Przy pustych trybunach ZAKSA Kęzierzyn-Koźle rozegrała ostatni w sezonie mecz w Lidze Mistrzów. Ostatni dlatego, że przegrywając 1-3 z rosyjskim Kuzbass Kemerovo, odpadła z rozgrywek.
Kędzierzynianie swoich szans wypatrywali w różnicy temperatur między rosyjskimi a polskimi obiektami sportowymi. – Rosjanie na co dzień rywalizują w innych warunkach. Gdy graliśmy w Kemerovie, w hali było cieplej, a wyższa temperatura ułatwia kilka elementów, szczególnie przyjęcia. Pierwszy set pokazał, że mogliśmy wykorzystywać to podczas zagrywek. Szczególnie wtedy, gdy piłka była zagrywana na Antona Karpukhova – mówił Paweł Zatorski, libero ZAKSY.
Pierwszego seta „Trójkolorowi” wygrali 25-21. Jednak w drugim musieli uznać wyższość mistrzów Rosji przegrywając 23-25. – Karpukhov bardzo się rozkręcił, a to znacząco ułatwiło grę rywalom. Nam natomiast ją utrudniło. Odczytywanie intencji rozgrywającego i radzenie sobie z silnym fizycznie zespołem było ciężkim zadaniem – ocenił Zatorski.
O ile w drugim secie przewaga utrzymywana przez gości była niewielka, tak w trzeciej partii malowała się dosyć wyraźnie. Kuzbass triumfował w niej 25-18. Kolejna część spotkania była ostatnią, którą ZAKSA rozegrała w bieżącej edycji siatkarskiej Ligi Mistrzów. Rosjanie zwyciężyli w niej 25-20, a triumf 3-1 w Kędzierzynie-Koźlu zapewnił im udział w półfinale rozgrywek.
Koronawirus uniemożliwił przeżywanie emocji na żywo
Początkowo spotkanie miało zostać rozegrane w Arenie Gliwice znajdującej się niecałe 40 km od Kędzierzyna-Koźla. W końcu obiekt może pomieścić więcej kibiców niż kędzierzyńska Hala Azoty, a to w przypadku spotkań tej rangi jest bardzo ważne.
W poniedziałek wieczorem biuro prasowe ZAKSY poinformowało jednak, że w związku z profilaktyką przeciwko rozprzestrzenianiu się koronawirusa mecz nie tylko odbędzie się bez udziału kibiców, ale także zostanie przeniesiony do Hali Azoty. Do komunikatu dołączono oświadczenie zarządców Areny Gliwice.
„To decyzja trudna, ale wymaga jej odpowiedzialność za zdrowie i życie wszystkich osób, które odwiedzają Arenę Gliwice. Zapewniamy, że zrobiliśmy wszystko, by kibice mogli ponownie przeżywać tutaj wielkie, sportowe emocje. Niestety te plany pokrzyżowały czynniki losowe związane z rozprzestrzenianiem się koronawirusa, zmuszające nas do podjęcia tego rodzaju działań” – czytamy.
Mimo wszystko zawodnicy przyznali, że ich skupienie na tak ważnym meczu był na tyle wysokie, że nie odczuli oni braku dopingu. – Spodziewaliśmy się trudnego spotkania bez względu na to, czy zagramy przy pustych czy pełnych trybunach. Ranga meczu wzbudzała w nas takie emocje, że mogliśmy skupić się tylko na swojej pracy i nie odczuliśmy nieobecności kibiców – przyznał Paweł Zatorski.