Mimo, że wciąż mamy lato, drzewa gubią już liście. W warunkach suszy hydrologicznej mają coraz trudniejszy dostęp do wody. Zaczynają schnąć całkiem młode brzozy. Grzyby i szkodniki atakują jesiony i lipy. Grozi nam utrata rodzimej bioróżnorodności.
Drzewa zaczynają gwałtownie reagować na zmiany klimatu
– To, co się dzieje jest zatrważające. W tej chwili gołym okien widać, w jakim kierunku zmierzają zmiany klimatu i jak bardzo są dynamiczne. Z ich konsekwencjami – upałami i suszą nie radzą sobie duże drzewa z solidnym systemem korzeniowym. Wyraźnie widać, jak na ostatnią falę upałów i długotrwałą suszę zareagowały duże lipy. Osłabione, są teraz masowo atakowane przez patogeny. Jeszcze gorzej radzą sobie młode drzewka – mówi Grzegorz Ostromecki, ekolog i miejski aktywista i dodaje:
– W wielu miastach punkt krytyczny zasobów zieleni już dawno został przekroczony. Stało się tak dlatego, że w wyniku nadmiernych wycinek i likwidowania całych połaci zielonych enklaw zaburzona została równowaga i zmniejszył się stosunek powierzchni chłonących wilgoć i działających jak klimatyzatory otaczającego je betonu. To przełożyło się bezpośrednio i niemal natychmiast na eskalację niekorzystnych zjawisk związanych z suszą.
Fot. Anna Plewa
Wody mamy w Polsce coraz mniej
– Wielkoskalowe opady w naszym kraju mieliśmy około trzy miesiące temu – mówi ekolog. – Nie możemy mylić ich z opadami konwekcyjnymi, czyli tymi, które występują na frontach atmosferycznych, czy w wyniku wykształcania się chmur burzowych. W wielu regionach kraju mieliśmy też kolejną suchą, niemal bezśnieżną zimę, która nie pozwoliła na odbudowanie się rezerwuaru wodnego, wód głębinowych i podskórnych.
– Ponadto cały czas mamy do czynienia z masową deforestacją, z bezmyślną gospodarką wodną, z melioracją, czyli błyskawicznym odprowadzeniem wody, która powinna zostać na miejscu, a którą odprowadzamy do rzek, a następnie do morza. Naukowcy biją na alarm, że wody jest coraz mniej, zwłaszcza wody pitnej. Widać jednak, że nie wszyscy biorą sobie to do serca i zdają sobie z tego sprawę. Wodę marnujemy chociażby polewając beton za pomocą kurtyn wodnych.
Jak tłumaczy Grzegorz Ostromecki, gdy padają ulewne deszcze, w zabetonowanych miastach dochodzi do zjawiska spływu powierzchniowego.
– Gwałtowne opady nie zdążą przeniknąć przez głębsze warstwy gleby lecz natychmiast spływają bądź odparowują. Warunki stają się coraz mniej korzystne, rezerwuar wodny w miastach już praktycznie nie istnieje. To zjawisko pogłębia niszczenie zieleni w miastach. Na przykładzie Opola widzimy, ile jej w ostatnich latach ubyło.
Młode drzewa nie radzą sobie z upałami i suszą
– Nowe nasadzenia mają ogromny problem z przyjęciem się i obumierają, ponieważ ze względu na mały, nie wykształcony jeszcze w pełni system korzeniowy ich zdolność do adaptacji w tak skrajnie trudnych warunkach ma swoje granice. Jeśli cofniemy się choćby o 10 lat, zobaczymy jak wiele się zmieniło i jak trudna jest teraz pielęgnacja młodych drzew, które potrzebują o wiele obfitszego nawadniania. Niestety, tnąc starodrzewy i zabetonowując miasta, będziemy zmuszeni zużywać znacznie więcej wody, której coraz dotkliwiej nam brakuje – mówi ekolog.
Utrzymanie zieleni w miastach generuje coraz wyższe koszty. – Jednak musimy je ponieść, jeśli chcemy uratować cokolwiek z różnorodności biologicznej naszych miast i jeśli chcemy w nich nadal w miarę komfortowo i normalnie żyć.
Jak przekonuje Grzegorz Ostromecki, zmian, które już nastąpiły nie da się odwrócić szybko. – Możemy jedynie złagodzić ich skutki. Natychmiast powinniśmy odstąpić od betowych projektów, które wciąż są wdrażane w polskich miastach. Włodarze zachłysnęli się środkami unijnymi, jednak w tej chwili Unia Europejska zaczyna kwestionować sposób wydawania tych środków. Niestety dzieje się to już poniewczasie, kiedy mnóstwo pieniędzy zostało w tak absurdalny sposób roztrwonionych i nie przysłużyło się rozwojowi.
– Na chwilę obecną nie zauważyłem żadnej zmiany w polityce klimatycznej, chociażby mentalnej, jeśli chodzi o postrzeganie najbliższego środowiska, w którym żyjemy, a nawet większej zmiany jeśli chodzi o zrozumienie zmian klimatu. Ekolodzy od lat mówili, o tym, co się wydarzy, jakie sprzężenia za sobą pociągnie i do czego doprowadzi nieodpowiedzialna polityka, z którą cały czas mamy do czynienia. Pustynię z zielonego miasta można zrobić szybko i relatywnie tanio, natomiast przywrócenie stanu pierwotnego, czyli normalności wymaga czasu i ogromnych środków – podsumowuje ekolog.
Fot. Grzegorz Ostromecki