O utrzymaniu się drużyny z Kup w IV lidze zadecydował sobotni (10 czerwca) mecz, w którym podopieczni Grzegorza Świerczka pokonali Pogoń Prudnik 2:0. – Mamy teraz 9 punktów nad strefą spadkową, a do końca sezonu tylko dwie kolejki. O żadnym spadku nie ma już mowy – podkreśla Grzegorz Świerczek, trener SBB Energy Kup.
Kup prowadziło już od 13. minuty. W pole karne przedarł się Bojar, a tam został sfaulowany. Po gwizdku sędziego do „wapna” podszedł Dobrzyński i bez problemu posłał piłkę do siatki.
Przy stanie 1:0 gospodarze próbowali powiększyć swoje prowadzenie, ale zaprzepaścili dwie sytuacje. Najpierw Bojar, uderzając z pierwszej piłki, spróbował zamknąć dośrodkowanie Szymkowa, lecz przestrzelił. Później po wykonywanym przez Dobrzyńskiego rzucie wolnym w krótki róg wymierzył Moschner, ale tym razem prudniczan uratował ich bramkarz – Tomasz Roskosz.
– W pierwszej połowie byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem, ale przespaliśmy końcówkę i wtedy rywal stworzył dwie groźniejsze sytuacje – mówi Świerczek.
Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego z dwóch metrów strzał oddał napastnik gości, ale na posterunku czuwał Filip Żurawski, który zatrzymał uderzenie szpagatem. Później po zbyt krótkim zagraniu Stręka piłkę przejął Rudzki. Po chwili znalazł się w sytuacji „sam na sam” z Żurawskim i celując w długi róg trafił w słupek.
– Pierwsze 10 minut drugiej części meczu również nie było w naszym wykonaniu za dobre. Później otrząsnęliśmy się i ruszyliśmy do ataku – mówi Świerczek. Około 55. minuty z boku boiska dogrywał Wiśniewski, a na piątym metrze akcję chciał zamknąć Bojar, ale jego strzał minął słupek.
Kilka minut później Kup zgubiło krycie, a Pogoń pociągnęła atak od środka boiska aż pod samą bramkę gospodarzy, gdzie kolejny raz świetnie zachował się Żurawski.
Po jedynej w drugiej połowie sytuacji Prudnika, Kup przejęło inicjatywę już na dobre. – Kontrolowaliśmy grę i stwarzaliśmy sytuacje oraz zdobywaliśmy kolejne stałe fragmenty – mówi Świerczek.
Po wywalczonym w 70. min rożnym gospodarze zdobyli drugiego gola. Z narożnika dośrodkowywał Dobrzyński, linia obrony minęła się z piłką, a znajdujący się tuż za nią Marcinów pokonał bramkarza silnym strzałem pod poprzeczkę.
– Wygrywając 2:0 kontrolowaliśmy już zupełnie wszystko co działo się na boisku. Graliśmy piłką, utrzymywaliśmy się przy niej, a rywal niczego już nie stworzył – mówi Świerczek.