Utrwalił się już na Opolszczyźnie zwyczaj delektowania się świętomarcińskimi rogalami z białym makiem i lukrem. Niektóre cukiernie prowadziły wcześniejsze zapisy na ten specjał, tradycyjnie zjadany 11 listopada, w dniu św. Marcina.
„Pracownia dobroci” w środę wczesnym popołudniem sprzedała ich aż 1200, a kolejka pod cukiernią cały czas się ustawiała.
– Obserwujemy, jak bardzo zwyczaj zjadania rogali na św. Marcina się przyjął, po zainteresowaniu widać, że bardzo je polubiliśmy – mówi Mirosław Dziadosz, współwłaściciel „Pracowni Dobroci”.
W Opolu cena sporej wielkości rogala kształtowała się od 9 do kilkunastu złotych. Dotychczas ten specjał popularyzował głównie Poznań, świętomarciński rogal stał się produktem regionalnym Wielkopolski.
Jednak nie rogale są najważniejsze, czy grzane wino, gdzieniegdzie do nich podawane przy ognisku, bo w tej tradycji chodzi o postać samego świętego. Na jego cześć w Poznaniu 11 listopada odbywa się inscenizacja wjazdu św. Marcina na koniu. Na Opolszczyźnie corocznie scena ze św. Marcinem i żebrakiem odtwarzana jest w klasztorze franciszkanów w Borkach Wielkich koło Olesna. Najprawdopodobniej to jedyne takie miejsce na Opolszczyźnie i jedno z nielicznych w Polsce.
– Naszym współpatronem parafii i miejscowości jest św. Marcin – mówi Ojciec Grzegorz Pampuch, gwardian klasztoru w Borkach Wielkich. – Postaci św. Marcina towarzyszy wiele legend. Najważniejsze jest to, że Marcin, zanim się nawrócił został skruszony przez żebraka.
W Borkach Wielkich co roku odgrywana jest scena z III wieku naszej ery, przedstawiająca Marcina, rzymskiego żołnierza jadącego na koniu, który spotyka żebraka proszącego o jałmużnę. Marcin lituje się i oddaje żebrakowi połowę swojego płaszcza. Po tym wydarzeniu ukazał mu się Chrystus odziany w jego płaszcz i powiedział: „Marcin, odziałeś mnie swoim płaszczem”.
– Wówczas Marcin wystąpił ze służby wojskowej, przyjął chrzest, został wojownikiem dla Chrystusa. I to jest sedno naszej inscenizacji – mówi gwardian Grzegorz Pampuch. – Współcześnie chodzi o zauważenie godności drugiego człowieka, bo zasługuje in na to, by pochylić się nad jego niedolą.