Po raz pierwszy na opolskim Rynku świętowano Światowy Dzień Ubogich. Tłumy osób samotnych, bezdomnych i w trudnej sytuacji życiowej zajadały się ciepłą grochówką, bigosem i kołaczem śląskim. Wydarzenie uświetniła wspaniała oprawa artystyczna i liczne występy w wykonaniu dzieci i młodzieży.

– Najgorsza jest samotność. Człowiek chce się spotkać z ludźmi, posiedzieć i porozmiawiać. Takich imprez brakuje – pani Wiesława, która na Rynek w Opolu przyjechała z noclegowni w Groszowicach.

– Przyszłam aby posiedzieć między ludźmi. Pogoda też nie rozpieszcza, święta idą. To szczególnie ciężki czas. Wzrusza mnie życzliwość tych ludzi, których tu spotkałam. Na występy dzieciaczków też fajnie się oglądało.

Obchody Światowego Dnia Ubogich, pod patronatem biskupa opolskiego Andrzeja Czaja oraz prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego, rozpoczęły się wspólną modlitwą i mszą świętą w opolskiej katedrze.

Następnie wydarzenie przeniosło się na opolski Rynek, do wielkiego namiotu. Tam czekały stoły przyozdobione stroikami, a ze sceny wybrzmiewała muzyka, dzieci i młodzież prezentowały swoje talenty.

W przygotowanie koncertów włączył się m.in. Diecezjalny Instytut Muzyki Kościelnej, Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie.

Strawa duchowa i artystyczna  

– Zaprosiliśmy wszystkich mieszkańców Opola, a w sposób szczególny tych, którzy borykają się z trudniejszą sytuacją materialną – mówi siostra Aldona Skrzypiec, jałmużnik biskupa opolskiego.

– Z zaproszeniami indywiualnymi staraliśmy się dotrzeć do wszystkich potrzebujących, poprzez pracowników socjalnych, parafialne zespoły Caritas. Dotarliśmy do osób bezdomnych. Jesteśmy przygotowani na 500 osób.

Na wszystkich potrzebujących czekało 250 litrów grochówki, 600 porcji bigosu, 1000 kawałków ciasta.

– Nikt głodny stąd nie odejdzie – cieszy się siostra Aldona Skrzypiec.

– Pamiętajmy, że ci ludzie żyją obok nas. To od naszej wrażliwości zależy to czy ich zauważmy, przechodząc obok nich na ulicy.

Posiłki rozdzielali i roznosili m.n. harcerze, wolontariusze Caritasu, dzieci i młodzież. Podczas wydarzenia bawiły się tłumy, nie tylko osób w skrajnej potrzebie, ale też zwykłych opolan.

– Jestetm tu z córką. Chcę jej pokazać, że nie można być obojętnym na cierpienie, a w życiu najważniejsza jest rozmowa. Nie można bez przerwy siedzieć w internecie, oglądać telewizji. Ludziom trzeba pomagać, nie można tylko oceniać. Dla mnie bliskie są wartości chrześcijańskie w życiu, według nich chcę działać – podsumował pan Wincenty z Opola.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarka, redaktor wydania miesięcznika Opowiecie.info. Wcześniej związana przez 10 lat z Nową Trybuną Opolską w Opolu. Pisze o tym, czym żyje miasto, z naciskiem na kulturę. Fanka artystów i muzyków, brzmień pod każdą postacią oraz twórczych inicjatyw. Lubi dużo rozmawiać. W wolnym czasie jeździ na koncerty i festiwale, czyta książki i ogląda filmy – dość często o mafii.