Z Tomaszem Kostusiem, opolskim posłem Platformy Obywatelskiej, rozmawia Jolanta Jasińska-Mrukot
– Platforma jest już po wewnętrznych wyborach. Wielu ludzi oczekuje, że zmienią one coś na lepsze, tak w PO, jak i w kraju.
– Niewątpliwą zmianą jest powrót Donalda Tuska do bieżącej polityki. Dotychczas przewodniczący Platformy Obywatelskiej nie miał tak silnej pozycji, zawdzięczamy to zmianom w statucie. Zmiana polega na tym, że najważniejsze decyzje będą podejmowane przez ścisłe kierownictwo.
– Ale to krok w kierunku partii wodzowskiej…
– To jest dobry krok, bo dziś, w tej turbulentnej polityce, trzeba podejmować szybko decyzje. Dotychczas wydłużony czas podejmowania decyzji, biorąc pod uwagę duży zarząd i radę krajową, prowadził do tego, że zawsze byliśmy o krok spóźnieni, zbyt późno reagowaliśmy na to, co się w bieżącej polityce dzieje. Dlatego potrzebne jest większe skupienie władzy w rękach przewodniczącego, czyli Donalda Tuska. Biorąc pod uwagę jego pozycję, doświadczenie i wiedzę, to trudno znaleźć lepszego kandydata.
– Demokratyczny styl zarządzania partią nie zdawał egzaminu?
– W czasach trudnych politycznie, w jakich znalazła się polska opozycja i Polska pod rządami PiS, nie ma czasu na długie procesy konsultacyjne. Dotychczas ten proces polegał na tym, że w wypracowywaniu decyzji brali udział wszyscy członkowie zarządu krajowego. A jest ich kilkudziesięciu, więc zanim przyjechali z różnych części Polski i zebrało się kworum, upływało sporo czasu. Teraz to będzie przebiegało szybciej, a ogromna odpowiedzialność będzie spoczywała na przewodniczącym. Tylko Donald Tusk ma bogate doświadczenie, jak wygrywać z PiS, jemu się to udawało, kiedy był liderem Platformy Obywatelskiej.
– Wracając do naszego regionu, czy widzi pan mieliśmy jakieś wyborcze niespodzianki, coś zaskakującego w tych wyborach?
– Jeżeli były jakieś niespodzianki, to w wymiarze krajowym, bo kandydaci z mocnym poparciem politycznym jednak w tej rywalizacji przegrali. Mówię tutaj chociażby prezydencie Wałbrzycha Romanie Szełemeju, ale przegrał wybory na szefa dolnośląskiej PO z młodym, dynamicznym Michałem Jarosem z Wrocławia. Niespodzianka to także przegrana posłanki Agnieszki Pomaski na szefa pomorskiej PO z marszałkiem województwa Mieczysławem Strukiem, choć to Pomaska miała poparcie centrali.
– U nas nie mogło być niespodzianki, bo marszałek Andrzej Buła nie miał kontrkandydata.
– W przypadku Opolszczyzny możemy powiedzieć o kontynuacji. Kandydat był jeden, bo w sytuacji, kiedy mamy scenariusz przedterminowych wyborów, musimy być silni i zwarci, nie możemy sobie pozwolić na jakikolwiek konflikt. Dzisiaj zwieramy szyki, bo stawka jest wysoka, a najbliższe wybory parlamentarne będą najważniejsze od 30 lat. One zadecydują, czy dalej będzie postępować dewastacji państwa przez PiS, to zadłużanie, afery i nepotyzm, czy uda się skutecznie odsunąć PiS od władzy. Dzisiaj się wydaje, że Platforma Obywatelska nie będzie w stanie tego sama zrobić, bo jest za słaba, natomiast jest największą partią opozycyjną. Powrót Donalda Tuska bardzo Platformę Obywatelską wzmocnił, a im jest ona silniejsza, tym większa szansa na odsunięcie od władzy PiS. To możliwe, jak opozycja będzie grała razem.
– O ile na szczeblu wojewódzkim zmiany nie ma, to w opolskich powiatach do kilku zażartych pojedynków i niespodzianek doszło.
– Warunkiem, żebyśmy te wybory wygrali, jest odbudowanie zaufania naszych wyborców. Przed nami ciężka organiczna praca, to może się stać wtedy, kiedy będziemy wiosłować wszyscy w jednym tempie i w jednym kierunku. W wyborach na szefów powiatów w większości jest kontynuacja. Zmiana na poziomie powiatu będzie w Oleśnie, gdzie nowym przewodniczącym został senator Beniamin Godyla, obecny senator. W Kędzierzynie-Koźlu w starciu z byłym posłem Robertem Węgrzynem, przewodniczącym PO w powiecie pozostał Michał Nowak. W Nysie po rywalizacji Daniela Palimąki z posłem Rajmundem Millerem, przewodniczącym szczebla powiatowego zostaje poseł. W przypadku Kędzierzyna-Koźla i Nysy do ostatnie chwili nie było wiadomo, kto wygra. Zmiana jest też w Opolu…
– …no właśnie, jeszcze przed wyborami zrezygnował pan z kandydowania na szefa Platformy w Opolu. Będzie jej przewodniczył dotychczasowy pana zastępca, Zbigniew Kubalańca, wicemarszałek województwa opolskiego. Dla wielu to zaskoczenie, że pan zrezygnował. Zwalnia pan tempo?
– Ja się przygotowuję przede wszystkim do następnych wyborów. Teraz nie zwalniam, ale przyspieszam. A najbliższy czas wypełnię pracą, jeżdżąc po województwie, spotykając się wyborcami. Poza tym jest coraz więcej obowiązków parlamentarnych, w każdym tygodniu jestem w Warszawie, więc trudno pogodzić aktywność w Opolu, w pracy w strukturach partyjnych, z bieżącymi obowiązkami w Warszawie. I trudno porównywać wielkość struktury, znaczenie struktury któregoś z powiatów z samym Opolem. Tutaj trzeba na bieżąco pracować, być stale w kontakcie np. z prezydentem Opola, radnymi miejskimi, radnymi wojewódzkimi. Tutaj jest cała gama spraw.
– Pan był przewodniczącym przez dwie kadencje. Jaki jest bilans?
– Kiedy obejmowałem stery w opolskiej Platformie Obywatelskiej, wtedy jej notowania wynosiły 12 proc. Dziennikarze, obserwatorzy wyrokowali, że Platforma Obywatelska już się nie odbuduje, takie było przekonanie. To był bardzo trudny czas, ludzie odchodzili z Platformy, bo było zwątpienie. Ale odbudowaliśmy się. W ciągu tych dwóch kadencji zwiększyliśmy liczbę członków opolskiej Platformy, a w całym kraju w ostatnim czasie do Platformy przystąpiło trzy tysiące osób. Uporządkowaliśmy strukturę, mamy cztery koła. Zbudowaliśmy młodzieżówkę, stowarzyszenie Młodzi Demokraci, która jest jedną z najlepiej rozpoznawalnych i pracowitych w kraju. Mamy silną reprezentację w sejmiku województwa. Bo tak już jest, że jeśli Platforma jest silna w Opolu, to będzie silna w regionie. Tutaj, jak w soczewce, na Opolu skupiają się wszystkie elementy wizerunkowe partii. Dlatego tutaj u sterów musi być ktoś na miejscu. To pozwoli jeszcze lepiej przygotować się do najbliższych wyborów, zarówno tych parlamentarnych, jak i tych samorządowych.
Jeden komentarz
szkoda komentować