– Niektórzy chcą zakłamywać historię, nie chcą pamiętać o tym, co działo się w regionie przed 1945 rokiem. To nasza historia i dziedzictwo. Nie możemy się ich wstydzić. Chcę też pokazać, że w muzeum można się świetnie uczyć i bawić – mówi dr hab. Monika Ożóg, nowa szefowa Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu.

Z dyrektor instytucji rozmawiamy również o  pomysłach na unowocześnienie muzeum, zmianach w organizacji wystaw czasowych i o tym, co ją łączy z… barbarzyńcami.

Dlaczego postanowiła pani ubiegać się o stanowisko dyrektora?

Mieszkam w Opolu już od ośmiu lat, ale oferta Muzeum Śląska Opolskiego jakoś do mnie nie docierała. Dla historyka i historyka sztuki, muzeum jest idealnym miejscem do pracy.

Wcześniej wykładałam historię oraz historię sztuki m.in. na Uniwersytecie Opolskim, później zrobiłam habilitację z historii starożytnej na Uniwersytecie Gdańskim. Związana byłam też z Akademią Ignatianum oraz Uniwersytetem Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, gdzie również uczyłam studentów. Ostatnie cztery lata zajmowałam się ministerialnymi grantami i nadal to robię spędzając wiele czasu w Rzymie.

Myślę, że to dla mnie dobry czas na nowe cele i pracę w regionie, w którym zdecydowałam się zamieszkać na stałe z rodziną. Szefowanie takiej instytucji to odpowiedzialność i wyzwanie, ale też wielka szansa dla mnie.

Nie jest pani rodowitą opolanką. Z pewnością potrzeba było czasu na poznanie miasta, zadomowienie się. Na ile bliska na dzień dzisiejszy jest dla pani Opolszczyzna i jej wielokulturowość?

Z rodziną mieszkam w Chmielowicach. Przeprowadzając się w te strony z Lublina słyszałam różne przestrogi, m.in., że nikt nas tu nie przyjmie, bo to jest hermetyczna społeczność ze względu na Ślązaków i mniejszość niemiecką.

To oczywiście okazało się nieprawdą, zostaliśmy przyjęci bardzo ciepło i serdecznie przez sąsiadów i innych mieszkańców. Momentem decydującym jeśli chodzi o nawiązanie znajomości był czas kiedy córka poszła do naszego, wówczas wiejskiego, przedszkola a potem szkoły.

O tym jak przyjęli nas mieszkańcy świadczy drugie miejsce, które zdobyłam podczas wyborów do Rady Dzielnicy Chmielowice oraz to, że jestem przewodniczącą Rady Rodziców w szkole córki. Mogę powiedzieć, że kontakty nawiązałam bardzo szybko, ale ja chyba z reguły jestem kontaktowa i lubię ludzi.

Zna pani angielski, włoski, klasyczną łacinę i grekę. A czy próbowała pani mówić śląską gwarą?

Nie, ale mam ciekawy przykład. Gdy byłam jeszcze „nowa”, to gdy przychodziłam z córką na plac zabaw, inne mamy mówiące po śląsku automatycznie przestawiały się ze śląskiego na polski. Dziś w mojej obecności już tego nie robią. To chyba taka całkowita akceptacja i z całą pewnością czuję się tu u siebie (śmiech). Mam tu bardzo wielu znajomych oraz udzielam się społecznie.

Nowa dyrektor Muzeum Śląska Opolskiego: „W muzeum każdy ma się czuć dobrze, to nie jest miejsce dla jednej narodowości”

Różnorodność tego regionu i jego historia z zawodowego punktu widzenia stanowią więc dla pani z pewnością fascynujący temat?

To niezwykle ciekawy region, szczególnie dla naukowca, którym przecież jestem. I bardzo boli mnie fakt, że niektórzy chcą zakłamywać historię, nie chcą pisać o faktach, które miały tu miejsce przed II wojną światową. To nasza historia i dziedzictwo. Nie możemy się ich wstydzić podobnie jak ignorować. Wielokulturowość jest dużym atutem naszego województwa.

Pojawiły się głosy, że pani wybór na dyrektora muzeum ma podłoże polityczne. W ostatnich wyborach startowała pani z list Koalicji Obywatelskiej, która dziś rządzi w sejmiku województwa.

To absurdalny spór. Według mnie jeśli ktoś nie ma poglądów politycznych, jest nijaki. Jako historyk rozumiem to szczególnie. Każdy to powinien uszanować, a wyrazistość traktuję jako zaletę. Mam przyjaciół z różnych opcji politycznych, z którymi pracuję również na gruncie naukowym. Poza tym muzeum nie jest klubem partyjnym tylko instytucją kultury dostępną dla wszystkich.

Pojawiły się nagle takie głosy m.in. ze strony środowiska narodowego, że jako dyrektor muzeum będę robić wszystko ku stronie mniejszości niemieckiej.

Z drugiej strony np. niedawno otwarta wystawa ikon na zamku w Niemodlinie może świadczyć o zupełnie przeciwnych preferencjach. Na tej ekspozycji, której jestem kuratorką, prezentujemy historyczne ikony z Grecji, Bałkanów czy z Rosji.

Mieszkamy w takim miejscu, w jakim mieszkamy i przeszłości nie da się wymazać. Rozumiem to doskonale, choć mnie ten fakt osobiście nawet nie dotyczy. Mimo wszystko odkąd tu żyję, identyfikuję się z regionem. Chciałabym aby ludzie to zrozumieli, i żeby ten tzw. tygiel kulturowy był podkreślany przy każdej okazji. Uważam, że to jest nasz walor.

Praca radnej nie koliduje więc z obecnym stanowiskiem?

Na razie zdecydowanie nie. Mało tego, w najbliższą niedzielę wraz z koleżankami i kolegami z Rady Dzielnicy, Rady Rodziców, OSP i Towarzystwa Przyjaciół Chmielowic organizujemy kiermasz adwentowy. W styczniu bal charytatywny. Pracy jest bardzo dużo, zadania rozdzielone i mimo natłoku pracy nie uchylam się od przygotowań.

Możemy się więc spodziewać, że nawiązania do historii Opola sprzed 1945 roku, będą w znacznym stopniu częścią pani planów?

Zdecydowanie tak. Wielokrotnie słyszałam, że w magazynach muzeum jest bardzo ciekawy zbiór malarstwa sprzed 1945 roku. Jeśli tak jest faktycznie to chciałabym te prace eksponować, podkreślać jaka tu panowała kultura i co jest naszym dziedzictwem.

Zależy mi na tym żeby w muzeum każdy czuł się dobrze, znalazł swoje miejsce. Muzeum nigdy nie było i nie będzie miejscem jakiejś jednej opcji politycznej, narodowości, religii czy płci.

W swojej koncepcji na działanie muzeum wskazuje pani na jego unowocześnienie. W jaki sposób to pani zrobi?

Chcę aby ta nowoczesność przejawiała się nie tylko pod kątem ekspozycji multimedialnych, ale też nowoczesnego myślenia czym może być muzeum. Musimy się dostosować pod kątem potrzeb rynku realizując nie tylko cele statutowe, czyli udostępnianie, przechowywanie i opracowywanie zbiorów ale być aktywną instytucją kultury. Myślę, że to jest dobra droga.

Musimy też z ofertą wyjść do ludzi w postaci edukacji, działań artystycznych ale i usług turystycznych. Z całą pewnością należy zadbać o odświeżenie ekspozycji oraz o pokazanie jak bogate mamy zbiory. Kilka dni temu będąc na Górze Św. Anny, gdzie mamy oddział muzeum i dział przyrody, zobaczyłam jak piękne mamy zbiory przyrodnicze.

Wielka szkoda, że ze względu na warunki lokalowe ich nie eksponujemy. Zależy mi też na tym by wkraczając w nowoczesność łączyć stare z nowym i np. eksponować malarstwo czy numizmaty w towarzystwie wyjątkowych zbiorów entomologicznych.

Teoretycznie to wszystko już jest…

Tak, ale do muzeum trzeba wpuścić jeszcze więcej ludzi, a przede wszystkim dzieci i młodzież, które coś szczególnie tu zaciekawi. Liczę też na seniorów oraz ich niezwykłą aktywność.

Już przy pierwszym obchodzie rzuciło mi się w oczy pianino schowane w jakimś kącie. Teraz pięknie się prezentuje przy sali odczytowej, a po Nowym Roku je nastroimy.

Widziałabym tu uczniów szkoły muzycznej, którzy jeśli tylko zechcą, będą przychodzić do muzeum i sobie ćwiczyć. Zagrać będzie mógł też każdy zwiedzający. Nie sądzę by zakłóciło to spokój zwiedzającym. Marzą mi się też koncerty, czy to klasyczne w sali odczytowej czy też perkusyjne na naszym tarasie…

I jeszcze mini-kawiarenka z lokalnym kołoczem…

Kogo jeszcze chce pani „ściągnąć” do muzeum?

To się tyczy także uczniów liceum plastycznego czy studentów Wydziału Sztuki UO. Chciałabym w muzeum zobaczyć taki „obrazek” kiedy np. student maluje kopie naszych obrazów by lepiej zgłębić tajniki warsztatu. Może pomysłem są różnorodne działania w przestrzeni muzealnej, interwencje, spontaniczne wydarzenia jak to ma miejsce w wielu zachodnich muzeach.

Tam bywanie w muzeum stało się modne, ludzie organizują w nim prywatne uroczystości (pasujące do specyfiki miejsca). Niewiele osób wie, że taka oferta u nas też jest, ale dotąd nikt z niej nie korzystał na większą skalę. Dzięki takim komercyjnym działaniom można zdobyć kolejne fundusze i pokazać, że w muzeum jest ciekawie i można się tu dobrze bawić.

I sprawić aby stało się popularniejszym miejscem dla różnych grup wiekowych?

Muzeum Śląska Opolskiego to najważniejsze miejsce muzealne w całym województwie. Uważam, że prestiżem dla m.in. uczniów czy studentów będzie odbywanie tu praktyk i promowanie ich w większy sposób niż do tej pory. Chcę uruchomić również program stażowy i wolontariacki dedykowany właśnie dla kultury.

Nowa dyrektor Muzeum Śląska Opolskiego: „W muzeum każdy ma się czuć dobrze, to nie jest miejsce dla jednej narodowości”

Jakimi drogami chce pani docierać do potencjalnych odbiorców oferty muzeum?

Liczę na to, że uda się rozruszać nasz fanpage na Facebooku. Wiele osób nas obserwuje, ale mam wrażenie, że one nie do końca identyfikują się tym miejscem. Odbiorców ściągnie też z pewnością profil na Instagramie.

Z całą pewnością musimy zdecydowanie popracować nad promocją muzeum jako miejsca fascynującego, do którego się wraca. Podobnie jak i szerzej prezentować naszą ofertę komercyjną wynajmu sal, wykonywania ekspertyz czy też usług przewodnickich.

Czy możemy się spodziewać jeszcze jakiś szczególnych wystaw?

W instytucjach muzealnych jest tak, że program wystaw czasowych powstaje dużo wcześniej. Zatem to co będzie miało miejsce w przyszłym roku częściowo jest już omówione. Ja chcę postawić z jednej strony na duże i ważne wydarzenia, a z drugiej na bieżącą ofertę.

Jeśli mówimy o ekspozycjach czasowych mamy pole do manewru. Musimy nauczyć się organizacji dużych wystaw, które generują wielką liczbę odwiedzających. Zasługą cennych ekspozycji czasowych jest to, że ściągają gości z całej Polski i nie tylko.

Bilet na taką wystawę będzie droższy, ale musi to mieć swoje uzasadnienie. Chcę by takie wystawy kusiły wielkimi nazwiskami i wychodziły poza region, a nawet kraj.

Myślę też o nawiązaniu współpracy z miastami oraz regionami partnerskimi miasta i województwa, a takie są we Francji czy w Niemczech. Nie możemy zapominać, że oferta muzeum powinna być spójna z ofertą miasta. Powinna tworzyć jeden gotowy produkt turystyczny.

To kiedy możemy się spodziewać takiego ekstra wydarzenia?

Większość wniosków do ministerstwa składa się do 30 listopada, więc w tym roku nie mam już szans na zdobycie grantów związanych z finansowaniem wystaw. Oczywiście będę poszukiwała mecenasów, dla których istotne jest miasto i region zarówno w znaczeniu dziedzictwa, jak i promocji.

Mogę obiecać, że jeśli uda mi się zgromadzić fundusze, jesienią dam opolanom coś dużego choć czasu na organizację jest coraz mniej. Zdecydowanie wyjdziemy tym wydarzeniem poza województwo i to będzie takie „moje otwarcie sezonu” (śmiech).

Docelowo mam marzenie aby w muzeum oprócz pomniejszych odbyły się dwie duże ekspozycje czasowe, wiosną i jesienią, o których będzie się mówiło.

Urszula Zajączkowska szefowała MŚO przeszło 10 lat, a związana z nim była od 1977 roku. Co docenia pani szczególnie po swojej poprzedniczce?

Podobają mi się spotkania filozoficzne, odczyty, imprezy okolicznościowe, które stały się już pewną tradycją. Trzeba je kontynuować. Chciałabym aby ci ludzie tu zostali.

I przede wszystkim zespół, który stworzono jest tu bardzo ambitny. Uważam, że to właśnie ludzie są największą wartością muzeum.   

W konkursie na stanowisko dyrektora pokonała pani byłą wojewódzką konserwator zabytków Iwonę Solisz, a także dwie pracownice muzeum – Joannę Ojdanę oraz dr Joannę Filipczyk. To nie skomplikuje relacji w pracy?

Na spotkaniu organizacyjnym już podkreśliłam, że własne pomysły chętnie połączę z koncepcjami zespołu. Ta współpraca już jest.

Jest pani historykiem sztuki. Czy ma pani jakiś szczególnie ukochany temat, który bada?

Tak… Zajmuję się barbarzyńcami, którzy żyli w VI wieku (śmiech). Moim ulubionym „bohaterem” jest Teoderyk Wielki, król Ostrogotów i Italczyków.

Z przyjemnością badam też historię Kościoła starożytnego, tłumaczę teksty wczesnochrześcijańskie i bywam na obiadach u papieża. Pracuję nad monografią dotyczącą praktyk magicznych w pierwszym tysiącleciu istnienia Kościoła.

Z zakresu historii sztuki specjalizuję się w średniowiecznej architekturze dominikańskiej, moje zainteresowania są dość rozbieżne, ponieważ mój doktorat, który sfinalizuję w przyszłym roku będzie z historii sztuki nowoczesnej…

Na koniec czego najbardziej sobie pani życzy jako nowa dyrektor MŚO? Jaki będzie 2019 rok?

To będzie kontynuacja, uporządkowanie wielu kwestii. Będę się uczyła i dogrywała z zespołem, jak i on ze mną.

Według mnie muzeum nie może być miejscem, do którego pójdziemy raz w życiu. Musi zachęcać ludzi, żeby tam częściej wpadali. Realizowanie tego planu to zadanie moje i mojego zespołu.

Dziękuję za rozmowę.

 

Nowa dyrektor Muzeum Śląska Opolskiego: „W muzeum każdy ma się czuć dobrze, to nie jest miejsce dla jednej narodowości”

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarka, redaktor wydania miesięcznika Opowiecie.info. Wcześniej związana przez 10 lat z Nową Trybuną Opolską w Opolu. Pisze o tym, czym żyje miasto, z naciskiem na kulturę. Fanka artystów i muzyków, brzmień pod każdą postacią oraz twórczych inicjatyw. Lubi dużo rozmawiać. W wolnym czasie jeździ na koncerty i festiwale, czyta książki i ogląda filmy – dość często o mafii.