Każdy się spieszy, bo teraz wszystko jest pędem. – Nie jestem inna, u mnie też wszystko w pośpiechu, ale po to, żeby codziennie usiąść do haftowanych obrazów. Dopiero wtedy spokojnie mogę zasnąć – mówi Elżbieta Osysko z Krapkowic.

Ludzie. Świat w pędzie dryfuje, a pani Ela haftujeObrazy pani Eli nie są pędzlem na płótnie malowane, ale igła z nitką sprawia, że emocje odbiją się na kanwie (rodzaj płótna). Ktoś nawet wyliczył, że trzeba średnio 148 razy przekłuć igłą płótno, zanim powstanie centymetr kwadratowy takiego „malowanego” igłą obrazu. Dlatego „148” zatytułowano jej wystawę.

Ulubionym tematem pani Eli Osysko są pejzaże, mówi, że coś ją złapie za serce i zostawia ślad w pamięci. Wtedy przenosi to na płótno… haftując. Tymi haftowanymi na pęczki obrazkami, jak mówi, obdarowywała bliskich. Ale tak było, zanim trafiła do krapkowickiego Stowarzyszenia Twórców i Artystów „Pasja”, skupiających reprezentantów różnych dziedzin sztuki.

Tak powstała jej wystawa „148” w krapkowickiej Galerii „Studnia”.

– Ludzie mają swoje pasje i zainteresowania, a kiedy potrafią przedstawić swoje emocje, to już wielka sprawa – podkreśla Adam Holinej, prezes krapkowickiego Stowarzyszenia Twórców i Artystów „Pasja”, skupiającego pasjonatów, ale też artystów ze Związku Polskich Artystów Plastyków.

Sianokosy, Bitwa pod Grunwaldem, Cyganka, Zakochana i pejzaże zimowe, takie obrazy pani Eli trafiły na wystawę „148”.

– Bitwa pod Grunwaldem to zaledwie fragment tego dzieła, ale w Polsce krzyżykowo już odtworzono je w całości – zauważa pani Elżbieta. – Pięćdziesiąt osób przez rok go haftowało, każdy miał przestrzeń metr na metr, miały w tym udział dwie osoby z Krapkowic. Wtedy obserwowałam to w telewizji, zanim trafiłam do naszego stowarzyszenia.

Ludzie. Świat w pędzie dryfuje, a pani Ela haftujeAle to nie jedyny projekt, w którym brały udział osoby z tego krapkowickiego stowarzyszenia.

Adam Holinej mówi o jeszcze innych dziełach Jana Matejki, odtwarzanych w hafcie. – Był też „Sobieski pod Wiedniem”, a drugi projekt to „Zamojski pod Byczyną”, zaginione dzieło Matejki – dodaje prezes krapkowickiego stowarzyszenia. –A kunszt naszej Eli Osysko był tam bardzo wysoko oceniony.

„Zakochana” przez 19 lat

Elżbieta wiele haftowanych tematów odwzorowuje od europejskich malarzy. Najbliższy sercu autorki, który trafił na wystawę „148”, jest obraz krzyżykowy „Zakochana”. Powstawał najdłużej, bo dziewiętnaście lat. Kanwa w tym obrazie jest wyjątkowo drobno tkana, a haft tak „mikroskopijny”, że trudno go dostrzec gołym okiem.

Ludzie. Świat w pędzie dryfuje, a pani Ela haftuje– Tak długo, bo w międzyczasie haftowałam wiele innych obrazów, ale do tego z przyjemnością wracałam – wyjaśnia pani  Elżbieta.

„Zakochana” została odwzorowana od Sophie Anderson, tworzącej na przełomie wieku XIX i XX, znanej z sentymentalnych obrazów i charakteryzujących się dbałością o szczegóły. Tak, jak na obrazkach pani Elżbiety, gdzie każdy szczegół jest mocno akcentowany.

– Coś w tej malarce jest szczególnego, a w jej obrazie zatrzymana chwila, która już nigdy się nie powtórzy – mówi pani Elżbieta. – Malarka nie tylko w tym obrazie oddaje klimat, ale sprawia, że chwila trwa…

– Zanim zaczynam haftować, przeliczam oczka na dziesięć centymetrów, im więcej oczek, tym bardziej wyraźny jest obraz, tym więcej razy przekłuwam kanwę – dopowiada. – Więc te 148 oczek to jest średnia, bo może ich być zdecydowanie więcej.

Wtedy ścieg krzyżykowy umyka oku i zlewa się w cały obraz.

Artystyczna dusza

Tak było od zawsze. W dzieciństwie dużo chorowała, a w łóżku wokół niej były kredki, papier i plasteliną wyklejone całe łóżko.

– Musiało być też drewno i dłuto, bo rzeźbiłam. No i oczywiście igła z nitką do haftowania – opowiada. – Więc do dzisiaj mam tak, że te swoje nitki i kanwę zabieram wszędzie ze sobą.

Z dzieciństwa pozostała jej pasja „malowania” nitką, pozostało i to, co ją wtedy zachwycało. Najbardziej to, co było za oknem, z perspektywy łóżka i chorego dziecka.

Jednym z jej częstszych tematów haftowanych są pejzaże zimowe i wiejskie tematy. Wszystko to wspomnienie wiejskiego, dobrego dzieciństwa.

Ludzie. Świat w pędzie dryfuje, a pani Ela haftuje– Zima zawsze była dla mnie czymś najpiękniejszym na świecie, ale najczęściej z perspektywy domu – wzdycha pani Elżbieta.- Tą porę roku kocham nadal, chociażby ze względu na długie zimowe wieczory. Wtedy mam najwięcej energii i długo wyszywam. A męczy ten współczesny pośpiech, wszyscy gdzieś pędzą i nie wiadomo gdzie i nie wiadomo po co… Choć ja też nie jestem inna, też pędzę, ale po to, żeby codziennie usiąść do moich wyszywanych obrazów.

Oddech pustej przestrzeni  

Z kilkunastu obrazów, które zostały w domu pani Elżbiety, ani jeden nie zawisł na ścianie.

– Uwielbiam pustą przestrzeń i broń Boże nie lubię otaczać się pamiątkami – opowiada. – Nigdy nie zdarzyło mi się przywieźć z wakacji jakiejś pamiątki. Współczesny człowiek narażony jest na tyle różnych bodźców, więc tylko w pustce da się oddychać.

Przypuszcza, że to kilkanaście lat pracy w kasynie gry, przy nadmiarze dźwięków i wzorów na ścianach sprawiły, że wokół niej musi być teraz ascetyczna pustka.

Gdyby krapkowickie stowarzyszenie nie ogłosiło rok temu konkursu na obrazy krzyżykowe, to „Zakochana” zapewne nadal leżałaby na dnie szafy.

– Tematu konkursu nikt nie narzucał, więc postanowiłam zanieść ten obraz – wspomina pani Ela. – Musiałam „Zakochanej” dać tylko odpowiednią ramę, żeby trafił na konkurs.

Jak podkreśla, to ludzie z „Pasji” zmotywowali ją do dalszego działania.

Ludzie. Świat w pędzie dryfuje, a pani Ela haftuje– Nigdy nie śmiałabym nawet pomyśleć o jakiejkolwiek wystawie, to Grażyna Majewska, jeden ze stowarzyszeniowych aniołów, przekonała mnie, że trzeba zrobić wystawę – opowiada pani Elżbieta. – I że warto pokazać i dzielić się z ludźmi tym, co się robi. To stowarzyszenie dało mi odwagę i chęć dalszego działania.

Kilkanaście jej obrazów, które trafiły na wystawę, dostały wyjątkowe ramy.

– „Bitwa po Grunwaldem” oprawiony jest ramą z drewna ze spalonego kościoła, artysta, który mi ją przekazał, powiedział, że to drewno zapewne pamięta tę bitwę – śmieje się pani Ela. – Kiedy wniosłam ramę do domu, to nadal unosił się zapach spalonego drewna z kościoła w Sosnowcu.

Pani Ela już tak ma, że na haftowanie zawsze w życiu znajdzie czas.

– Życie tętni, coś na piecu się gotuje, w piekarniku ciasto, mąż ogląda swój serial, a ja haftuję – puentuje pani Ela. Teraz zachwycił ją Claude Monet, więc będzie pejzaż z makami.

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.