W kolejnej odsłonie naszego cyklu rozmawiamy z Barbarą Czają, sołtys wsi Sołectwa Domaradz, prezeską Stowarzyszenia Sołectwa Domaradz oraz KGW w Paryżu. Prywatnie żoną i mamą trójki dzieci, która łączy pracę zawodową, życie rodzinne i działalność społeczną.
Jak zaczęła się Pani działalność społeczna?
Pochodzę z miejscowości Kopalina, przez kilka lat mieszkałam w mieście, 18 lat temu wróciłam w moje rodzinne strony i od tego czasu mieszkam w Paryżu. Zaczęło się od plecenia koron dożynkowych, razem z ciocią pomagałyśmy dziewczynom i można powiedzieć że zostałam wytypowana , żebym zgłosić się na sołtyskę. Mieszkańcy mnie wybrali i tak już będzie 8 lat jak piastuję to stanowisko. Jako sołtyska mam pod sobą sześć wiosek: Domaradz, Paryż, Jagienną, Żabieniec, Kozuby i Świerczowskie.
To musi wiązać się z ogromem pracy
Jako sołtys, opiekując się sześcioma wioskami, na brak obowiązków zdecydowanie nie narzekam. Jest bardzo dużo spraw organizacyjnych, mieszkańcy dzwonią, dopytują o różne rzeczy. Dodatkowo zadania w Stowarzyszeniu i KGW, gdy przychodzi sezon letni i jest realizacja projektów faktycznie czasem zaczyna brakować dnia.
Na szczęście mam wsparcie mieszkańców, rady sołeckiej ochotniczej straży pożarnej w Domaradzu i oczywiście zawsze mogę liczyć na gminę oraz GOKSIR, którzy wspierają naszą działalność.
A jak było na początku?
Na początku najbardziej bałam się czy poradzę sobie organizacyjnie, to jest sześć wiosek, mieszkańcy każdej z nich mają swoje potrzeby, oczekiwania, martwiłam się czy sprostam i uda mi się spełnić wszystkie ich prośby.
A co na to Pani rodzina?
Mąż bardzo mi pomaga, jest moją podporą i zawsze mogę na niego polegać. Nie raz faktycznie mam za dużo na głowie i te nerwy przenoszę do domu, ale nigdy nie było sytuacji żeby mąż odmówił mi pomocy. Choć, słyszałam już, że mój telefon zostanie skonfiskowany bo teraz jest czas dla rodziny (śmiech).
Można też powiedzieć, że moja najmłodsza córka jest moją prawą ręką, która już od urodzenia uczestniczy ze mną w spotkaniach, przygotowaniach do festynów. Czasem mieszkańcy się śmieją, że rośnie moja następczyni.
Jak wygląda Pani dzień?
Zawożę córkę do przedszkola, starsze dzieci jadą do szkoły, ja do pracy. Jeśli mam do załatwienia jakieś sprawy to często prosto po pracy jadę do Urzędu Gminy, czasem nieraz nawet w trakcie pracy, odwiedzają mnie mieszkańcy z jakąś prośbą. Koleżanki czasem się śmieją, że nawet nie mam czasu zjeść. Gdy wracam do domu to wiadomo, obowiązki rodzinne, nieraz mam spotkania organizacyjne lub wyjazdy, albo nieraz zajmuję się projektami i jeżdżę na zebrania z mieszkańcami jeśli jest potrzeba. Czasem już brakuje mi miejsca w kalendarzu (śmiech).
Znajduje Pani czas dla siebie, co lubi Pani wtedy robić?
W wolnych chwilach uwielbiam spędzać czas z rodziną, nieraz, gdy mamy wolny dzień to organizujemy jakiś wypad w góry. Lubię słuchać muzyki, różnych styli, zresztą moja córka odziedziczyła to po mnie. A gdy już naprawdę mam więcej czasu to czytam książki.
Skąd siła na to wszystko?
Ja lubię pomagać, potrafię się dobrze zorganizować, godzić życie rodzinne, zawodowe i moją działalność społeczną. Czasem sama się zastanawiam skąd mam na to energię i chyba chodzi o to żeby lubić to co się robi. To jest wspaniałe uczucie kiedy mogę komuś pomóc, zrobić coś dla mieszkańców, oni są zadowoleni, a przede wszystkim ja jestem zadowolona, że dałam radę. Czasem bywa ciężko nie powiem, ale jest też mnóstwo dobrych chwil.
Jakie ma Pani plany na przyszłość?
Jeśli mieszkańcy będą chcieli to obejmę stanowisko sołtyski na następną kadencję, jest jeszcze sporo spraw. Często nie da się zrobić czegoś od razu, potrzeba czasu i cierpliwości. Może kiedyś, ktoś wspomni, będąc w jednym z tych miejsc lub idąc wyremontowaną drogą, że była taka pani sołtys, której z pomocą gminy, rady sołeckiej i mieszkańców, udało się to stworzyć.
Chcę rozwijać nasze wioski, tworzyć place zabaw dla dzieci, altany, miejsca gdzie mieszkańcy mogą się spotkać i zintegrować. Kontynuować organizację naszych festynów i wydarzeń dla mieszkańców.
Czego można Pani życzyć?
Przede wszystkim zdrowia, wytrwałości, pogody ducha i oczywiście dalszego wsparcia ze strony mieszkańców.
Dziękuję za rozmowę.