W tym wydaniu naszego miesięcznika rozmawiamy z Zenonem Poprawą, radnym gminy Pokój, który zawodowo od 30 lat prowadzi ponad 30-hektarowe gospodarstwo rybne. O działalności społecznej i pracy, która jest pasją.
Na stałe w gminie Pokój mieszkam od 1984 roku. W 1969 roku zamieszkałem we Wrocławiu, tam skończyłem szkołę zawodową, później poszedłem do wojska, a po wyjściu pracowałem w Państwowej Fabryce Wagonów, wtedy zacząłem uczęszczać do szkoły średniej, wieczorowej. Po ukończeniu szkoły nadal pracowałem, wtedy na wydziale montażowym wagonów. Jako, że rodzice byli już w podeszłym wieku i chcieli przekazać mi gospodarstwo, zdecydowałem się wrócić.
Co się działo po przejęciu gospodarstwa?
Gospodarstwo było małe więc dodatkowo podjąłem pracę w Spółdzielni Kółek Rolniczych, byłem kierownikiem działu, zarządzałem traktorzystami i mechanikami. W międzyczasie ukończyłem kurs sprzedawcy paliw, a po jego ukończeniu zacząłem pracować w CPN w Kędzierzynie-Koźlu.
Tam pracowałem do ‘94 roku, a po reorganizacji firmy uznałem, że czas coś zmienić. Jako, że od dziecka interesowałem się rybami ich życiem, hodowlą itp. postanowiłem pójść w tym kierunku. Podpatrywałem kolegów, zacząłem budowę własnych stawów hodowlanych, postanowiłem realizować swoją wizję. W międzyczasie założyłam firmę tzw. leśną, gdzie obsługiwałem dwa leśnictwa. Zarządzałem ludźmi, którzy zajmowali się wycinką, pozyskaniem drewna, nasadzeniami lasów, generalnie wszystkimi pracami związanymi z uprawą lasu. Dodatkowo świadczyłam usługi ziemne, kupiłem sprzęt i zajmowałem się m.in. budową stawów, czyszczeniem rzek. I tak zostałem rybakiem.
Czyli ryby to Pana pasja?
Tak, już będąc dzieckiem pasjonowałem się rybami, skąd się biorą, w jaki sposób się rodzą, jak rosną. To był taki mój konik. A skoro o konikach mowa, to je też kiedyś hodowałem. Miałem kilka sztuk, ale ze względu na obowiązki i brak czasu musiałam zrezygnować.
A jak zaczęła się Pana działalność społeczna?
Nigdy nie myślałem o tym żeby zostać samorządowcem, ale kiedyś rozmawiając z Panią Wójt otrzymałem propozycję objęcia funkcji radnego gminy. Na początku nie wiedziałem czy się zgodzić, mam świadomość jak wiele czasu pochłania moja praca, jednak po konsultacji z przyjaciółmi i rodziną postanowiłem podjąć się tego wyzwania. Staram się wspierać nasz samorząd gminny, pomagać jak tylko mogę, jeśli mi się to udaje to bardzo mnie to cieszy, a jeśli nie to staram się poprawić.
Kadencja niedługo dobiega końca, co dalej?
Wszystko zależy od stanu mojego zdrowia i sił, jeśli Pani Wójt będzie chciała żebym dalej był w radzie, a moja pomoc okaże się przydatna to myślę, że zgodzę się na następną kadencję. Czas pokaże. Wszystko jest do zorganizowania, jeśli się chce to można znaleźć czas. Mam dużą satysfakcję z bycia radnym, po pierwsze dlatego, że nie sądziłem iż mogę się nadać na takie stanowisko. A po drugie, dzięki temu żyję tym co dzieje się w naszej gminie i to staje się moją kolejną pasją.
Z małego gospodarstwa powstały stawy hodowlane
Obecnie mam 8 stawów hodowlanych o powierzchni 31 hektarów. Hoduję amury, szczupaki, tołpygi, ale głównie karpie. Staram się produkować od 25 ton wzwyż, ale wiadomo jak to bywa czasem się uda, a czasem nie. Pamiętajmy, że do tego wchodzi materiał zarybieniowy itp. ale staram się utrzymać tę normę i nie narzekam. Chociaż jest to ciężki kawałek chleba, to nie tylko moja praca to moja pasja.
Jak wygląda Pana dzień?
Wstaję rano, w domu trzymam kury, pieski, którymi trzeba się zająć. Później jadę karmić. Ryby karmię co dwa dni, więc jeśli akurat wypada dzień karmienia to przygotowane wcześniej zboże zawożę nad stawy. Tam mam pomocnika, który pomaga mi rozsypać ziarno do łodzi i wypływamy karmić. W linii prostej od mojego domu, na stawy mam około kilometra. W ciągu dnia jestem tam nawet kilka razy, czasem zauważę czaple czy kormorany, które dziesiątkują nam ryby, dlatego jadę je przysłowiowo „przegonić”. Gdy przychodzi listopad zaczyna się odławianie ryb i rusza sprzedaż.
A czas wolny? Hobby, podróże, muzyka?
Taki naprawdę czas wolny, kiedy mogę odpocząć czy gdzieś wyjechać mam w styczniu i lutym. Bo w marcu zaczynają się prace związane z przygotowaniem stawów, napuszczenie do nich wody itp. Z podróżami u mnie bywa różnie, najlepiej czuję się w domu i na stawach. Ja już się komuś uda mnie wyciągnąć to maksymalnie tydzień i chcę wracać. Zresztą nawet gdy jestem gdzieś indziej ciałem to myślami ciągle tu. Muzyka jak najbardziej, lubię słuchać, czasem nawet zatańczyć.
W lecie często odwiedzają mnie i moją partnerkę Ewę nasze dzieci z rodzinami, przyjaciele i znajomi. Na stawach zbudowałem specjalną bacówkę, gdzie lubimy spędzać czas rodzinnie, zrobić grilla, to jest mój odpoczynek. Grono najbliższych, stawy, ptaki, zachód słońca to sprawia, że się odprężam.
Zdradzi nam Pan swoją receptę na szczęście?
Po pierwsze musi być zdrowie, to jest najważniejsze. A co do recepty na szczęście to myślę, że przyjdzie sama, nie trzeba jej szukać. A najczęściej okazuje się, że mamy ją bardzo blisko siebie.
Dziękuję za rozmowę.