Pomysłowość w przemycaniu za więzienne mury narkotyków, alkoholu, telefonów komórkowych i innych zakazanych tam rzeczy bywa nieograniczona. Co strażnicy rozgryzą jakaś metodę, to skazani wymyślają nowe. Walka ciągle trwa.

Kiedyś narkotyki przemycano np. wstrzykiwane w pomarańczach, w torcie, zapiekane w cieście, wciskane do tubki pasty do zębów, a nawet… w pampersach dziecka, z którym matka odwiedzała w więzieniu swojego męża lub przyjaciela. Ale dziś narkotyków w jedzeniu już się nie przemyca.

– Nie ma takich możliwości, bo zmieniły się przepisy – tłumaczy kpt. Katarzyna Idziorek, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Opolu. – Osadzony może mieć paczkę żywnościową, ale tylko z produktów zakupionych w kantynie. Rodzina nie może mu wysyłać, czy przynosić żywności, a co najwyżej przelać na jego konto pieniądze.

Mimo tego skazani nie ustają w wysiłkach, żeby wejść w posiadanie czegoś, co jest za kratami „owocem zakazanym”. Nawet teraz, w czasie koronawirusa.

– Z jednej strony nie ma widzeń, bo uniemożliwiła to epidemia – mówi kpt. Katarzyna Idziorek. – Ale  nawet w tej sytuacji pojawiają się nowe próby i pomysły co do przemycania na teren więzienia.

Ostatnio miały miejsce dwie duże próby przemytu syntetycznej marihuany do Aresztu Śledczego w Opolu. Pierwsza o czarnorynkowej wartości 60 tys. zł, druga aż ćwierć miliona złotych. Substancje odurzające były ukryte w kopertach, a konkretnie koperty były nimi nasączone.

– Nasi funkcjonariusze mieli podejrzenie, że do takiej sytuacji może dojść po wcześniejszym rozeznaniu wewnątrz więzienia – mówi Katarzyna Idziorek. – Następnie podjęliśmy współpracę z Komendą Wojewódzką Policji w Opolu.

Bo kopertę ktoś nadał, a kto ją nadał, liczył na niebagatelny zarobek w wiezieniu. Teraz nadawcy szuka opolska policja.

– Jeśli chodzi o tę drugą próbę przemytu, to oprócz tego, że koperta była nasączona syntetyczną marihuaną, to była ona ukryta w grzbietach zeszytów przesłanych w tych kopertach – dodaje kpt. Idziorek. – Wystarczyło odciąć kartki od tego grzbietu, by zobaczyć wewnątrz małe torebeczki z kryształkami. Aż trudno sobie wyobrazić, że w niewielkiej kopercie może być ukryta aż tak ogromna ilość narkotyków.

Natomiast do więzienia w Głubczycach próbowano przemycić środki odurzające w bateriach alkalicznych, które w rzeczywistości bateriami już nie były. Z kolei niedawno w więzieniu w Strzelcach Opolskich osoba, która przyszła odwiedzić skazanego, chciała w zasilaczu do konsoli przeszmuglować pięć telefonów komórkowych, karty pamięci, karty usb i przewody.

Zanim wprowadzono obostrzenia związane z pandemią, osoby przychodzące na widzenie ze skazanymi były poddawane kontroli. W Strzelcach Opolskich jedna z kobiet, która wnosiła narkotyki, powiedziała strażnikom, że nie zgadza się na przeszukanie i ukradkiem wyrzuciła do kosza torebkę ze środkami odurzającymi. Tyle, że nic to nie dało, bo wszystko było widoczne na monitoringu.

Z kolei inna pani za paskiem od spódniczki schowała telefon komórkowy i alkohol w butelce po szamponie, a w biustonoszu swojemu partnerowi chciała przynieść środki przeciwbólowe.

Na te ostatnie w zakładach karnych są mocno wyczuleni.

– Takie środki gromadzone przez jakiś czas, w większej ilości mogą skazanemu posłużyć do popełnienia samobójstwa – podkreśla Katarzyna Idziorek. – Środek przeciwbólowy równie dobrze może posłużyć jako środek odurzający, żeby wprowadzić się w stan otępienia. Albo zadziała w drugą stronę i skazany zrobi się agresywny.

Rzecznik okręgowej służby więziennej podkreśla, że nie ma żadnego uzasadnienia przynoszenia środków przeciwbólowych, bo w każdym zakładzie karnym jest ambulatorium.

– To personel medyczny decyduje, co komu jest potrzebne i co komu w danym momencie trzeba wydać – tłumaczy Katarzyna Idziorek.

Strażnicy w walce z przemytem nie są zdani tylko na siebie. W każdym zakładzie karnym są psy specjalnie szkolone do poszukiwań narkotyków. W całym okręgu opolskim jest 9 takich czworonogów. Wyczuwają wszystko, no, prawie.

– Nie zostały jeszcze przeszkolone wykrywania dopalaczy – mówi kpt. Idziorek. – A wśród przemycanych narkotyków najpopularniejsza jest marihuana. Psy szukają narkotyków, bo jeśli znajdą, dostają smakołyk i mogą bawić się z piłką, co traktują jako nagrodę.

 

 

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.