Od ponad roku mówi się o likwidacji szkół specjalnych, a na Opolszczyźnie jest ich ponad dwadzieścia. Wśród nich jest też stowarzyszeniowa, założona z potrzeby przez rodziców.

W ubiegłym roku Ministerstwo Edukacji i Nauki opublikowało plan „Edukacja dla Wszystkich”, według którego dzieci ze szkół specjalnych trafią do szkół ogólnodostępnych.

– W projekcie zmian zapisano, że nowy model edukacji umożliwi przekształcanie szkół specjalnych w szkoły ogólne – mówi Marek Wróbel, dyrektor Zespołu Szkół Specjalnych w Opolu. – Czekamy, jak potoczą się losy szkolnictwa specjalnego. Z zapewnień ministerialnych wynika, że nie będzie to obligatoryjne, ale pewności nie mamy.

Z rozmów Opowiecie.info z nauczycielami wynika, iż nie wierzą oni, by procedura likwidacji została zawieszona, bo ktoś jednak poszedł po rozum do głowy, że tych szkół nie można zlikwidować.

– My po prostu w żadne zapewnienia ministra Czarnka nie wierzymy – stwierdzają. –  Choć teoretycznie nie zarządzono jeszcze likwidacji tych placówek, to w praktyce może być tak, jak z gimnazjami, które miały być wygaszane, a zlikwidowano je rewolucyjnie, w chaosie i ze szkodą dla uczniów.

Dla nauczycieli i rodziców jest oczywiste, że spora część dzieci ze szkół specjalnych po ich likwidacji nie trafi do jakiejkolwiek placówki oświatowej.

– Bo to jest niemożliwe, żeby wszystkie dzieci ze szkół specjalnych trafiły do szkół ogólnodostępnych z powodu swoich dysfunkcji – wyjaśniają. – Bo to jest tak, że osoba 20-letnia, ale na etapie rozwoju małego dziecka, wymaga zupełnie innej organizacji zajęć. Ona na zajęciach może przysypiać, albo pójść na karmienie. I może być pampersowana przez pielęgniarkę. W trakcie zajęć mogą być krzyki, wycie, a nawet masturbowanie się. I trzeba wiedzieć, jak postępować w takich sytuacjach.

Nauczyciele ze szkół ogólnodostępnych nie są przygotowani, ani też gotowi do pracy z dziećmi wymagającymi specjalnej troski. Na kontakt z nimi nie są też przygotowani uczniowie ze szkół ogólnodostępnych.

– Likwidację szkół specjalnych wymyślił ktoś, kto nigdy chyba nie przekroczył progu takiej szkole – mówi pani Anna, mama niepełnosprawnego nastolatka z Opola. – I niech nie mówią, że to dla naszego dobra. To brak zrozumienia, że my rodzice zostaniemy z problemem sami.

Jest więc pytanie: skoro na Opolszczyźnie jest ponad dwadzieścia szkół specjalnych, to kto profesjonalnie zaopiekuje się tymi uczniami?

Opolscy nauczyciele mówią, że jak tak dalej pójdzie, to za dwa, trzy lata będziemy świadkami ogólnej zapaści cywilizacyjnej w oświacie. Tej związanej ze szkołami specjalnymi, ale także tymi, związanymi z powszechnym nauczaniem. Obecna władza i ministerstwo Czarnka marnuje to wszystko, co udało się osiągnąć w całej historii powojennej.

– To, na co pracowaliśmy przez wiele lat i rozwijaliśmy, zostanie zaprzepaszczone – mówi anonimowo z Opowiecie.info, nauczycielka chemii z powiatu opolskiego. – Opowiadanie, że dzieci ze szkół specjalnych zostaną lepiej zaopiekowane to jakaś bujda. Brakuje nauczycieli specjalizujących się w pedagogice specjalnej, ale też brakuje tych od przedmiotów ścisłych. Szkoła nie nadąża, uczniowie mają dostęp do internetowej wiedzy, która przerasta wiedzę otrzymywaną w szkole. I nikt o to teraz się nie martwi, kto przygotuje uczniów do studiów medycznych, więc jak mamy kształcić przyszłych lekarzy, inżynierów? Ten rząd zrobił wszystko, żeby Polska stała się montownią jak z Trzeciego Świata, w krajach rządzonych przez nieograniczoną i dożywotnią władzę.

Nauczycielka chemii zwraca uwagę, że za chwilę przy tych nienormalnych działaniach i braku nauczycieli będą ich następców na przyspieszonych kursach przygotowywać.

– Tak, jak moich dziadków po wojnie kształcono na nauczycieli – dodaje. – Byle szybciej, żeby miał kto uczyć innych. Zabraknie nauczycieli dla zdrowych, jak i chorych dzieci.

 

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.