W kolejnej odsłonie naszego cyklu „Kobiety Pokoju” rozmawiamy z Krystyną Piekarską, która czwartą kadencję piastuje stanowisko sołtyski wsi Ładza.
Jak długo mieszka Pani w Ładzy?
W Ładzy mieszkam od urodzenia, nawet się tu urodziłam, więc to już sporo czasu. Moim zdaniem mieszka się tu bardzo dobrze, nie wyobrażam sobie mieszkania gdzieś indziej.
Jak to wszystko się zaczęło?
Nie od razu objęłam stanowisko sołtysa, zawsze starałam się pomagać, działać jeśli można było coś zrobić, to brałam w tym udział. Wcześniej mało się tu działo, ktoś musiał przejąć stanowisko sołtysa i zacząć działać, więc podjęłam się tego zadania. Na początku bałam się, wiadomo jak to jest, człowiek nie był z tym obeznany. Starałam się jak mogłam, na samym początku powiedziałam „ja wam nic nie obiecuję, co będziemy mogli zrobić to zrobimy”. Sołtysem jestem czwartą kadencje, zasiadam też w radzie gminy, tam już jestem trzecią kadencję.
Początki były trudne?
Pamiętam jak zaczęłam sołtysować to było w marcu bodajże albo kwietniu, a już w maju robiliśmy pierwszy festyn. Wtedy nie mieliśmy, praktycznie nic – stare krzesła, stare stoły, które zostały po dawnej szkole. A jednak festyn udał się świetnie i to nas zmobilizowało do dalszej pracy.
Sama jednak nie zrobiłabym wiele, na szczęście mam dobrą radę sołecką i to dzięki niej wszystko tak dobrze funkcjonuje. Jesteśmy bardzo zgrani, mamy też u nas w Ładzy stowarzyszenie „Odnowa Wsi Ładza”, którego też jestem członkiem, staramy się robić jak najwięcej. Pracownicy z gminy również są nam bardzo pomocni. Cieszę się, że mamy tak duże wsparcie z urzędu gminy, to jest ogromna pomoc, bez której nie moglibyśmy za wiele zrobić.
A jak zareagowała rodzina?
Mogę liczyć na ich pełne poparcie i wsparcie. Choć czasem pytają „Mamo no czemu akurat Ty musiałaś zostać sołtysem? Jest tyle innych osób” (śmiech). Zawsze odpowiadam, że ktoś musiał to przejąć i rozkręcić.
Czasem się zastanawiam jak człowiek temu podołał, że zajmował się dziećmi, chodził do pracy, był sołtysem i jeszcze znajdował czas dla siebie. (śmiech)
Zdarzają się zgrzyty?
Wiadomo, że mamy swoje potrzeby jako mieszkańcy, każdy ma też swoje wymagania. Czasem trudno sołtysować w takiej wiosce, zdarzają się pretensje, mieszkańcy płacą podatki i oczekują żeby pewne rzeczy zostały zrobione. Staram się w miarę możliwości te wymagania spełniać, pomóc każdej osobie, która tej pomocy potrzebuje.
Powoli, ale do przodu
Można powiedzieć, że mamy już sporo rzeczy bardzo ładnie zrobione, prawie wszystkie ulice pokrywa asfalt, została jeszcze jedna ulica, ale już nad tym pracujemy. Mieszkańcy mają dostęp do Internetu, którego wcześniej nie było, na finiszu jest też budowa świetlicy wiejskiej. Mamy jeden plac zabaw, ale za pośrednictwem Stobrawskiego Parku Krajobrazowego ma powstać też drugi.
Każdego roku przeważnie w maju, robimy festyn, ostatnio przez pandemię nie mogliśmy, ale kto wie może w tym roku w czerwcu uda nam się jeszcze coś zorganizować. Świetnie układa się również współpraca ze Stobrawskim Parkiem Krajobrazowym, który wspiera nasze działania, organizuje różne
konkursy, warsztaty, wydarzenia takie jak Noc Sów, warsztaty florystyczne na które mieszkańcy chętnie się zapisują.
Planów też jest sporo…
Chcemy dużo, organizować przeróżne warsztaty, spotykać się, założyć jeszcze koło gospodyń wiejskich. Brakuje nam tej świetlicy to jest podstawa żebyśmy mogli coś zorganizować. Pandemia pokrzyżowała nam wiele planów i teraz praktycznie od nowa musimy rozkręcić naszych mieszkańców, wyciągnąć ich z domów i zaangażować w życie społeczne. U nas jest też sporo starszych ludzie, brakuje młodzieży, dużo osób wyjechało za granicę, ale staramy się integrować wszystkich.
Mamy w planach odnowienie ulicy wiejskiej to była pierwsza ulica, która została wyasfaltowana. Obecnie jest w kiepskim stanie, więc staramy się pozyskać jakieś pieniądze żeby wyremontować chodnik przede wszystkim, bo obecny jest bardzo zniszczony. Mamy siłownię, gdzie jeszcze jest dużo do zrobienia, planujemy zrobić nowy plac zabaw, chcemy razem ze stowarzyszeniem postawić wiatę grillową żeby ludzie mogli usiąść, odpocząć, spotkać się.
Zostały mi jeszcze 2 lata do końca kadencji, więc przyda się energia do sołtysowania, żeby jeszcze te naszą wioskę rozruszać.
Skąd czerpie Pani siłę?
Nie wiem trudno mi cokolwiek powiedzieć, może dlatego że jest jeszcze zdrowie to są chęci i siły. Staram się być sprawna, nie zasiedzieć się, to najważniejsze.
A odpoczynek?
Lubię przede wszystkim bardzo często przebywać w lesie, to mnie po prostu uspokaja. Staram się odpoczywać, ale czasami człowiek nie ma czasu na odpoczynek, przychodzi koniec dnia, a ja myślę: jeszcze chciałam tyle zrobić, ale się nie udało. Oglądam różne filmy, seriale historyczne czasem przyrodnicze. Co roku uczestniczę też w naszym festiwalu weberowskim.
Podejmie się Pani kolejnej kadencji?
Tak, chciałabym kontynuować prace, póki co siły są. Mam zaplanowane działania, których nie uda się zrealizować do końca obecnej kadencji, a zależy mi aby założone prace doprowadzić do końca.
Dziękuję za rozmowę.