Janusz Maćkowiak: Mija 100 lat obecności firmy Lellek w regionie opolskim. Początki jej działalności związane są jednak z koniem i bryczką.
Grzegorz Lellek: Tak. Mój prapradziadek miał kuźnię, w której zakuwano konie. 120 lat temu trudno było u nas o samochód. Zaczynaliśmy więc od koni na owies, teraz przeszliśmy na konie mechaniczne.
JM: Można powiedzieć, że jest to rodzinny biznes. Ilu Lellków zajmowało się tym motoryzacyjnym interesem?
GL: Mój dziadek był już trzecim Lellkiem. Ostatnio ojciec z wujkiem – czwarta generacja. No i powoli nadchodzi piąte pokolenie, czyli stery firmy przejąłem ja.
JM: Jak się kieruje taka firmą, czy czuje Pan na plecach oddech ojca, który stara się podpowiedzieć pewne rozwiązania? Być może zmienić decyzje, które jego zdaniem są lepsze dla firmy? Rozumie Pan, nie chce by to co zbudowały pokolenia, nie przepadło, zbankrutowało?
GL: Nie jest tak źle. Działamy razem, partnersko. Ojca traktuję jako wspólnika. Dzielimy się obowiązkami. Każdy robi to, na czym się najlepiej zna i w czym czuje się najlepiej. To przecież jest w dalszym ciągu rodzinny biznes.
JM: Ale gdy ma Pan problem, zwraca się Pan do ojca po radę?
GL: … Zawsze. To działa w dwie strony. Ja się radzę ojca lub wuja. A oni, gdy zachodzi taka potrzeba, pytają mnie.
Rodzina Lellków
JM: Porozmawiajmy o innowacjach w branży motoryzacyjnej. Minęły czasy, kiedy mając młotek, śrubokręt – mówię w dużym uproszczeniu – można było samochód naprawić na podwórku. Dziś auto to w pewnym sensie laboratorium na kółkach. Bez specjalistycznego serwisu się nie obejdzie.
GL: Ma Pan rację. Dziś naprawa samochodu to nie tylko wymiana oleju, to także ciąg zaawansowanych filtrów, z uwagi na spaliny. Oświetlenie pojazdu to także zaawansowane technologie. Światła LED-owe Matrix, które potrafią świecić milionem punktów. Więc w takim pojeżdzie nie da się żarówki wymienić na drodze. Ustawienie oświetlenia jest możliwe tylko w serwisowej stacji. Z jednej strony, jako użytkownicy, chcemy tych innowacji. Szukamy takich samochodów. Ale z drugiej strony, lepiej przy takim aucie na podwórku nie majstrować.
JM: A na czym lepiej się zarabia? Na sprzedaży? Czy na tzw. serwisowaniu?
GL: Ten biznes jest wielowątkowy. Oczywiście, że sprzedaż nowych samochodów staje się coraz mniej rentowna. Mamy Internet, ceny są porównywalne. W sprzedaży nastawiamy się na obsługę klienta, na budowie relacji z klientami. W naprawach musimy wygenerować pewne oszczędności, by opłacić naszych mechaników. Oni się szkolą, zdobywają certyfikaty, są specjalistami wysokiej klasy, więc muszą być dobrze opłacani. Dlatego serwis wydawać się może droższy, ale daje gwarancję, że jest wykonany według zaleceń producenta.
JM: Ale wymiana całego modułu to nie dłubanie pod maską pojazdu godzinami. Więc naprawa szybsza i łatwiejsza. Więc powinna być tańsza.
GL: Nie wszystko da się całościowo wymienić. Trzeba w wielu przypadkach – jak Pan określił – podłubać. Ale nawet wymieniając moduł, trzeba wiedzieć dlaczego ten a nie inny. A moduł też kosztuje. Zawsze kierujemy się rachunkiem ekonomicznym.
JM: Ostatnio dużo mówi się o samochodach elektrycznych. Dość spalin w naszym otoczeniu. Czy samochód na prąd to Pana zdaniem daleka przyszłość?
GL: Wie Pan, z tym samochodem elektrycznym na polskim rynku to takie mydlenie oczu. Z jednej strony ochrona środowiska, spalinowe silniki trują. Ale proszę zwrócić uwagę na fakt, że do napędu elektrycznego potrzebny jest prąd. A u nas w Polsce wciąż stawiamy na węgiel. Żeby nie szukać daleko – w odległości 4–5 km od naszej stacji jest Elektrownia Opole, która opalana jest i będzie nadal węglem. Więc jaka w tym wszystkim logika? Co nie znaczy że w naszej ofercie nie ma samochodów elektrycznych.
JM: Tylko gdzie je ładować? W Niemczech na parkingach są już stacje ładowania. U nas co…?
GL: W domu. Kto nie pokonuje długich odległości, może w ciągu nocy naładować akumulatory i rano ruszyć w trasę. Do Warszawy takim elektrycznym samochodem nie radzę jechać.
JM: A jak daleko jest do samochodu przyszłości, w którym to komputer będzie kierował pojazdem? Zastąpi on człowieka. Taki automatyczny kierowca.
GL: Myślę, że era samochodów autonomicznych będzie w Polsce szybszym zjawiskiem niż wdrożenie samochodów elektrycznych. W tej chwili na polski rynek wchodzi nowy model Audi A 8. I ten samochód będzie posiadał kolejny poziom w jeździe autonomicznej. Tzn. do 50 km na godzinę będzie można jeździć bezobsługowo. Oczywiście kontrola kierowcy będzie jeszcze wymagana, bo przepisy nie zezwalają na jazdę bez udziału człowieka.
JM: Ale u nas nie ma odpowiedniej infrastruktury drogowej. Jak on będzie omijał przeszkody?
GL: Te samochody są wyposażone w specjalne czujniki, urządzenia obliczeniowe, które przeliczają sytuację na drodze. Komputer może odróżnić ptaka od dziecka i odpowiednio zareagować na tor jazdy. W kategorii samochodów z automatycznym sterowaniem nie jesteśmy aż tak daleko. System to jest sprawa programistów, laserowych czujników i zgrania tego z samochodem.
JM: Trudno w to wciąż uwierzyć, że będziemy mogli się zdrzemnąć za kierownicą w czasie jazdy, a nad naszym bezpieczeństwem będzie czuwał system komputerowy.
GL: No może aż takiego luksusu na razie nie będzie, ale faktem jest, że taki samochód w naszej stacji pojawi się pod koniec listopada albo na początku grudnia i będzie można się przekonać, jak to działa.
JM: Dziękuję za rozmowę.
Fot. Janusz Maćkowiak