Jednym z elementów „Polskiego Ładu” ogłoszonego przez PiS ma być nowe świadczenie dla dzieci w okresie od 12 miesiąca do 36 miesiąca życia, czyli tzw. rodzinny kapitał opiekuńczy. To świadczenie, oprócz utrwalonego już 500 plus, miałoby być kierowane do drugiego, trzeciego i kolejnego dziecka.

Jak twierdzą jednak eksperci, rząd najwyraźniej nie przeanalizował problemu, bo projekt ustawy o rodzinnym kapitale opiekuńczym, mający być zachętą do rodzenia dzieci, takim zapewne nie będzie.

– Ustawodawca mógł nie dostrzec, że problemem z dzietnością w Polsce polega nie tyle na braku chęci posiadanie kolejnego, ile pierwszego dziecka – mówi Opowiecie.info dr Łukasz Bernatowicz, wiceprezes Bussines Center Club (BCC). – Trudno przyjąć, aby wprowadzanie kolejnych świadczeń, będących powtórzeniem programu 500 plus, choć na mniejszą skalę, miałoby wywołać przełom i zwiększyć liczbę narodzin.

Według danych GUS, wzrost liczby urodzeń dotyczy głównie dzieci urodzonych jako drugie, czy trzecie lub kolejne. Krótko mówiąc, w Polsce obecnie rodzą najczęściej kobiety, które już są matkami. Ze statystyk wynika także, że średni wiek kobiet w chwili urodzenia pierwszego dziecka stale rośnie, wobec czego planowanie drugiego może być już dla nich problemem.

– Liczba urodzonych dzieci jako kolejne zwiększyła się na niekorzyść dzieci urodzonych jako pierwsze – tłumaczy dr Bernatowicz. – Ten projekt o kapitale opiekuńczym próbuje kolejnymi świadczeniami zachęcać rodziny do posiadania kolejnego dziecka, podczas gdy skutecznym rozwiązaniem problemów demograficznych byłoby zachęcanie do szybszego urodzenia pierwszego dziecka.

Zdaniem BCC, decyzja o pierwszym dziecku podejmowana w coraz starszym wieku przez kobiety podyktowana jest niemożnością pogodzenia życia zawodowego z macierzyństwem.

Dostrzega to chyba także rząd, ponieważ „Polski Ład” zawiera propozycje tworzenia miejsc opieki dla dzieci do trzeciego roku życia, m.in. przyzakładowych żłobków, czyli rozwiązań sprawdzonych jeszcze w PRL. Jednak eksperci BCC mają pewne wątpliwości.

– Nie ma uzasadnienia do wprowadzania kolejnego świadczenia dla drugiego i kolejnego dziecka, powielania programu 500 plus, bo tylko ograniczy dofinansowanie opieki nad dziećmi do trzeciego roku życia – podkreśla dr Bernatowicz.

Jego zdaniem tylko koncentracja na finansowaniu żłobków, przedszkoli oraz wszelkiej form opieki nad dziećmi umożliwi pogodzenie macierzyństwa z życiem zawodowym rodziców, a także zapobiegnie marginalizacji dzieci z różnych środowisk.

Powielanie programu 500 plus na mniejszą skalę to kolejne nieprzemyślane rozdawanie pieniędzy, tak naprawdę będących własnością nas wszystkich. 500 plus trafia bowiem do tych rzeczywiście potrzebujących wsparcia, jak i zamożnych, którym, comiesięczne 500 złotych nie jest potrzebne. Założenie powinno być takie, że we współczesnym państwie wszystkie dzieci muszą mieć równe szanse, a w XXI wieku żadne dziecko nie może klepać biedy!

Jeśli ktoś rozdaje wszystkim bez opamiętania, to musi być zły gospodarz, który zwyczajnie kupuje głosy wyborcze. Podobnie jest z tzw. piórnikowym dla dzieci na początek roku szkolnego, czyli programem „Dobry start”. Od nauczycieli można usłyszeć, że takiej rozpusty w kupowaniu szkolnych gadżetów i drogich piórników dotychczas jeszcze nie było. Czy w tym wszystkim o to chodziło?

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.