Mecz błędów – tak można nazwać sobotni sparing pomiędzy TOR-em Dobrzeń Wielki a MKS-em Gogolin. Wszystkie pięć bramek padło po mniej lub bardziej kuriozalnych błędach.
Więcej szczęścia mieli gospodarze z Dobrzenia Wielkiego, którzy – mimo tego, że strzelili o jedną bramkę mniej niż rywale – wygrali 3:2. Poziom gry obu drużyn nie był wcale zły, ale było widoczne, że to dopiero ich pierwszy mecz kontrolny przed nadchodzącym sezonem.
Wynik otworzył Gogolin – rzut karny rywalom „zafundował” Wiench. Bramkarz spóźnił interwencję i zamiast wejść w piłkę, wszedł rękami w nogi rywala. Po chwili „jedenastkę” wykorzystał Prefeta. Kolejnego gola piłkarze z Gogolina zdobyli przed przerwą. Tym razem trafili do swojej bramki. Po dośrodkowaniu z boku Romanowskiego, własnego bramkarza pokonał Pindral. Do przerwy było 1:1.
Druga połowa była równie ciężka jak pierwsza. Wyrównany poziom obu ekip, soczysty upał i gęste, niemal statyczne powietrze sprawiały, że gra kosztowała zawodników wiele sił. Mimo tego, że tempo gry zwalniało, piłka wpadała do bramek jeszcze trzy razy.
Gol na 2:1 również został strzelony po błędzie, ale tym razem okazał się on korzystny dla samego „winowajcy”. Otóż z bocznego sektora boiska zagrywał Henke i zrobił to tak niecelnie, że przypadkowo umieścił piłkę w bramce rywali.
Pozostałe dwa gole były dziełem błędów bramkarzy. Najpierw – w stylu Hugo Llorisa – pokonany został rezerwowy golkiper TOR-u – Śledź. Młodzieżowiec chciał wybić piłkę, ale potknął się o własne nogi i przechwycił ją Denis Kipka, który wpakował ją nad Śledziem do bramki.
TOR odzyskał prowadzenie w końcówce meczu. Piłkę na połowie rywala dostał Choczaj, który obrócił się i przerzucił ją do Komora. Ten pobiegł w kierunku bramki, a tam chcący go zatrzymać bramkarz i obrońca nie zrozumieli się i przepuścili piłkę. Komor ich ominął i wbił futbolówkę do pustej bramki.