Przez ostatnie lata drzewa w Opolu wycinano bez opamiętania. Pod pretekstem inwestycji i rewitalizacji. Ogołocono z zieleni ulice, zabetonowano skwery. Wycinka osiągnęła taką skalę, że na hasło rewitalizacja mieszkańcy zaczęli reagować przerażeniem.
Rekompensatą za ogromne wycinki miały być nasadzenia zastępcze. Często jednak nie w tych lokalizacjach, które zieleni pozbawiono. Zaczęto obsadzać m.in. tereny zarządzane przez Miejski Zarząd Dróg w Opolu. Jesienią minionego roku MZD rozpoczął realizację projektu unijnego, którego celem jest rewitalizacja zieleni w pasach przydrożnych. Zazielenią się też ronda. W ramach projektu przewidziano zasadzenie blisko trzech tysięcy drzew i ponad 140 tysięcy krzewów i bylin. MZD ma na to czas do 30 czerwca.
W ramach realizacji projektu przybyło nieco zieleni w dzielnicy Groszowice. Ponownie obsadzono drzewami ulice Popiełuszki i Oświęcimską. Ponowne, bo wcześniej rosnące przy tych ulicach drzewa wycięto. Były suche i zagrażały bezpieczeństwu.
– Miasto prowadzi taką, a nie inną politykę związaną z nasadzeniami i te nasadzenia się ostatnio pojawiły przy głównych arteriach komunikacyjnych u nas w Groszowicach – mówi mieszkaniec tej dzielnicy, Marcin Gambiec. – Np. na ulicy Popiełuszki, gdzie wcześniej rosły jarzębiny, posadzono nowe drzewa, które teraz akurat zakwitły i ładnie wyglądają. Wycinki też miały miejsce na przestrzeni kilku ostatnich lat. Nie przeprowadzano nowych nasadzeń. Wykonano je dopiero niedawno.
Kwitnące aleje przy ulicach Popiełuszki i Oświęcimskiej cieszą oczy. Przynajmniej chwilowo, bo nie wiadomo, czy młode drzewka poradzą sobie z coraz dotkliwszą suszą.
– Bardzo dużo drzew, które w skali całego miasta są nasadzane, wskutek braku pielęgnacji nie przetrwa – zaznacza Marcin Gambiec. – Bardzo często jest tak, że radni, społecznicy, ekolodzy pilnują tego, żeby miasto dbało o te tereny, które są naprawdę suche. Kwestia pielęgnacji jest bardzo istotna. Żeby drzewo przeżyło przez ten okres, kiedy się przyjmuje, trzeba o nie dbać. Trochę to leży – dodaje.
– Pytanie, czy w ramach tych nasadzeń będą również prowadzone prace pielęgnacyjne – dodaje Gambiec. – Ja się tego nie dowiadywałem, ale jeśli mieszkańcy dzielnicy zobaczą, że drzewa nie będą przez długi czas podlewane, to będziemy interweniować.
Adam Leszczyński, rzecznik opolskiego MZD, zapewnia, że wszystkie drzewa zasadzone w ramach unijnego projektu będą miały zapewnioną pielęgnację. I to w dwóch formach.
– Każda sadzonka jest podlewana w miarę potrzeby – wyjaśnia rzecznik. – Jak często, to wynika z różnych czynników. Z tego, jaka jest gleba czy nasłonecznienie. Im będzie bardziej sucho, tym częściej będziemy podlewać. Pierwsze podlewanie już się zaczęło.
Druga forma walki z suszą to treegatory. To worki do kropelkowego nasączania wodą gleby wokół drzewa. Treegatorem oplata się pień, a woda przez tydzień stopniowo nawadnia roślinę.
Minusem jest to, że treegatory trzeba systematycznie napełniać, więc bardzo często bywają puste. I, że nie są na stałe przypisane do jednego drzewa tak, żeby sadzonka miała stały dostęp do wody. Wynika to z faktu, że jest ich w skali miasta zbyt mało.
– Treegatory są przenoszone. Jeśli drzewa są bardziej wyeksponowane na działanie promieni słonecznych, wtedy treegatory są tam bardziej potrzebne – przekonuje rzecznik. – W razie potrzeby będą też montowane w Groszowicach. Żadna dzielnica nie będzie pominięta przy pielęgnacji.
Adam Leszczyński twierdzi, że wszystkie nasadzenia są traktowane z jednakową dbałością. – Podlewanie to nie wszystko, trzeba jeszcze zapewnić wokół systemu korzeniowego ściółkę, która będzie ograniczała dostęp promieni słonecznych i będzie ochraniała przed parowaniem wody z ziemi – tłumaczy. – Nowe nasadzenia obsypane są specjalną mieszanką organiczną.
Co w wypadku, gdy drzewko jednak się nie przyjmie? – Drzewa objęte są gwarancją – podkreśla rzecznik MZD. – Jeśli drzewo zostało źle zasadzone, albo pielęgnacja była nienależyta i drzewo uschnie, w ramach gwarancji wykonawca jest zobowiązany żeby je wymienić.
Warto też pamiętać, żeby przyglądać się swojemu najbliższemu otoczeniu i reagować, kiedy okolica nie jest zadbana tak, jak powinna. A także pamiętać, że mieszkańcy mogą wziąć sprawy w swoje ręce i samodzielnie podlać drzewka, gdy tego potrzebują.
– Głos mieszkańców jest dla nas najważniejszy – zapewnia Adam Leszczyński. – Na każdy sygnał, że coś się dzieje nie tak jesteśmy otwarci i działamy. Reagujemy, kiedy mieszkańcy zwracają nam uwagę, że np. gdzieś nie ma wody albo, ich zdaniem, dawno nie widzieli ekipy, która by podlewała drzewo. Wtedy udzielamy odpowiedzi, że np. ten gatunek nie wymaga tak częstego podlewania. Ale najczęściej weryfikujemy to i nie jest problem, żeby na miejsce wysłać ekipę, by zajęła się problemem.
Korzystajmy z otwartości MZD i innych zarządców zieleni w mieście i zgłaszajmy nieprawidłowości w tym zakresie. Susza, do której przyczyniły się właśnie wycinki i wszechobecna betonoza, zapewni mieszkańcom wiele okazji do interwencji.