Jak co roku, mimo pandemii, z Opola do najmłodszych przedstawicieli Polonii na Białorusi popłyną prezenty świąteczne. W kosztach ich przygotowania partycypują opolscy przedsiębiorcy, marszałek województwa, prezydent Opola i wójt Łubnian.

Idea jest taka, aby polskie dzieci otrzymały świąteczne prezenty z ojczyzny. Akcję zapoczątkował osiem lat temu nieżyjący Roman Kirstein, opolski opozycjonista, a schedę od ubiegłego roku przejęły jego dzieci.

Roman Kirstein  organizował także letni wypoczynek dzieciom ze szkół polskich na Białorusi, by nie traciły kontaktu z ojczyzną.

– Teraz kontakt z Polonią na Białorusi jest utrudniony – podkreśla Piotr Kirstein, syn nieżyjącego opolskiego opozycjonisty, który wraz z siostrami Agnieszką i Iwoną, organizuje zbiórkę świątecznych prezentów.

W poprzednich latach Andżelika Borys, przewodnicząca Związku Polaków na Białorusi, przyjeżdżała do Polski.

– Łatwiej można było więc ustalić pewne sprawy, teraz nie ma takiej możliwości – tłumaczy Piotr Kirstein. – Teraz pozostaje kontakt telefoniczny, albo internetowy.

Paczki z Opola trafią do siedziby Związku Polaków na Białorusi, gdzie są dzielone do poszczególnych szkół.

– W styczniu, kiedy dzieci wrócą po świątecznej przerwie do szkół, to przyjdzie do nich Mikołaj z Polski – mówi Piotr Kirstein. – Potem dostajemy raport, gdzie i w jakich ilościach co trafiło.

W tym roku dostarczenie świątecznych paczek będzie ogromnym problemem, bo białoruskie władze blokują wszelką zagraniczną pomoc kierowaną do swoich obywateli.

– Nie przepuszczają konwojów pomocowych kierowanych do wszystkich obywateli, a tym bardziej z Polski – tłumaczy  Piotr Kirstein. – W poprzednich latach po prezenty dla dzieci ze szkół polskich przyjeżdżali sami, a w tym roku nie mają takiej możliwości, by przekroczyć granicę, więc najprawdopodobniej do Białegostoku zawieziemy sami.

W tym roku będzie to samochód słodyczy, choć plany były inne.

– Chcieliśmy kupić nauczycielom laptopy, ale tego pomysłu całkowicie nie przekreślamy – przyznaje Piotr Kirstein. –  Na razie się nie udało, bo partycypujący w kosztach prezentów, tak, jak wszyscy, dotkliwie odczuwają pandemię.  W ubiegłym roku kupiliśmy rzutniki do szkół polskich.

Ubiegły rok dla rodzeństwa Kirsteinów był też pierwszym, kiedy tę pomoc organizowali po śmierci swojego ojca sami.

– Widziałem, jak tato, to organizował i poszedłem tą ścieżką – tłumaczy pan Piotr. – I zawsze w tym uczestniczył marszałek, prezydent Opola, wójt gminy Łubniany i opolscy przedsiębiorcy. Nie jesteśmy żadnymi bohaterami, bo poza naszym województwem też pomagają Polakom na Białorusi.

Rodzeństwo Kirsteinów ma nadzieję, że jako fundacja im. Romana Kirsteina uda im się w przyszłości zorganizować pomoc zakrojoną na szerszą skalę. Związek Polaków na Białorusi liczy 12 tys. członków.  Prowadzone tam polskie szkoły mają tzw. drożność oświatową, co pozwala ich uczniom kontynuować naukę w Polsce.

Pomoc. W tym roku przewiezienie prezentów dla polskich dzieci na Białorusi będzie ogromnym problemem

fot. Piotr Kirstein/ archiwum prywatne
W  tym roku na Białoruś pojadą tylko słodycze, choć chcieli kupić jeszcze laptopy

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.