Jedni je uwielbiają, inni wybrzydzają, że Walentynki nie nasze, tylko anglosaskie. Takie sztuczne trochę. Ale dzień św. Walentego ma i polską tradycję.

Walentynki stały się obyczajem, weszły też do kalendarza, jako święto zakochanych. Obchodzone w taki sposób są u nas od niespełna trzech dekad i zdążyliśmy się do niego przyzwyczaić.

Do Walentynkowego święta przygotowania trwają długo. 19-letni Marcel zamówił swojej dziewczynie szlafrok w serduszka już dawno. Jego kolega, student prawa, pomyślał z kolei o poczcie kwiatowej na ten dzień dla swoje dziewczyny. Inni zapraszają swojego ukochanego lub ukochaną do restauracji na romantyczną kolacje, albo do kina na film o miłości. Ale wcale nie trzeba być zakochanym, żeby celebrować ten dzień. Wiele osób składa sobie tego dnia życzenia.

O Walentynkach trudno zapomnieć, bo  przypominają o nich ci, dla których Walentynki to pewnego rodzaju żniwo. Opolska kwiaciarka od paru dni zachęcała na Facebooku do czerwonych anemonów, jako bardziej „trendi” od czerwonych róż dla ukochanej. Witryny „krzyczą” serduszkami, w sklepach z bielizną, pamiątkami, w winiarniach, kawiarniach, także kino tego dnia jest ich pełne. Kubki, kartki, gadżety w serduszka…

Karina i Kamil spod Częstochowy na Walentyki przyjechali do Opola. – Co roku 14 lutego odwiedzamy inne miasto w Polsce – mówią zakochani spod Częstochowy. – W Oplu najbardziej się nam podoba Most Groszowy.

Życzenia tego dnia otrzymują także starsze osoby.

– Dostaję czasem na „mesendżera” życzenia na św. Walentego – mówi 82-letnia Danuta Żołdak-Szeliga. – Grzecznościowo odpowiem, ale to nie nasze święto. Przez dwanaście lat mieszkałam pod Bostonem, tam wszyscy sobie wzajemnie składali tego dnia życzenia. Nawet obce sobie osoby. Dla mnie ważniejszy jest Dzień Kobiet, bo to nasze święto.

Z dzieciństwa jednak pamięta, że 14 lutego św. Walentego obchodzono także… w Polsce.

– Na Kresach, skąd pochodzę, obchodzono, ale całkiem inaczej – mówi pani Danuta. – Jak ktoś miał depresję, albo inną chorobę psychiczną, czy miał kogoś chorego na epilepsję, to dawał na mszę, która odbywała się w dniu św. Walentego. Tak, jak na św. Błażeja, chroniącego od chorób gardła.

O tym, że w polskiej tradycji jest też celebrowany św. Walenty, ale całkiem inaczej, przypomina gwardian z kościoła Franciszkanów w Opolu.

– Są w Polsce sanktuaria i relikwie św. Walentego – podkreśla o. Miron Górecki, gwardian. – Jest ołtarz w Osiecku, koło Leszna i relikwie św. Walentego. Jednak ten dzień w kościele obchodzony jest inaczej, w innym kierunku. Jako patron chorób psychicznych.

Ale jak dodaje gwardian, do tych sanktuariów przyjeżdżają także zakochani. Co może nie jest takie dziwne, jeśli wziąć pod uwagę, że niektórzy naukowcy rozpatrują stan zakochania jako biochemiczne zaburzenia umysłu…

Jolanta Jasińska-Mrukot

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.