Miejski drzewostan starzeje się, choruje i obumiera. Zaniechania pielęgnacyjne, ogławianie i nieudane rewitalizacje pogarszają kondycję drzew. Ich zły stan może stanowić rzeczywiste i potencjalne zagrożenie. Ważne jest więc systematyczne dokonywanie przeglądu, oceny i zabiegów konserwatorskich drzew rosnących w mieście.
Ekolog przekonuje, że takie działania prowadzą nas do katastrofy. – Opole staje się coraz bardziej zanieczyszczonym miastem. Widać to chociażby po wynikach jakości powietrza. Coraz mniejsze jest też zaufanie społeczne do urzędników decydujących o wycinkach. Te decyzje coraz częściej są przez mieszkańców podważane i oprotestowywane.
Ogławianie, czyli pielęgnacja drzew po polsku
Na pogarszanie się kondycji miejskiego drzewostanu wpływają m.in. nieudane rewitalizacje i ogławianie, ale również starzenie się drzew. Ich zła kondycja przekłada się na kłopoty ze spadającymi konarami i faktycznym tworzeniem zagrożenia. W efekcie drzewa są wycinane, a mieszkańcy każdorazowo tracą kolejną część zielonych płuc miasta i kawałek jego historii. Przynajmniej częściowym remedium na ten stan może być powołanie miejskiego arborysty, który zajmowałby się diagnostyką, pielęgnacją i leczeniem drzew.
– Drzewa to taka sama infrastruktura jak ścieżki rowerowe, chodniki i latarnie – tłumaczy Grzegorz Ostromecki. – Jest to część składowa miasta, o którą musimy dbać. Zieleń również wymaga konserwacji. Jednak nie może zajmować się nią przypadkowa osoba bez kwalifikacji, bo dochodzi wtedy do sytuacji, że drzewa są ogławiane, pozbawiane więcej niż 30 proc. objętości korony i zaczynają się kłopoty z chorobami, a w konsekwencji – z ich zamieraniem.
Dowodem na to, jak bardzo Opole potrzebuje miejskiego arborysty jest chociażby przypadek drzewa, które rosło na placu Jana Pawła II, a po przebudowie placu zostało ogłowione i wycięte.
– Drzewo zaczęło chorować, jego kondycja pogarszała się, aż podjęto decyzję o wycince. Co z kolei wywołało niezadowolenie sporej części mieszkańców. Miasto wizerunkowo bardzo dużo na tej wycince straciło – przekonuje Ostromecki. – Również na wyspie Bolko jest bardzo wiele drzew, przy których arborysta już powinien zacząć działać. Specjalista jest potrzebny także np. na Placu Jana Pawła II. W tej chwili kolejne z rosnących tam drzew czeka na interwencję. W przeciwnym razie, za chwilę to drzewo także zostanie wycięte, bo całkowicie obumrze.
Kto miałby powoływać miejskiego arborystę? Zdaniem ekologa, powinien być wyłoniony w drodze konkursu, podlegać bezpośrednio prezydentowi Opola, a przede wszystkim posiadać kompetencje pozwalające na właściwą konserwację terenów zielonych.
Fot. Anna Plewa
Jeden komentarz
Nareszcie taki głos gdzieś wybrzmiał. Potrzebuje i to od zaraz. Ogławiać to sobie można wierzby, a nie lipy. Raz, że ogłowią, dwa zabetonują wszystko wokół pnia drzewa w promieniu kilkunastu metrów, a potem się dziwią, że drzewo usycha, łapie grzyba i umiera. I nie tylko na Sosnkowskiego usychają drzewka sadzone z rozmachem rok temu. Dodać do tego jeszcze „mobilne łąki kwietne” na betonowych placach, jakby od razu nie można było zostawić tam kawałka zieleni.