Zakład pogrzebowy w reprezentacyjnym punkcie miasta. Mamy tu już lupanar i lumpex – dlaczego nie zakład pogrzebowy w rynku?
Do pewnego stopnia gotów jestem zaaprobować wyjasnienie jakiego Piotr Lechtarowicz z wydziału prasowego opolskiego ratusza udzielił Gazecie Wyborczej: "Prowadzimy politykę ożywienia rynku, w myśl której wszelkie lokale, których właścicielem jest miasto, posiadają ściśle określone przeznaczenie. Przykładem są Delikatesy przy ul. Krakowskiej, lodziarnia Sopelek czy klub Spiż".
Tymczasem ten lokal jest własnością prywatną i miasto nie może zabronić prowadzenia żadnej działalności, która jest zgodna z miejskim planem zagospodarowania.
No z tym "ożywieniem" to tym razem Panu Piotrowi nie wyszło… A ponadto: od tego są władze miasta, żeby sie z właścicielami lokali w reperezntacyjnych miejscach dogadać i przeznaczyć je na jakieś mniej kontrowersyjne cele.
Apteka – wbrew pozorom, bo aptek mamy sporo – była tu na swom miejscu. Czekam jeszcze na na przykład na chińską pralnię na opolskim rynku. Nowość by była i atrakcja…
Absurdalne jest natomiast tłumaczenie właścicielki zakładu w tejże samej GW: " Dzięki temu osoby starsze lub te pozbawione samochodu mogą za jednym razem i bez większych trudności zająć się wszelkimi procedurami". Biuro bowiem znajduje się na wprost wejścia do Urzędu Stanu Cywilnego, w którym zgłasza się śmierć krewnego.
Nikt nie zabrania, żeby wszelkiego rodzaju biura miały lokale w centrum, ale na Boga, nie w RYNKU.
I tu znów wracam do władz Opola, które powinny może pójść na Kociacabanę z flaszką piwa, które już niedługo będzie tam mozna pić legalnie, usiąść i pomyśleć : jak robić skutecznie rzeczy dobre . Jeśli nic nie przyjdzie do głowy to stuknąć sie w nia albo poczołgać po plażowym piachu. Nie daję gwarancji, że to pomoże , ale pomysł tak samo dobry jak wiekszość pomysłów ratuszowych.