Raj dla fotoreportera – tak określić można fotografowanie skoków narciarskich na słynnej Wielkiej Krokwi w Zakopanem. W miniony weekend (16-17 marca) skoczkowie rywalizowali tam w zawodach Pucharu Kontynentalnego.
Prędkości przekraczające 90 km/h, zawodnicy przecinający powietrze kilka metrów nad ziemią i osiągane przez nich duże odległości sprawiają, że skoki narciarskie są – obok piłki nożnej, siatkówki i lekkoatletyki – jedną z najchętniej oglądanych dyscyplin sportowych w Polsce.
Skoki oddawane przez zawodników są spektakularne, a przybierane w locie sylwetki zjawiskowe. Latający narciarze stanowią nie tylko wspaniałe widowisko dla kibiców, ale także doskonałą zabawę dla fotoreporterów.
60 zawodników, 16 państw, 11 Polaków
Przez dwa dni w Zakopanem skakało aż 60 zawodników z 16 państw. Polskę reprezentowało 11 skoczków. Pierwszego dnia wygrał Austriak Stefan Huber, drugi był Słoweniec Bor Pavlovčič, a trzeci Niemiec Felix Hoffmann. Najwyżej sklasyfikowany został Maciej Kot (4.), któremu do podium brakło 0,1 punktu. W serii finałowej zobaczyliśmy także Tomasza Pilcha (15.), Andrzeja Stękałę (16.), Przemysława Kantykę (23.) i Kacpra Juroszka (27.).
Do drugiej części rywalizacji nie zakwalifikowali się Mateusz Gruszka (34.), Klemens Murańka (35.), Damian Skupień (36.) i Adama Niżnik (45.). Zdyskwalifikowani zostali z kolei Kacper Stosel i będący po pierwszej serii wiceliderem Aleksander Zniszczoł.
Niedziela była dla biało-czerwonych udana i zarazem nieudana. Do plusów drugiej części weekendu w Zakopanem zaliczyć można brak ponownych dyskwalifikacji wśród Polaków i pewne zwycięstwo Aleksandra Zniszczoła, który wygrał z przewagą 13,4 punktu nad drugim Słoweńcem Jaką Hvalą. Trzecie miejsce zajął inny reprezentant Słowenii – Zak Mogel.
Do drugiej serii zakwalifikowali się również Klemens Murańka (22.) i Kacper Juroszek (27.). Po pierwszym skoku odpadło aż siedmiu biało-czerwonych: Andrzej Stękała (31.), Tomasz Pilch (32.), Przemysław Kantyka (36.), Adam Niżnik (37.), Damian Skupień (40.), Mateusz Gruszka (53.) i Kacper Stosel (58.). Ostatni z nich nie doleciał nawet do setnego metra osiągając zaledwie 94 metry.