Dzięki lokalnym przedsiębiorstwom i ich podatkom gminy mogą inwestować, a mieszkańcy lepiej i wygodniej żyć, bo to jest system naczyń połączonych.
Im lepiej ma się lokalny biznes, tym lepiej mają się mieszkańcy danej miejscowości. Dlatego kupowanie u sklepikarza w sąsiedztwie, korzystanie z usług miejscowego mechanika czy fryzjera, to działania na rzecz budżetu gminy. Czyli wspólnego dobra.
– Dzięki lokalnym przedsiębiorcom mamy nie tylko miejsca pracy, ale też udział z podatku dochodowego, podatek od nieruchomości oraz podatek od środków transportu, jeśli np. swoimi samochodami przedsiębiorca dostarcza towary – wylicza Katarzyna Oborska-Marciniak, rzecznik prezydenta Opola. – Bo przedsiębiorcy i działania gminy to obieg zamknięty, a pieniądze z podatków wpływają do budżetu miasta. Dzięki temu jesteśmy w stanie np. budować żłobki, prowadzić przedszkola, sadzić drzewa, czy prowadzić inwestycje na terenie miasta.
Także wszelkie świadczenia pomocy społecznej, czy świadczenia dla seniorów, np. karta seniora, czy karta mieszkańca, Opole finansuje dzięki wpływom podatków do budżetu miasta.
– Centrum Przesiadkowe, które budujemy przy Dworcu Głównym, jest także finansowane w stu procentach z budżetu miasta, podobnie jak Park 800-lecia – dodaje Katarzyna Oborska-Marciniak. – Jeśli więc nie mamy tych wpływów, to zaczynają się kłopoty finansowe. Organizm żyje, jeśli w żyłach płynie krew, a miasto funkcjonuje, jeśli jest płynność finansowa.
Dlatego jest tak istotne, by przedsiębiorcy z tej trudnej sytuacji, związanej z epidemią, wyszli z jak najmniejszym szwankiem.
– Jako samorząd robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby ich odciążyć, zwolniliśmy ich np. z opłat dzierżawczych – podkreśla rzecznik prezydenta. – Może wydawać się dziwne, że zachęcamy Opolan, by w czasie zarazy korzystali z jedzenie przygotowanego przez opolskie restauracje, które oferują jedzenie na wynos. Na naszych stronach internetowych robimy im reklamę, po to, żeby jak najwięcej przedsiębiorców mogło dalej działać. A korzystając z tych usług musimy pamiętać, że to działanie na rzecz miasta.
W marcu i kwietniu, z powodu epidemii koronawirusa, wpływy do budżetu Opola zmalały o 50 mln zł, z czego tylko z samych podatków, wpłynęło aż 40 mln zł mniej. A przecież nie są sprzedawane bilety do ZOO, które trzeba utrzymać, nakarmić zwierzęta. Bilety do teatru lalek też nie są sprzedawane, jednak teatr i aktorów trzeba utrzymać.
Dużą część w budżecie stanowią tzw. pieniądze znaczone, czyli np. na oświatę.
– Dostajemy rządową subwencję, od razu wydajemy, ale i tak jeszcze z budżetu gminy trzeba do tego dołożyć – dodaje rzeczniczka prezydenta. – Z pieniędzy znaczonych jest wypłacane 500 plus, ale te, z których powstaje wiele miejskich inwestycji pochodzą już od przedsiębiorców.
Joachim Wojtala, burmistrz Gogolina, zauważa, że nikt nie przekonuje ludzi, żeby kupowali i zlecali usługi w swojej miejscowości, u przedsiębiorców w ich własnej gminy.
– A to trzeba uświadamiać ludziom – podkreśla burmistrz Wojtala. – Przecież gmina żyje z podatków od przedsiębiorców, a im łagodniej przejdziemy ten kryzys, to zachowamy więcej miejsc pracy. – Dlatego warto kupować u naszych małych sklepikarzy, czy na bazarze, a nie jeździć do tych dużych, wielkopowierzchniowych. U nas najwięcej jest firm małych, takich do dziewięciu pracowników. A jeśli firma dobrze prosperuje, to znów mamy większy udział w podatku. Podatki od średnich i małych, rodzinnych firm dają pięćdziesiąt procent wpływów do budżetu Gogolina. Tyle samo co te duże firmy. Dotychczas wszyscy mówili, że Gogolin żyje z Górażdży, ale tak już nie jest od dawien dawna.
W Gogolinie też wprowadzają zwolnienia z czynszów dla przedsiębiorców korzystających z lokali gminnych.
– Jest ciężko, ale na razie musimy pilnować, żeby nam nikt nie chorował – podkreśla burmistrz Wojtala.
W Gogolinie budżet gminny zubożeje o około 30 proc. Już teraz planują zamknięcie niektórych obiektów, takich, gdzie 20 proc. kosztów idzie na ich utrzymanie, a pozostałe 80 proc. jest wydawane na wypłaty. Na tym muszą zaoszczędzić. M.in. podobnie jak w Opolu, w Gogolinie nocą zgasną światła tam, gdzie oświetlenie nie będzie konieczne.
Jolanta Jasińska-Mrukot