Po rocznej przerwie spowodowanej pandemią opolscy franciszkanie zapraszają w najbliższy weekend na moc atrakcji. Odbywający się od ponad dwóch dekad jarmark wypracował już swoją markę i cieszy się nie mniejszą popularność niż Jarmark Dominikański w Gdańsku. Jednak ten gdański nie ma w rzeczywistości nic wspólnego z zakonem Dominikanów, a opolski przygotowują zakonnicy, we współpracy z Miastem Opolem – nadając mu absolutny charakter św. Franciszka.

W części artystycznej swój udział będzie miał też Młodzieżowy Dom Kultury. Pierwsze spotkania dotyczące Jarmarku – urzędu miasta i franciszkanów – odbywają się już w styczniu.

– Platforma zamawiania powierzchni handlowych zamknęła swoje działanie, już wszystkie miejsca są zajęte – mówi o. Miron Górecki, gwardian klasztoru franciszkanów w Opolu. – Program artystyczny na sobotę też już ustalony. Będzie Mietek Szczęśniak ze swoim zespołem.

Pierwotnie miał być Andrzej Sikorowski z córką, z dawnego zespołu Pod Budą – na plakatach pojawiają się właśnie ci wokaliści – ale tutaj zaszła zmiana.

Ojciec Miron Górecki dodaje, że smalec franciszkański jest już przygotowany od ubiegłej środy. Recepturę tego niebiańskiego smalcu zna jedynie ojciec Robert Makulski, który w cudowny sposób połączył pasję do muzyki (o. prof. Makulski prowadzi Chór św. Franciszka) z umiejętnościami kulinarnymi.

Jak zawsze, w coś, co ma ogromną wartość, potrafi wedrzeć się diabelskie zło. Tak też się stało tym razem, że ten zły ogonem zamieszał, bo jak tłumaczyć podmiankę papierków do Krówek? A między innymi z Krówek słynie ten opolski Jarmark. Niejedna babcia nadkłada kilometrów, by wnukom sprezentować Krówki od św. Franciszka.

– Tak to jakoś w tym roku opornie idzie – mówi gwardian. – Zamówiliśmy pudełka i w drukarni papierki do owijania Krówek. Papierki zostały kurierem wysłane do manufaktury, w której zawsze zamawiamy cukierki. Tam okazało się, że wydrukowali kartoniki i papierki na jarmark franciszkański, ale w Wieluniu. A nie może być tak, że na naszym jarmarku będą rozprowadzane cegiełki na remont klasztoru w Wieluniu.

Bo krówki to „cegiełki”, dochód z ich sprzedaży zostanie przeznaczony na remont klasztoru w Opolu. Trzeba więc było drukować papierki jeszcze raz.

– To wszystko przedłuża się w czasie, więc będziemy po nocach siedzieć i krówki pakować – uśmiecha się ojciec Miron.

Oczywiście, na Jarmarku będzie też śląski kołacz.

– A oprócz bardzo dużo atrakcji, w tym szczególnie dla dzieci – zapowiada o. Miron. – Będzie wesołe miasteczko, w parku przy pl. Wolności, teatr na szczudłach, program artystyczny na scenie. Ta scena stanie na parkingu przy pl. Wolności, obok banku.

Nowością będzie turniej tenisa stołowego.

21. Jarmark Franciszkański.  Zakonnicy zapraszają na krówki, smalec i nie tylko– Idea towarzysząca Jarmarkowi to zbiórka pieniędzy na remont naszego kościoła – dodaje gwardian. – Teraz od grudnia do czerwca udało nam się przeprowadzić częściowy remont w kościele, teraz chcemy pozyskać pieniądze na jego kontynuację.

W minionych latach na Jarmarku Franciszkańskim pojawiała się grupa opolskich ekologów, co niewątpliwie akcentuje św. Franciszka w panteonie świętych jako tego, który jest najbliżej natury i spraw środowiska, tak istotnych obecnie.

Udostępnij:
Wspieraj wolne media

Skomentuj

O Autorze

Dziennikarstwo, moja miłość, tak było od zawsze. Próbowałam się ze dwa razy rozstać z tym zawodem, ale jakoś bezskutecznie. Przez wiele lat byłam dziennikarzem NTO. Mam na swoim koncie książkę „Historie z palca niewyssane” – zbiór moich reportaży (wydrukowanie ich zaproponował mi właściciel wydawnictwa Scriptorium). Zdobyłam dwie (ważne dla mnie) ogólnopolskie nagrody dziennikarskie – pierwsze miejsce za reportaż o ludziach z ulicy. Druga nagroda to też pierwsze miejsce (na 24 gazety Mediów Regionalnych) – za reportaż i cykl artykułów poświęconych jednemu tematowi. Moje teksty wielokrotnie przedrukowywała Angora, a opublikowałam setki artykułów, w tym wiele reportaży. Właśnie reportaż jest moją największą pasją. Moim mężem jest też dziennikarz (podobno nikt inny nie wytrzymałby z dziennikarką). Nasze dzieci (jak na razie) poszły własną drogą, a jeśli już piszą, to wyłącznie dla zabawy. Napisałam doktorat o ludziach od pokoleń żyjących w skrajnej biedzie, mam nadzieję, że niedługo się obronię.