Nastanie wiosny to wzmożony okres wypalania traw na łąkach i pastwiskach. Zapewne widząc palącą się trawę zastanawia nas, na ile takie działania są sensowne.
Co chcą rolnicy uzyskać wypalając trawy? Na pewno chcą szybko przygotować sobie grunt do dalszych prac. Robią to jednak często bez świadomości, że szkodzą sobie i innym. A do tego są to działania ewidentnie łamiące prawo. W Polsce bowiem, co jasno określa ustawa o ochronie przyrody i ustawa o lasach, zabrania się wypalania traw na łąkach, pozostałościach roślinnych na nieużytkach, skarpach kolejowych i rowach przydrożnych. Sprawcy podpalenia grozi grzywna do 5 tys. zł, a w przypadku spowodowania pożaru stanowiącego zagrożenie dla życia, zdrowia czy mienia, od roku do 10 lat więzienia.
Proces wypalania to zagrożenie dla ludzi i przyrody. Często jadąc autem jesteśmy świadkami utrudnionych warunków drogowych, powodem których jest dym z płonących traw. Taka sytuacja naraża nas bezpośrednio na zagrożenie, które z uwagi na brak widoczności może być tragiczne w skutkach. Początkowo „niewinne” wypalanie przeradza się często w pożar, który swym zasięgiem może rozprzestrzenić się na domostwa i lasy. Finał niejednokrotnie jest katastrofalny.
Straż pożarna wzywana do takich wypadków, wynikających z ewidentnego braku wyobraźni człowieka, ma w sezonie przełomu zimy i wiosny najwięcej takich interwencji. A przecież jej pomoc może być potrzebna w zupełnie innych sytuacjach, zagrażających bezpośrednio życiu ludzkiemu.
Pożar traw to też ekokatastrofa. Oznacza ona zniszczenie miejsc lęgowych wielu gatunków gnieżdżących się na ziemi i w krzewach ptaków. Palą się gniazda już zasiedlone, a zatem z jajeczkami lub pisklętami (np. tak lubianych przez wszystkich skowronków).
Płomienie niszczą miejsca bytowania zwierzyny łownej, m.in. bażantów, kuropatw, zajęcy, a nawet saren, jeleni czy dzików. W pożarach traw ginie wiele pożytecznych zwierząt kręgowych: płazy (żaby, ropuchy, jaszczurki), ssaki (krety ryjówki, jeże, zające, lisy, borsuki, kuny, nornice, badylarki, ryjówki i inne drobne gryzonie). Niejednokrotnie od palącego się poszycia gleby zajmują się torfowiska. Pożary torfu są wyjątkowo trudne do ugaszenia, mogą trwać nawet kilka miesięcy. Torfowiska na regenerację potrzebują kilku tysięcy lat. Często pożar traw przenosi się na sąsiadujące lasy, niszcząc bezpowrotnie cenne drzewostany. Spalony las regeneruje się kilkadziesiąt lat.
Ziemia na „wypaleniskach” wbrew temu, co sądzą zwolennicy wypalania staje się jałowa. Ogień hamuje asymilację azotu z powietrza oraz proces gnicia pozostałości roślinnych, które tworzą urodzajną warstwę gleby. Przy wypalaniu giną mrówki. Owady te zjadając resztki roślinne i zwierzęce ułatwiają rozkład masy organicznej i wzbogacają warstwę próchnicy, „przewietrzają” glebę. Jedna kolonia mrówek może zniszczyć do 4 mln szkodliwych owadów rocznie. W pożarach traw giną biedronki, które zjadają mszyce. Ogień uśmierca dżdżownice, które mają pozytywny wpływ na strukturę gleby i jej właściwości. Płomienie i dym zabijają pszczoły i trzmiele, co powoduje zmniejszenie liczby zapylonych kwiatów, a w konsekwencji obniżenie plonów roślin. Wypalona łąka potrzebuje kilku lat na regenerację.
Zakaz wypalania traw jest jednym z „wymogów dobrej kultury rolnej”. Rolnikowi, który nie przestrzega zakazu, grozi zmniejszenie należnej wysokości wszystkich rodzajów dopłat bezpośrednich o 3%. Jeśli zostanie stwierdzone, że rolnik wypalał trawy na którymkolwiek z uprawianych przez niego gruntów, o tyle może być pomniejszona jednolita płatność obszarowa.
Dlatego apelujemy o rozsądek. „Szybko” nie znaczy w tym przypadku „dobrze” i „ekologicznie”. Skutki takich działań mogą być niestety nieodwracalne.
Fot. Wikipedia