytetu, bo nie chcę nikogo kopiować. W swojej pracy wykorzystuję to, co podoba mi się w pracy innych sędziów. Od każdego biorę to, co najlepsze.
O czym marzysz jako sędzia?
Chciałabym poprowadzić mecz międzynarodowy. Obojętnie, czy grałyby kobiety czy graliby mężczyźni.
Powiedziałaś, że próbowałaś już wielu dyscyplin. Obecnie zajmujesz się dwiema.
Tak, oprócz sędziowania meczów piłkarskich, uprawiam lekkoatletykę, a dokładnie biegam, głównie przez płotki. Jestem zawodniczką AZS Politechniki Opolskiej i regularnie startuję w zawodach, między innymi w mistrzostwach Polski. Robię to już 8 lat.
Od czego się zaczęło?
Zawsze wychodziłam biegać, to przyjemne zajęcie. Gdy byłam jeszcze w liceum wygrałyśmy z koleżankami wojewódzkie zawody szkolne w sztafecie przełajowej i zakwalifikowałyśmy się na szkolne mistrzostwa Polski. Nie chciałyśmy źle wypaść, więc znalazłyśmy sobie trenera. Dziewczyny po zawodach rozstały się z lekkoatletyką, a ja kontynuowałam przygodę i przerzuciłam się na bieg przez płotki.
Skąd taki zapał do lekkoatletyki?
Zmęczenie, które towarzyszy mi po bieganiu, dostarcza mi solidnej dawki endorfin. To bardzo przyjemne uczucie, a szczęście potęgują kolejne dobre wyniki i poprawiane rekordy życiowe. Poza tym lubię środowisko lekkoatletów.
Nie samym futbolem człowiek żyje…
To prawda, sport ma wiele do zaoferowania i uważam, że każdy znajdzie coś dla siebie. Ja na przykład uwielbiam ruch w dowolnej postaci i z każdej dyscypliny biorę coś innego. Nie umiem wybrać jednej, ale na pewno na pierwszym miejscu są lekkoatletyka i piłka nożna. Jednak nie da się ich ze sobą porównać, ponieważ sport indywidualny i drużynowy to dwie różne rzeczy. Dla mnie różnica polega głównie na tym, że ze względu na moją rolę w piłce nożnej muszę być neutralna i zachowywać kamienną twarz, natomiast w lekkoatletyce mogę cały czas poprawiać wyniki, cieszyć się z nich i okazywać inne emocje. W dodatku umiejętności zdobywane podczas biegania, pomagają mi w roli sędzi – łatwiej mi zdawać egzaminy sprawnościowe i dotrzymywać tempa zawodnikom.
Sport to sposób bycia!
Otóż to! Poza tym bardzo rozwija. Każda dyscyplina zwiększa pewność siebie, poprawia zdrowie i daje mnóstwo radości. Uprawiając sport poznajemy też nowych ludzi i tworzymy wieloletnie przyjaźnie. W dodatku sędziowanie uczy też odpowiedzialności, trafnego podejmowania decyzji i dystansu do siebie.
Pozowanie w sesjach zdjęciowych jest równie przyjemnym zajęciem, co sędziowanie i bieganie?
Raz jestem wyłącznie sobą, innym razem sędzią, a jeszcze innym razem lekkoatletką. Natomiast pozując fotografom mogę wcielać się w jeszcze inne role i bardzo to lubię. Tutaj miejsca na kreatywność jest bardzo dużo. Poza tym takie zajęcie jest dla mnie miłą odskocznią i sposobem na zrelaksowanie się.
Długo już pozujesz?
Od czasów gimnazjum. Kiedyś, gdy lustrzanki wchodziły na salony, koleżanki fotografowały mnie i wysyłałyśmy zdjęcia na konkursy. Tak to się zaczęło, a potem rozwinęło. Zgłaszali się do mnie coraz bardziej doświadczeni fotografowie, a sesje stawały się coraz bardziej profesjonalne. Nie byłam do tego w pełni przekonana, ale zauważyłam, że ludziom się to podoba i zostałam przy tym.
W fotografii jest trochę jak w sporcie – dyscyplin mnóstwo, ale coś wybrać trzeba.
Najbardziej lubię sesje portretowe w plenerze, a najmniej pozowanie w studio. Plener daje mnóstwo świetnych możliwości, choć wielu kwestii nie da się zaplanować. Można jednak wybrać piękne miejsce, przewidzieć odpowiednie warunki pogodowe i wykonać kilka przyjemnych dla oka kadrów. Natomiast studio zwyczajnie ogranicza do pomieszczenia wyposażonego w tło i lampy studyjne.
Sędziujesz, biegasz, pozujesz. Jesteś też świeżo upieczonym inżynierem!
W lutym obroniłam pracę inżynierską na kierunku zarządzanie i inżynieria produkcji na Politechnice Opolskiej. To techniczny kierunek, po którym mogę planować produkcję i procesy okołoprodukcyjne cięższych podzespołów. Obecnie jestem na stażu w jednej z opolskich firm, która produkuje wymienniki ciepła. Kontynuuję też naukę na studiach magisterskich, na tym samym kierunku.
Masz co robić…
Gdy jest się młodym, warto stawiać na rozwijanie swoich zainteresowań. Lubię to wszystko, czym się zajmuję, bo gdyby było inaczej, nie robiłabym tego. Niektórzy twierdzą, że warto od razu się ukierunkować i skupiać się tylko na jednej rzeczy. Jestem nieco innego zdania. Im więcej robisz, tym więcej masz możliwości wyboru. Lepiej mieć kilka alternatyw, coś wiodącego, z czego można żyć, oraz hobby, które uszczęśliwia. Może kiedyś właśnie ta pasja stanie się wiodącą alternatywą?
Czego na koniec mogę Ci życzyć?
Jako sędzi samych dobrych decyzji, jako lekkoatletce satysfakcjonujących wyników, a jako po prostu Nicoli – zdrowia w tych ciężkich czasach.
Dziękuję za rozmowę.