W centrum Opola, w Gastrofazie, na rogu ulic Krakowskiej i Damrota, trwa zbiórka apteczek, które trafią wprost do ukraińskich żołnierzy walczących z Rosjanami. Wolontariusze z apteczkami z Opola wyjadą w najbliższą sobotę, więc każdy może jeszcze pomóc.

Pomoc Ukrainie. W Opolu trwa zbiórka apteczek, które trafią wprost do żołnierzy– Na granicy odbierze ode mnie apteczki osoba, która bezpośrednio dotrze z nimi do Kijowa – mówi Marcin Banaszkiewicz, właściciel Gastrofazy i opolski społecznik. – To jest człowiek z firmy transportowej, która dociera w głąb walczącej Ukrainy. Żeby nie było z powrotem pustego przebiegu, zabiera ze sobą ludzi do Polski.

Zbiórkę apteczek pierwszej pomocy Marcin Banaszkiewicz rozpoczął w miniony piątek.

– Odzew był natychmiastowy i ogromny, po tym widać, jak każdy chce pomóc walczącej Ukrainie – mówi właściciel Gastrofazy. – Zbiórka jeszcze trwa, więc czekamy na darczyńców chcących nieść pomoc ukraińskim żołnierzom.

W apteczkach, które już przynieśli Opolanie, jest jodyna, sól fizjologiczna (do przemywania oczu), tabletki przeciwbólowe, bandaże, plastry, tampony nasączone płynem dezynfekującym. Ich zawartość była konsultowana z medykami.

Pomoc Ukrainie. W Opolu trwa zbiórka apteczek, które trafią wprost do żołnierzyKtoś nawet przyniósł podgrzewacze do stóp i rąk, wystarczy przełamać i małe „termofory” grzeją. Jeżeli dotrą bandaże, lekarstwa to dotrą do szpitala w Kijowie.

– Te akurat apteczki zawierają instrukcję w języku ukraińskim – pokazuje Marcin Banaszkiewicz. – W tym języku dzięki temu, że kolega przedstawiciel medyczny rzucił hasło w swoim środowisku zawodowym i zaraz był odzew.

Do Marcina Banaszkiewicza odezwał się także konsulat ukraiński z Opola, deklarując swoją pomoc.

Ludzie przynoszą apteczki i każdy chce wyrazić to, co czuje w tej chwili. Mówią, że Putin dla cywilizowanego świata jest już skończony, za daleko to wszystko zabrnęło i nikt z Putinem i Łukaszenką z cywilizowanego świata już nie będzie rozmawiał.

– Niestety, zachód sam wyhodował sobie Putina – dodaje Marcin Banaszkiewicz.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.