Rozmowa z Piotrem Pasieką z Popielowa o modelarstwie lotniczym oraz o tym, jak rozwijać wartościowe zainteresowania wśród dzieci.
Jak rozpoczęła się Pana przygoda z tak niestandardową pasją, jaką jest modelarstwo samolotowe?
Zaczęło się, jak miałem dziesięć lat. Jeździłem wtedy często do mojej babci mieszkającej w Brzegu. Znajdowała się tam Składnica Harcerska. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem, ale wtedy mogli zaopatrywać się tam modelarze. To właśnie tam kupiłem swój pierwszy model. Był to szkolny model szybowca przeznaczony dla „młodzików”. Na jego zakup naciągnąłem babcię. Poskładałem go, jednak nie poleciał. Los sprawił, że w wiosce, w której mieszkałem, poznałem starszego kolegę, który już zajmował się tym hobby. Nauczył mnie wtedy co nieco o modelarstwie i tak do dzisiaj wspieramy się i wymieniamy doświadczeniem. Korzystając z okazji, pozdrawiam Krystiana.
Co było potem?
Szkoła, rodzina, obowiązki i brak czasu, który doskwiera mi do dziś. Jednak nie porzuciłem swojej pasji. Po kilku latach przerwy kupiłem sobie szybowiec i nauczyłem się latać. Często latałem na popielowskiej łące za Domem Kultury. A odkąd kolega Krystian przygotował przy swojej farmie lotnisko, mam możliwość polatania modelami z podwoziem. Od czasu do czasu spotykam się również z kolegami z Opolskiego Stowarzyszenia Sportów Modelarskich, który zrzesza modelarzy z całego województwa. Jest nas już około setki. Są to modelarze lotniczy, ale także budujący m.in. modele samochodów, łodzi czy składających drony. Ci, co mają więcej czasu, spotykają się co weekend na lotnisku modelarskim w Kosorowicach lub w Nysie, aby wspólnie dzielić się swoją pasją. Dodatkowo prowadzimy forum ossm.pl. Tam zawsze można zasięgnąć porady i obejrzeć relacje ze spotkań.
Skąd czerpie Pan inspiracje do konstruowania samolotów?
Pomysły przychodzą do głowy zazwyczaj same. Zdarza się tak, że jeden model buduje się kilka lat. Od około trzech lat buduję heksacoptera, czyli drona, który gotowy do lotu będzie ważył około 5,5 kilo, a rozpiętość
ramion razem ze śmigłami wynosi 110 cm. Jednak wątpię, że w tym roku nim polatam, ponieważ budowa takiego sprzętu to jedno, a zaprogramowanie to drugie. Czasami zdarzy nam się zbudować coś po prostu z ciekawości. Jakiś czas temu zbudowałem samolot z podkładów pod panele albo styropianu. Są to materiały ogólnodostępne i tanie, idealne dla początkujących modelarzy. Pomysł ten zaczerpnąłem z internetu. Szczerze wątpiłem, że samolot poleci, ale po kilku regulacjach model zaczął ładnie latać. Zbudowałem go dlatego, że był nietypowy. Każdy samolot ma inną charakterystykę lotu.
Czy trzeba mieć jakieś szczególne cechy, aby poświęcić się temu sportowi?
Trzeba mieć w sobie przede wszystkim dużo cierpliwości i chęci, ale również stawiać przed samym sobą cele i je realizować mimo niepowodzeń. W moich czasach o wszystko trzeba było się starać i w jakiś sposób to zdobywać. Niejednokrotnie trzeba było błagać rodziców, żeby kupili kolejną część do samolotu. W tej chwili dzieciom wszystko zbyt łatwo przychodzi. Nie są one nauczone cierpliwości. Największy ból dzisiejszych czasów to gry komputerowe. Jak się coś rozbije, rozwali, to wystarczy tylko zresetować grę i nie ma problemu. W mojej pasji ważne jest to, aby cieszyć się małymi sukcesami. Sam mam dwóch synów, których niestety nie udało mi się zarazić tym hobby. Wolą piłkę nożną.
Największy ból dzisiejszych czasów to gry komputerowe. Jak się coś rozbije, rozwali, to wystarczy tylko zresetować grę i nie ma problemu. W mojej pasji ważne jest to, aby cieszyć się małymi sukcesami.
Czego uczy nas modelarstwo?
W wielu przypadkach wiedza, którą się przy nim zyskuje pozwala poszerzyć wiadomości z takich zagadnień, jak matematyka, fizyka czy nawet przyroda oraz poprawić zdolności manualne i plastyczne. Dobrym pomysłem byłoby wznowienie w szkołach zajęć praktyczno-technicznych lub zorganizowanie zajęć pozalekcyjnych, które nie byłyby związane z programem nauczania, a dzieci mogłyby indywidualnie zdecydować, czym chcą się zająć. Mówię tu o najmłodszych, ale to hobby można zacząć uprawiać w każdym wieku.
Jaki jest Pana kolejny cel?
Od jakiegoś czasu przymierzam się do oblotu dronem, o którym wcześniej wspomniałem. To chyba jedno z wielu marzeń. Do takiego oblotu muszę mieć spokojną głowę, nie mogę być zdenerwowany albo źle się czuć. Stres przed tym jest olbrzymi i nie ma się co dziwić, bo coś, co się budowało kilka lat, może stać się stertą złomu w kilka sekund. Życzę wszystkim kolegom tyle samo startów co lądowań i mnóstwa wolnego czasu.
Dziękuję za rozmowę.