Niechęć do szczepień nie dotyczy tylko tych przeciw covid-19, ale także znanych od wielu dekad. Liczba zaszczepionych dzieci i młodzieży spada, a groźba powrotu starych chorób zakaźnych jest realna, co pokazuje przykład wysoce zaraźliwej odry. Także innych chorób. Tym bardziej, że na świecie całkowicie nie wygasła zakaźna choroba Heinego–Mediny (polio).
Pandemia i szczepienia przeciwko Covid-19 sprawiły, że z pola widzenia zniknął problem unikania szczepień przeciwko chorobom zakaźnym, obowiązujących od wielu lat. Chodzi o szczepionki podawane dzieciom i młodzieży do 19 roku życia, chroniące przed dwunastoma chorobami zakaźnymi, m.in. polio, tężcowi, krztuścowi, odrze, śwince i różyczce. Coraz częstsze unikanie tych szczepień powoduje, iż następuje spadek odporności populacyjnej związanej z tymi chorobami.
Z danych Wojewódzkiej Stacji Sanitarno Epidemicznej (WSSE) w Opolu wynika, że w naszym województwie w 2020 roku zgodnie z kalendarzem szczepień zostało zaszczepionych 59 proc. dzieci i młodzieży do 19 lat.
Tak niski wskaźnik można by zrzucić na pandemię i strach rodziców przed prowadzeniem w tym czasie dzieci do przychodni i na pewno jakąś rolę ta obawa odegrała. Nie można jednak nie zauważyć, iż wskaźnik szczepień zgodnie z kalendarzem spadał już wcześniej – w 2019 roku był na poziomie 74 proc., w 2018 wynosił 77 proc., w 2017 – 78 proc, a 2016 – 81 proc.
Wielu rodziców nadrabia potem zaległości i prowadzi dzieci na szczepienia w późniejszym terminie, więc generalnie wyszczepialność każdego rocznika jest wyższa.
– Analiza danych wskazuje, że średni procent zaszczepienia w województwie opolskim w rocznikach, w których szczepienia powinny zostać zakończone, wynosił dwa lata temu 89,3 proc., a w 2019 roku – 93,7 procenta – mówi Małgorzata Gudełajtis, rzecznik opolskiej WSSE. – Dla porównania, w 2016 roku odsetek zaszczepionych dzieci wynosił 95,6 procenta.
Opolscy lekarze pediatrzy opornych rodziców, którzy odmawiają zaszczepienia swoich dzieci, odsyłają do dr Marii Grandek, lekarza alergologa w poradni szczepień.
– Namawiam i argumentuję, by się szczepiono, jednak nie wszystkich da się przekonać – ubolewa doświadczona dr Grandek. – To, że jest covid nie oznacza, że inne zakaźne choroby zniknęły. Jeżeli liczba nieszczepionych dzieci będzie rosła, to wrócą stare choroby.
Tacy rodzice nie zdają sobie sprawy, jak straszną chorobą jest Heinego-Medina. Właściwie trudno ich zrozumieć, bo argument pojawiający się w przypadku szczepień przeciwko Covid-19, że preparat nie jest odpowiednio przebadany, tutaj odpada, bo szczepienia obowiązkowe znane są od dziesiątek lat.
– Jest tendencja przypisywania każdego objawu chorobowego szczepieniu, a to nie polega na prawdzie – podkreśla dr Maria Grandek.
Jak się okazuje, niechęć do szczepienia swoich dzieci nie dotyczy tylko Polaków. Wiele dzieci, które przyjechały z rodzicami z Ukrainy nie ma dokumentacji medycznej dotyczącej szczepień, albo jest ona szczątkowa. Wśród przybyszy zza wschodniej granicy jest też wielu antyszczepionkowców.
– Jest takie myślenie, że my, nakłaniając do szczepień, mamy z tego jakieś gratyfikacje – mówi dr Grandek. – A przecież to straszna nieprawda, nie dociera do niektórych, że nam zależy na zdrowiu ich dzieci i zdrowym społeczeństwie.
Według UNICEF, spadek liczby szczepień sprawił, że w Polsce utraciliśmy odporność populacyjną na zakaźną odrę. Choroba nazywana była „zabójcą dzieci”, jest bardzo zaraźliwa i niebezpieczna dla najmłodszych. Podanie dwóch dawek leku jest jedyną ochroną przed tą groźną chorobą.
Liczba zachorowań na odrę w Polsce rośnie, w 2019 roku odnotowano u nas 1492 przypadki zachorowań, czterokrotnie więcej niż w 2018.
Znów notujemy też przypadki choroby Heinego–Mediny (polio), którą uznano już za nieistniejącą. Pojawiły się m.in. na Dalekim Wschodzie oraz Ukrainie, gdzie ze względu na destabilizację polityczną oraz wojnę z Rosją trudno jest egzekwować obowiązek szczepień. Przy dzisiejszej mobilności, turystycznej i ekonomicznej, nietrudno sobie wyobrazić, że polio może się pojawić i u nas.
Problem unikania szczepień obowiązkowych dla dzieci stale narasta. Według danych Państwowego Zakładu Higieny (PZH), w 2020 roku było aż 51 tysięcy takich przypadków, z czego około 1300 na Opolszczyźnie. Rok wcześniej w Polsce rodzice nie chcieli zaszczepić 49 tysięcy dzieci (w tym około tysiąca na Opolszczyźnie). Dla zobrazowania, w 2010 roku odnotowano tylko około 3 tysięcy przypadków uchylania się od sczepień.
Obecnie prowadzona akcja szczepień przeciwko Covid-19 nasiliła agresję wśród antyszczepionkowców. Nieustaleni dotąd sprawcy podpalili w Zamościu budynek sanepidu i punkt szczepień, natomiast w Grodzisku Mazowieckim zaatakowano pracowników punktu szczepień.
Ci, którzy unikają szczepień swoich dzieci, muszą się liczyć z konsekwencjami. Grozi im grzywna i sanepid występuje o ukaranie szczególnie opornych. Np. opolski w 2019 roku sporządził 28 takich wniosków.
Pierwsze szczepionki, przeciwko gruźlicy i wirusowemu zapaleniu wątroby, podawane są noworodkom w pierwszej dobie życia, jeszcze w szpitalu. Następne, po upływie czwartego tygodnia życia, dzieci szczepi się przeciwko pneumokokom, błonicy, tężcowi, krztuścowi i WZW.
Badania naukowe wykazały, że jeśli zaszczepi się około 90 proc. dzieci, to ograniczy się rozprzestrzenianie się drobnoustrojów wywołujących choroby zakaźne. Na stronie ministerstwa zdrowia jest wpis, że za szczepienia obowiązkowe dzieci odpowiadają rodzice i lekarz rodzinny. Do tych obowiązkowych należą szczepienia przeciwko gruźlicy, pneumokokom, błonicy, krztuścowi, polio, odrze, śwince, różyczce, tężcowi i wirusowemu zapaleniu wątroby typu B.
Jolanta Jasińska-Mrukot