Polska wysycha i pustynnieje. Zasobów wody pitnej mamy mniej niż Egipt, a coraz dłuższe i dotkliwsze okresy suszy, burze pyłowe i klęski nieurodzaju stają się normą. Do tego wszechobecny miejski beton, masowe wycinki dużych drzew, które zatrzymują wodę i oczyszczają powietrze. Tyle wystarczy, by życie w mieście już niebawem stało się nieznośne. Również w Opolu.
Sytuację da się jeszcze odwrócić. I nie jest to wcale trudne, drogie ani niewykonalne. Na początek wystarczy zrezygnować z koszenia trawników. Przynajmniej w okresie suszy. Trawniki nie są polskim wynalazkiem, przywędrowały do nas z wilgotnej i chłodnej Anglii. Utrzymywanie ich w sytuacji gdy reglamentowanie wody może stać się niedaleką przyszłością, jest absurdem. Kosztownym absurdem.
Dlaczego w Opolu tak uporczywie się kosi, skoro ani to ekonomiczne, ani ekologiczne?
– Opole jest zawsze do tyłu, jeśli chodzi o trendy. Ciężko mi zrozumieć dlaczego. Nie mówię, że mamy być prekursorami, ale moglibyśmy chociaż nadążać za nowinkami. A przynajmniej nie być na bakier z ekologią, z ekonomią, z logiką – mówi Grzegorz Ostromecki, ekolog i miejski aktywista.
Trawniki mogą zastąpić typowe dla naszego krajobrazu, łąki kwietne, które oprócz tego, że zatrzymują wodę, są wymarzonym ekosystemem dla owadów zapylających. A ceny żywności rosną proporcjonalnie do spadku liczebności pszczół. Mniej pszczół to mniej żywności. I wyższe ceny.
Trawniki to niejedyny miejski nonsens. Kolejnym jest uporczywa skłonność zarządców miasta do betonowania i asfaltowania, czego tylko się da. Miasto pozbawione zieleni, wybetonowane i wyasfaltowane – nie wchłania i nie zatrzymuje wody. Staje się wyspą ciepła. Kiedy pada – jest zalewane, w okresie suszy – obumiera. A wystarczy skończyć z wycinkami dużych drzew i przywracać zieleń wszędzie tam, gdzie to możliwe. – Duże drzewa są buforem utrzymującym wilgoć w glebie – mówi aktywista.
Jednak nie we wszystkim wyręczą nas miejscy urzędnicy. Miasto jest nasze, mieszkańców. Betonu nie rozbijemy, ale wychodząc rano z domu możemy podlać drzewko pod blokiem wodą, którą zbierzemy choćby przy płukaniu warzyw. Możemy wystawić na podwórku poidło dla ptaków i pszczół.
Internet zalewany jest poradnikami, jak samemu można pomóc przetrwać suszę drzewom, ptakom i owadom. Na własnym podwórku. Tylko tyle i aż tyle. Świat się zmienia, a nasza świadomość próbuje za nim nadążyć. I, jak dowodzi choćby rozpowszechnianie apeli o budowanie poideł – nadąża.
– Zielonego rozwoju już nie zatrzymamy. Zmieniający się klimat zmusi nas do tego – podkreśla Grzegorz Ostromecki.