Kantyna Do Stołu Marsz to „nowe” miejsce na kulinarnej mapie Prudnika. Restauracja wcześniej znana jako Ukradli Talerze mieści się w koszarach. Kuchenną rewolucję przeprowadziła tu Magda Gessler. Jak wyglądała wizyta ekipy telewizyjnej zza kulis?
– To najbardziej „crazy” miejsce, w jakim dotąd byłam – krytykowała już przy wejściu wystrój Ukradli Talerze Magda Gessler, która przemierza Polskę, nadając drugie życie podupadającym lokalom. – Tu nie tylko ukradli talerze, ale kucharzom ukradli też poczucie smaku! – krzyczała, zrzucając z impetem zamówione danie z kaszy polanej „ohydnym” tłuszczem, rozpadającej się rolady śląskiej z marynowaną papryką i buraczków.
Słynną restauratorkę, jako „ostatnią deskę ratunku”, do Prudnika wezwali kucharze hobbyści Kamil i Daniel – przyjaciele i właściciele feralnego miejsca. Po sukcesie cateringu dietetycznego i niedużego nyskiego lokalu, w którym dania serwowali na jadalnych talerzach z otrębów, większy lokal – w Prudniku – świecił pustkami.
– Nasze zmienne menu okazało się za bardzo „fit”. Liczyliśmy, że ludzi skuszą chociaż imprezy w klimacie lat 80. i 90., ale to też nie wypaliło – mówi Kamil Jeleński, który pewnej nocy wysłał wiadomość e-mail do Magdy Gessler, prowadzącej program „Kuchenne Rewolucje”.
– To był w sumie kawał… – wspomina. – Nie mieliśmy już nic do stracenia i chcieliśmy zamykać biznes. Gdy po kilku dniach ludzie z TVN dzwonili na recepcję, to u nas myśleli, że to żart, i się rozłączyli, ale mnie coś tknęło i oddzwoniłem. Miesiąc po tym byliśmy już po „rewolucjach”.
Najpierw na miejsce przyjechała ekipa telewizyjna zrobić rozeznanie. – Za kilka dni, tuż przed Wielkanocą, pani Magda już była u nas. Do tego nie dało się przygotować! – opowiada. – Przez cztery dni mieliśmy tu taki żywioł, że nawet nie zwracaliśmy na te kamery uwagi. To był ogromny stres, ale postawiliśmy wszystko na jedną kartę i spróbowaliśmy.
Magda Gessler skrytykowała ich pomysł na „zdrowe jedzenie”. – Tu nie ma co jeść, a personel jest niezorganizowany. W waszych potrawach brakuje masła i tłuszczu, a ten piec to jest w ogóle do wyrzucenia – wyliczała.
Metamorfoza doskonała?
– Zgodnie z koncepcją pani Magdy nawiązaliśmy do historii tego miejsca. Lokal mieści się na terenie koszar wojskowych. Zmieniliśmy więc klimat, kolor ścian. A menu na tradycyjne, duże i sycące posiłki. Tak jak w wojsku – mówi z uśmiechem Kamil Jeleński.
Od teraz – już w Kantynie Do Stołu Marsz – daniem popisowym jest bigos z dziczyzną w chlebie, 30-centymetrowe schabowe, pasztetowa, zupa porowa i galaretka piwna z koglem-moglem.
– Pod koniec października, po emisji odcinka, waliły tu tłumy. Nasz dzień kończył się nad ranem, a ludzie stali przed wejściem po 2–3 godziny – relacjonuje właściciel. – Jesteśmy dobrej myśli. Na razie ruch nam się zwiększył, wszyscy się nami interesują. Opinii jest masa, czekamy na te pozytywne i negatywne. Chcemy być jeszcze lepsi.
Gessler uczy pokory?
– Nikt z nas do niedawna nie wierzył w to, co się wydarzyło. Czuliśmy się jak w filmie. Element zaskoczenia i krytyka były ogromne, ale postawiliśmy na autorytet – mówi. – Dotąd gotowaliśmy z pasji. A pani Magda uczyła nas spokoju, cierpliwości, no i podstaw takich jak to, że zwykły wywar na zupę to receptura, która wymaga nawet siedmiu godzin.
Precyzji i wyciszenia – w kuchni, jak i w budowaniu zespołu – uczyli się też na prudnickim Obuwniku, biorąc udział w… zawodach łuczniczych. – Zostaliśmy sprowadzeni na ziemię i na masło – śmieje się Daniel Homentowski, właściciel.
TVN w Prudniku. I co dalej?
Dzięki udziałowi w hitowej produkcji TVN i Prudnik miał swoje pięć minut. Wizyta ekipy telewizyjnej wprowadziła powszechne podniecenie – w mieście bogatym turystycznie, leżącym tuż przy czeskiej granicy. Jak je wykorzystano?
– Mieliśmy masę telefonów, pytań, ludzie byli po prostu ciekawi, jaka jest pani Magda, co dzieje się poza kamerami – opowiada Kamil Jeleński. – A ona zachwycała się naszymi lokalnymi producentami, jakością wędzonek, mięsiw, nabiału, innych.
Właściciele lokalu uważają, że odnieśli wrażenie, iż miasto mogło lepiej wykorzystać kuchenną rewolucję Magdy Gessler. – Nikt z promocji miasta nawet z nami nie rozmawiał. Tymczasem my, zwykli pasjonaci gotowania, pojawiliśmy się w wielu lokalnych i polskich mediach, udzieliliśmy masy wywiadów i promujemy region, zaczynając od TVN, przez „Pudelka” po „Fakt”. Jesteśmy dowodem na to, że nigdy nie można rezygnować z marzeń.