W kolejnej odsłonie naszego cyklu rozmawiamy z Kamilą Sebastian, pełniącą obowiązki dyrektorki Gminnej Biblioteki Publicznej w Pokoju.
Na początek proszę opowiedzieć kilka słów o sobie…
Z gminą Pokój jestem związana od 2010 roku, od 2014 roku zaczęłam pracować w szkole, a pod koniec 2017 przejęłam zarządzanie biblioteką. Jak widać jestem tu do dziś, choć z dwuletnią przerwą, kiedy to byłam na urlopach macierzyńskich. Skończyłam filologię polską i moim marzeniem od zawsze była praca z dziećmi, nauczanie, życie potoczyło się trochę inaczej. Choć nie do końca, prowadzę zajęcia z dziećmi z Ukrainy.
Najważniejsze, że spełniam się na tym stanowisku i mam tutaj dużo kontaktu z dziećmi, bo młodych czytelników nam nie brakuje. Prowadzimy też bardzo dużo zajęć dla dzieci i mówiąc nieskromnie, mam wrażenie, że one nas uwielbiają (śmiech).
To pewnie pochłania bardzo dużo energii i czasu?
Tak, ponieważ tutaj wiele robimy samodzielnie, wyjątkiem są tylko zajęcia z języka angielskiego. A wszystkie zajęcia stałe – czytelnicze, hafciarskie, plastyczne, tzw. biblioteczny miszmasz – gdzie np. ostatnio dzieci wycinały postacie z dyni, przygotowujemy i prowadzimy same. Oczywiście zapraszamy też gości, którzy dzielą się swoimi pasjami oraz umiejętnościami, jednak są to sporadyczne spotkania organizowane podczas ferii czy wakacji. Robią to najczęściej zupełnie za darmo, za co jestem im ogromnie wdzięczna.
Ba, nawet remonty, chociażby w filiach, robimy w miarę naszych możliwości, ostatnio malowałyśmy ściany. Gdy zmieniła się lokalizacja biblioteki, to włożyłyśmy w to ogrom siły fizycznej, przenosiłyśmy książki, wyposażenie biblioteki, czy część regałów. Dlatego mogę szczerze powiedzieć, że to spory nakład pracy i oczywiście czasu. Pracujemy od 8 do 18, ja staram się być już chwilę po 8. W domu też często pracuję, szukam inspiracji, wymyślam różne formy warsztatów, czytam artykuły. Jak widać praca się opłaca, ponieważ jesteśmy jedną z przodujących bibliotek w naszym powiecie.
Czy trudno jest pogodzić życie zawodowe z rodzinnym?
Jest to dość trudne, mam w domu zbuntowaną nastolatkę i dwoje małych dzieci, jak wiadomo czasem muszę brać urlop opiekuńczy bo są np. chore. W tym czasie, odbieram mnóstwo telefonów, bo nawet wtedy chcę być w kontakcie z moimi dziewczynami z biblioteki. Dyrektor cały czas ma coś do zrobienia, przeanalizowania, każda decyzja która jest podejmowana pod moją nieobecność musi być skonsultowana. Nie jest to łatwe, ale ma nadzieję, że z czasem, gdy dzieci podrosną, będzie lepiej.
Bliscy nie protestują?
Śmieję się, że mój mąż już nie może słuchać o mojej pracy, bo wiadomo człowiek przynosi do domu problemy. Gdy się zarządza jakąkolwiek jednostką to napotyka się czasem komplikacje. Na stanowisku kierowniczym trudno jest podzielić czas na rodzinę i pracę, dlatego mąż często próbuje sprowadzić mnie na ziemię, przypomina że pracę zostawiamy w pracy, a dom jest domem. Nie zawsze mu się udaje, ale jestem wdzięczna, że próbuje.
Ale dobrych chwil jest więcej…
Myślę, że jest ich mnóstwo, zwłaszcza kiedy dzieci przybiegają i nas przytulają albo przynoszą nam rysunki. Ostatnio jedna dziewczynka przyniosła nam rysunek złotej kaczki, to było niesamowicie wzruszające bo zrobiła go na podstawie książki, którą przeczytała. Jeszcze dodała wręczając go, że bardzo nam dziękuje za książki i za to, że jesteśmy. To są przepiękne momenty w mojej pracy. Bardzo też miłe było gdy podczas zeszłorocznej sesji rady gminy jeden z radnych wstał i podziękował nam za naszą działalność, pracę na rzecz rozwoju czytelnictwa czy to że dowozimy książki osobom, które do biblioteki nie są w stanie przyjść o własnych siłach.
Czy sukces tkwi w odpowiednim zespole?
Tak i myślę, że bez pomocy moich współpracownic, od bibliotekarek po księgową, byłoby mi o wiele trudniej, one wykonują kawał dobrej roboty np. zajmują się przeniesieniem naszych zbiorów do systemu, tak by wypożyczanie książek odbywało się za pośrednictwem komputera. Przede wszystkim dzielimy się obowiązkami i pracujemy według ustalonego planu, choć zdarzają się całkiem spontaniczne pomysły. Ostatnio zorganizowałyśmy dzień z Harrym Potterem. Przyznam szczerze, że odzew był rewelacyjny, a nasza biblioteka wyglądała niesamowicie magicznie. Chciałabym zaznaczyć, że to wszystko dzięki temu, że pracujemy wspólnymi siłami.
W tym zawodzie trzeba kochać czytanie, ma Pani ulubionego autora?
Trudno stwierdzić, choć mam kilka takich „książek perełek”, do których często wracam. Dla przykładu Traktat o łuskaniu fasoli – Wiesława Myśliwskiego, piękny traktat o filozofii życia. Z autorów zagranicznych bardzo lubię powieści Williama Whartona i Carlosa Luiz Zafona, no i tak jak wspominałam autorów kryminałów jak np.Larsson czy Lackberg. Uwielbiam Dziady, Adama Mickiewicza, które są dla mnie najistotniejszym polskim dziełem.
Jakie ma Pani plany na przyszłość?
Działać, pozyskiwać czytelników, chciałabym w przyszłości żeby udało nam się rozwinąć zajęcia nie tylko dla dzieci, ale też dorosłych. Przed biblioteką planujemy postawić budkę bookcrosingową, tak aby każdy mógł zabrać książkę i poczytać ją gdziekolwiek. Marzy mi się też nowa lokalizacja, więcej przestrzeni, tak by można było stworzyć prawdziwą czytelnię, organizować w niej spotkania przy kawie i prowadzić dyskusje o książkach i nie tylko. Taka biblioteka z prawdziwego zdarzenia.
Czego w takim razie można Pani życzyć?
Siły, więcej czasu na rozwój osobisty oraz zawodowy i oczywiście zdrowia. Myślę też, że życzyłabym sobie i wszystkim, żeby ludzie nawzajem bardziej się szanowali.
Chciałaby Pani życzyć coś naszym Czytelnikom?
Oczywiście żeby częściej sięgali po książki i nas odwiedzali.
Dziękuję za rozmowę.