Ratownicy, pielęgniarki, laboranci, lekarze to specjaliści, którzy w pocie czoła walczą z COVID-19. Pytamy, jak wygląda ich praca od kuchni i dlaczego tak kluczowy jest wywiad lekarski oraz to, by mówić całą prawdę medykom.

Na Opolszczyźnie pacjenci z pozytywnym testem na koronawirusa są leczeni na specjalnych oddziałach zakaźnych w Nysie, Opolu i Kędzierzynie-Koźlu. Dostosowanie się do sytuacji związanej z wystąpieniem wirusa drastycznie zmieniło funkcjonowanie Oddziału Chorób Zakaźnych Szpitala Wojewódzkiego w Opolu.

– Przede wszystkim musimy stosować środki ochrony indywidualnej, ale w większym stopniu niż dotychczas. Dziś nazywamy je środkami barierowymi. To podstawa naszego funkcjonowania – mówi Aleksandra Tkaczuk, pielęgniarka oddziałowa wspomnianego oddziału w Opolu. – Nasza praca polega na zapewnieniu profesjonalnej opieki medycznej pacjentowi. Wiemy z badań i doniesień, jak wirus się przenosi, więc skupiamy się na zapobieganiu jego rozprzestrzenianiu.

Jak podkreśla, na oddziale ściśle działa zespół terapeutyczny. – Aby zapewnić najlepszą opiekę medyczną, konieczna jest współpraca lekarza, pielęgniarki, sekretarki medycznej, opiekuna medycznego, pracowni diagnostyki obrazowej i laboratoryjnej – wylicza Aleksandra Tkaczuk. – Oddział nie mógłby funkcjonować bez wsparcia również innych komórek szpitala, m.in. logistyki, działu technicznego, apteki, epidemiologii, informatyki i wielu innych. W zasadzie każdy dokłada swoją cegiełkę do jego sprawnego funkcjonowania.

W Oddziale Chorób Zakaźnych Szpitala Wojewódzkiego działają obecnie dwie izby przyjęć: jedna dla pacjentów diagnozowanych i leczonych z powodów innych niż podejrzenie zakażenia koronawirusem i druga – COVID-19, dla pacjentów z podejrzeniem lub stwierdzonym zakażeniem wirusem SARS-CoV-2.

Oddział został dostosowany do hospitalizacji pacjentów zakażonych SARS-CoV-2, szczególnie pod kątem zapewnienia bezpieczeństwa pacjentowi i personelowi, m.in w izolatkach zwiększono częstotliwość wymiany powietrza, wydzielono śluzy bezpieczeństwa, strefy zagrożenia, doposażono w sprzęt do dezynfekcji, wykonano też wiele innych działań.

– Stosowanie sprzętu oraz podejmowane działania nastawione są na przerywanie dróg przenoszenia wirusa – tłumaczy pielęgniarka oddziałowa. – Obecna organizacja pracy i stosowany sprzęt gwarantuje bezpieczeństwo epidemiologiczne.

Aleksandra Tkaczuk podkreśla, że w obecnej sytuacji kluczowa jest świadomość i umiejętności pracowników oddziału.

– Nasz personel jest świetnie wykształcony. Dokładnie wie, jakie środki ochrony indywidualnej zastosować w zależności od poziomu ryzyka. Monitorujemy na bieżąco parametry życiowe pacjenta, co pozwala nam na szybkę reakcję, bardzo często nawet przed zgłoszeniem dolegliwości przez pacjenta. Wszystko po to, żeby szybko wyłapać niebezpieczny dla pacjenta moment i zareagować – opowiada. – Nasza praca trwa 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. To ogromny wysiłek. Dziękuję całemu mojemu zespołowi za pełną gotowość.

Strach a ignorancja pacjentów

Opolski szpital może separować pacjentów dla ich bezpieczeństwa epidemiologicznego już przed budynkiem „izby przyjęć COVID-19” w namiotach. Pojawiły się tam również cztery kontenery wojskowe (izolatoria), dzięki którym można separować większą liczbę pacjentów.

– Niektórzy odrzucają od siebie możliwość zakażenia, ponieważ tak bardzo się boją. Inni wykazują ignorancję i są przekonani, że nie zachorują. To wywołuje bardzo różne zachowania, które musimy rozpoznać i na nie reagować. Strach pacjentów jest nawet gorszy. Potrafi wywołać nieprzewidywalne reakcje – tłumaczy Aleksandra Tkaczuk.

– Nasza rolą w pierwszym kontakcie z osobą przychodzącą do izby przyjęć jest wytworzenie atmosfery bezpieczeństwa przez profesjonalne zachowanie. Gwarantuje to możliwość rozmowy, zebrania wywiadu i przeprowadzenia wstępnej oceny stanu pacjenta. Dzięki temu można znaleźć potencjalne źródło zakażenia, uzyskać precyzyjną informację o objawach, określić czas ich występowania i dużo innych cennych wiadomości.

Nie okłamuj medyka!

Marcin Oparski jest ratownikiem medycznym. Na co dzień pracuje na izbie przyjęć w Kup i na SOR Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. Dziś przechodzi kwarantannę i nie może pójść do pracy wspierać swoich kolegów, a przede wszystkim pomagać pacjentom. Powód?

– Według obecnych procedur pacjenci kontaktują się z personelem przez domofon i dopiero po odpowiednim przygotowaniu są wpuszczani na izbę przyjęć – mówi Marcin Oparski. – Podczas mojego dyżuru w jednym czasie karetki przywiozły dwóch pilnych pacjentów, a w całym chaosie na izbę za szybko weszła osoba przysłana przez nieodpowiedzialnego lekarza rodzinnego ze skierowaniem, którego powodem były problemy oddechowe… Ta osoba nie miała maseczki, rękawiczek, niczego. Zdążyłem tylko założyć maskę i po krótkim wywiadzie skierować pacjenta na tzw. drogę brudną do izolatki. Okazało się, że wynik testu tego pana był pozytywny. Stąd i ja dziś przechodzę kwarantannę i czekam na wynik testu. To tylko jeden przykład z zachowań, przez które dochodzi do zakażeń personelu medycznego, a których można uniknąć.

Medycy apelują o rozwagę do wszystkich potencjalnych nosicieli koronawirusa, o odpowiedzialne zachowanie oraz czujność lekarzy rodzinnych.

– Gdy tylko ktoś podejrzewa u siebie objawy, bezzwłocznie musi zadzwonić do sanepidu. Jeżeli nie to, to należy się zgłosić na specjalnie przygotowany oddział zakaźny szpitala w Opolu. Jest kluczowe, by nie zatajać faktów, być szczerym. Jeśli ludzie będą okłamywać medyków, sytuacja może się pogorszyć, drastycznie wzrośnie liczba zakażeń: i pacjentów, i medyków – podkreśla ratownik.

– Dziś marzymy tylko o tym, żeby ludzie nas nie okłamywali. Potrzebna jest współpraca, a nie uważanie nas za zło konieczne. Pacjenci w trakcie wywiadu pomijają objawy dla nich nieistotne, jak drobny kaszel, gorączka lub że ktoś z rodziny był w kwarantannie. Ze strachu myślą, że się nimi nie zajmiemy. Ale to nieprawda! Każdy otrzyma niezbędną pomoc, bo po to jesteśmy.

Gesty opolan na wagę złota

Nowa rzeczywistość, którą z dnia na dzień stworzyła światowa pandemia koronawirusa, zaskoczyła wszystkich.

– My też, choć jesteśmy oddziałem zakaźnym, zostaliśmy zaskoczeni, uczymy się nowej sytuacji – przyznaje Aleksandra Tkaczuk. – Z jednej strony jesteśmy medykami, a z drugiej – zwykłymi ludźmi z rodzinami. Pielęgniarki i pielęgniarze z mojego zespołu są od początku w stuprocentowej gotowości. Rezygnowali z urlopów, byli na każdy telefon. Bardzo im za to dziękuję.

Fot. Szpital Wojewódzki w Opolu

W okresie pandemii nieocenione dla medyków jest wsparcie rodzin. – Niewyobrażalnie ważne psychicznie było też wsparcie od mieszkańców, firm, stowarzyszeń. Tych gestów było i jest masa. Docierają do nas przekąski, słodycze, kosmetyki, obiady, woda, dodatkowy sprzęt, kartki z życzeniami od dzieci, listy z cytatami i słowami uznania. To nas budowało, że nie jesteśmy sami, że ludzie doceniają to, na czym polega nasza praca – mówi Aleksandra Tkaczuk.

– Niektóre koleżanki z oddziału rozpłakały się na widok niespodziewanych przysmaków, które otrzymaliśmy na śniadanie wielkanocne. Opolanie przynoszą też pod szpital anonimowe podarunki, drobiazgi. To pokazało, że jako społeczeństwo zdaliśmy egzamin. Dziękujemy darczyńcom, dokumentując to wszystko na Facebooku na profilu Oddział Chorób Zakaźnych Szpital Wojewódzki w Opolu – dodaje.

Tego nikt się nie spodziewał

Wiesława Błudzin, ordynator oddziału zakaźnego Szpitala Wojewódzkiego w Opolu, podkreśla, że skala pandemii zaskoczyła wszystkich, w tym lekarzy „zakaźników”. Dodaje również, że specjalistów chorób zakaźnych jest niewielu, a specjalizacja od lat nie cieszy się zainteresowaniem. – Między innymi dlatego, że to specyficzna praca, wiążąca się ze stałym ryzykiem, ale też z wielu innych względów. W Oddziale Chorób Zakaźnych w Opolu od wielu lat jest pięć miejsc rezydenckich wciąż wolnych – mówi Wiesława Błudzin.

Jak najczęściej przebiega rozwój COVID-19?

– Nie da się tego określić jednoznacznie. Sami jesteśmy zaskoczeni tym, jak niektórzy przechodzą chorobę. Niektórzy są zakażeni, ale nie mają żadnych objawów, czują się praktycznie zdrowi. Takie osoby mogą być w izolacji domowej, a jeśli nie mają do tego warunków, to w tzw. izolatorium. To wszystko zależy od przebiegu zakażenia – mówi pani ordynator. – Inni natomiast chorują na zapalenie płuc, otrzymują leki wspomagające i w szpitalu muszą zostać dłużej.

Jak wygląda kontakt z pacjentami?

– Lekarz, który wybiera się do sali, gdzie przebywa zakażony wirusem SARS-CoV-2 chory, ubiera się w specjalny strój: kombinezon, maseczkę, rękawiczki i przyłbicę. Bardzo źle się w tym pracuje. Człowiek szybko się poci, w maseczce jest duszno, więc z tych m.in. powodów, zwłaszcza jeśli pacjent jest w dobrym stanie, te kontakty powinno się ograniczyć. Można do niego zadzwonić i dowiedzieć się o samopoczucie. Najlepiej, żeby posiłki i leki chorym podawała ta sama osoba – opowiada Wiesława Błudzin.

 

Pełna mobilizacja w szpitalach. Pomagajmy i okazujmy wsparcie naszym medykom!

Wiesława Błudzin / fot. prywatne

Obecnie uważa się, że z izolacji zwolnione mogą zostać osoby, które otrzymają dwukrotnie ujemny wynik badania (wymaz z nosa i gardła) w kierunku wirusa SARS-CoV-2.

Do opieki i leczenia pacjentów potrzebny jest cały zespół ludzi.

– To nie tylko pielęgniarki i lekarze, ale też sekretarki, panie sprzątające, osoby pracujące w dziale logistyki czy technicznym. Mamy masę odpadów, przyłbice trzeba umyć i zdezynfekować, kombinezony kupić. Przy przyjęciu do szpitala chorego należy powiadamiać inspekcję sanitarną, zarówno telefonicznie, jak i papierowo. Po otrzymaniu wyniku badania wykluczającego zakażenie nieraz trzeba ustalać miejsce w innym szpitalu, bo pacjent ma różne inne schorzenia. Ludzie pracują ofiarnie i ciężko, są w narażeniu i w stresie. Codziennie mamy dużo różnych problemów – mówi pani ordynator.

– Obecnie jest tylko trzech lekarzy „zakaźników”, czyli specjalistów chorób zakaźnych. Dostaliśmy jednak wsparcie, mamy oddelegowanych innych lekarzy, którzy do zakażonych pacjentów co prawda nie chodzą, ale bardzo nam pomagają.

 

Pełna mobilizacja w szpitalach. Pomagajmy i okazujmy wsparcie naszym medykom!

Fot. Szpital Wojewódzki Opole

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarka, redaktor wydania miesięcznika Opowiecie.info. Wcześniej związana przez 10 lat z Nową Trybuną Opolską w Opolu. Pisze o tym, czym żyje miasto, z naciskiem na kulturę. Fanka artystów i muzyków, brzmień pod każdą postacią oraz twórczych inicjatyw. Lubi dużo rozmawiać. W wolnym czasie jeździ na koncerty i festiwale, czyta książki i ogląda filmy – dość często o mafii.