Rozmowa z rektorem Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu – prof. Marianem Duczmalem.
Janusz Maćkowiak: Kieruje Pan uczelnią prywatną, studenci za wiedzę muszą płacić. Biorąc pod uwagę niż demograficzny, możliwość studiowania w uczelniach państwowych oraz za granicą, tłoku w salach wykładowych w tym roku raczej nie będzie.
Prof. Marian Duczmal: Nic bardziej błędnego. Rozpoczęliśmy 22 rok działalności naukowo-dydaktycznej. Studia rozpoczęliśmy na 5 kierunkach w 50 specjalnościach. Prowadzimy studia licencjackie, magisterskie oraz podyplomowe, które w ostatnich latach cieszą się dużą popularnością.
Zaskoczę Pana, ale nabór w tym roku był wyjątkowy. Przyjęliśmy o wiele więcej osób niż rok czy dwa lata temu. Nie ukrywam, że sporą grupę stanowi młodzież z zagranicy – głównie z Ukrainy.
JM: To ciekawe. W wielu opolskich uczelniach sytuację ratują Ukraińcy.
MD: Proszę nie zapominać, że u nas naukę podejmuje w większości młodzież pracująca. Doceniła wartość studiów wyższych i pracując, jednocześnie studiuje. Po co jeździć do Wrocławia czy Katowic, skoro na miejscu można uzupełnić wiedzę tak bardzo potrzebną w zawodzie .
Obserwujemy też rodzinne przywiązanie do uczelni. Studiował kiedyś ojciec, teraz studiuje tu córka lub syn. To nas bardzo cieszy.
Poza tym – nasz program edukacji jest bardzo elastyczny. Potrafimy się dostosować do aktualnych potrzeb. To także decyduje o wyborze uczelni. Mogę powiedzieć, że nasza uczelnia jest przyjazna studentom.
JM: Jak wygląda finansowanie uczelni prywatnej? Rozumiem, że podstawą jest czesne, czyli wpłaty studentów.
MD: Z założenia uczelnia prywatna musi finansować się sama. Chociaż ustawa dopuszcza byśmy korzystali z subwencji Państwa. Oczywiście, korzystamy z różnych grantów, bierzemy udział w konkursach ogłaszanych przez ministerstwo, a także przez instytucje europejskie, ale zasadniczo proces dydaktyczny finansowany jest z pieniędzy studentów.
JM: Wspomniał Pan o młodzieży z Ukrainy. Czy to liczna grupa? Kto opłaca im studia w Opolu?
MD: Stanowią znaczny procent ogólnej liczby studentów w naszej uczelni. Wybierają oni studia dzienne o specjalności ekonomicznej. Sami sobie finansują edukację, przy czym większość z nich pracuje. Jeśli studiują – to mogą legalnie pracować. Część z nich pochodzi z terenów blisko polskiej granicy. Są jednak także z terenów objętych konfliktem zbrojnym.
JM: Ambicją każdej większej miejscowości jest mieć u siebie wyższą uczelnię. Czy nie uważa Pan, że w sferze wyższej edukacji konkurencja nie jest najlepszym rozwiązaniem?
MD: Ja tej konkurencji filii czy oddziałów zamiejscowych renomowanych uczelni specjalnie nie odczuwam. Mamy ugruntowaną markę w regionie, więc na razie o przyszłość uczelni się nie martwię. Najlepszą reklamą tego co robimy. Nasi absolwenci obejmują ważne stanowiska w regionalnej gospodarce.
JM: Skoro o absolwentach Pan wspomniał. Czy wie Pan co oni robią po ukończeniu studiów? Przecież tych specjalistów od administracji i zarządzania jest pod dostatkiem. Czy nie muszą zaraz po otrzymaniu dyplomu przekwalifikować się ?
MD: Prowadzimy badania losów naszych absolwentów i stwierdzamy, że we wszystkich raportach wskaźniki zatrudnienia są wysokie. Zresztą potwierdzają to badania prowadzone przez resort szkolnictwa wyższego.
Większość naszych studentów studiując już pracuje. Po otrzymaniu dyplomu najczęściej awansują.
Prowadzimy także Akademickie Biuro Karier, które pomaga znaleźć pracę absolwentom studiów dziennych, a w trakcie studiów wyszukuje studentom staże i praktyki – często kończące się angażem.
Minęły czasy, kiedy to raz wyuczony zawód wystarczał do końca życia. Dziś zmiana zawodu to rzecz normalna. Dlatego w naszej uczelni studia podyplomowe cieszą się w ostatnich latach dużym zainteresowaniem.
JM: Ilu studentów pierwszych lat rozpocznie naukę w roku akademickim 2017/2018?
MD: Będzie ich znacznie więcej niż rok temu – w sumie ok. tysiąca.
JM: Dziękuję za spotkanie i życzę całej społeczności akademickiej Pańskiej uczelni wielu sukcesów i osiągnięć naukowych w nowym roku akademickim.