17 marca 1945 r. oddziały Armii Czerwonej wkroczyły na teren Stalagu 344 Lamsdorf (Łambinowice), do jego części nazywanej radziecką (Russenlager). W barakach zastały zmarłych oraz chorych i konających jeńców radzieckich, których nie objęła piesza ewakuacja, przeprowadzona w końcu stycznia 1945 r. Do drugiej części stalagu nazywanej brytyjską (Britenlager), która znajdowała się 2,5 km na południowy wschód, żołnierze Armii Czerwonej dotarli dzień później – 18 marca.
Wydarzenia te zakończyły funkcjonowanie jednego z największych w Europie kompleksów obozów jenieckich Wehrmachtu.
Jeńcy byli w Lamsdorf przetrzymywani przez całą II wojnę światową. Pierwsi z nich – żołnierze Wojska Polskiego – trafili tu na początku września 1939 r. W toku kolejnych kampanii prowadzonych przez Wehrmacht do Lamsdorf przywożono jeńców brytyjskich, francuskich, belgijskich, jugosłowiańskich, greckich, radzieckich (najliczniejszej grupy i najgorzej przez Niemców traktowanej), amerykańskich, włoskich, a w 1944 r. powstańców
warszawskich i słowackich.
Łącznie przez Lamsdorf przeszło ponad 300 tys. jeńców wojennych, w tym: żołnierze polscy (ok. 72,5 tys., głównie uczestnicy wojny obronnej 1939 r. oraz 6 tys. powstańców warszawskich), brytyjscy (ok. 48 tys.), francuscy (ok. 17 tys.), ponad 700 belgijskich, ponad 300 greckich, ok. 3 tys. jugosłowiańskich, 15 tys. włoskich, 1,6 tys. słowackich, ok. 300 amerykańskich i ponad 200 rumuńskich. Najliczniejszą grupę stanowili żołnierze radzieccy (ok. 200 tys.), w tym m.in. Ukraińcy, Gruzini, Kazachowie czy Polacy.
Kompleks obozowy ewakuowano pod koniec stycznia 1945 r. W celu odciągnięcia jeńców od zbliżającego się frontu, zmuszono ich do marszu w głąb niemieckiego terytorium w trakcie mroźnej zimy. W obozie pozostało ok. kilka tysięcy niezdolnych do ewakuacji oraz mała grupa strażników.
Wyzwolenia przez Armię Czerwoną doczekało zaledwie część z nich. Szacuje się, że podczas pięciu lat funkcjonowania obozów jenieckich w Lamsdorf, zmarło w nich, a także w podległych oddziałach roboczych i podczas marszu ewakuacyjnego ok. 70 tys. ludzi, z czego ok. 40 tys. zostało pochowanych w masowych, bezimiennych mogiłach.
Podczas uroczystych obchodów przed łambinowickim pomnikiem złożono kwiaty i wieńce, zapalono znicze, oddając hołd ofiarom tragicznych wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat. W uroczystości brali udział przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, dyplomaci, młodzież. Wśród obecnych znaleźli się również przedstawiciele rodzin byłych jeńców, którzy przybyli, by uczcić pamięć swoich bliskich i podzielić się rodzinnymi historiami. Jedną z nich była Mira Pestalić – córka serbskiego jeńca Joco Radišicia, który trafił do Lamsdorf i Auschwitz. Opowiedziała o wspomnieniach wojennych, traumach i trudach, które jej tata przeżył, walcząc z głodem i ciężką pracą podczas pobytu w stalagu w Łambinowicach.
– Uciekając przed wojną na Bałkanach opuściłam Jugosławię i przeprowadziłam się do Opola, i zostałam tutaj do dnia dzisiejszego. A tutaj przebywał mój tata, jako jeden z jeńców. Jako dziecko słuchałam licznych opowieści ojca o jego przeżyciach z niewoli. Poszedł na wojnę jako silny, młody mężczyzna, a gdy trafił do obozu wspominał, że bardzo ciężko pracował. Miał o tyle szczęście, że miał siły by pracować, a wielu więźniów znajdowało się w gorszej sytuacji z powodu chorób, lub podeszłego wieku. Często wspominał o panującym głodzie – wspominała.
Uczestniczący w uroczystości wicemarszałek województwa opolskiego Zbigniew Kubalańca podkreślił, że takie uroczystości tylko zapobiegają zapominaniu historii, ale przede wszystkim służą teraźniejszości oraz łączą nas przy tworzeniu wspólnej przyszłości. Wyraził także wdzięczność Centralnemu Muzeum Jeńców Wojennych za jego nieoceniony wkład w pielęgnowanie pamięci o ofiarach.
– Dziękuję pani dyrektor i pracownikom muzeum za wieloletnie, pieczołowite starania o ochronę tego wyjątkowego miejsca pamięci i męczeństwa na opolskiej ziemi. Dzięki państwa wysiłkom coraz więcej wiemy o tym miejscu i ludziach z nim związanymi. Na przykład, że wśród powstańców warszawskich Stalagu 344 byli między innymi wybitni przedstawiciele kultury, jak Leon Schiller i Miron Białoszewski. Dziękuję za dzisiejszą piękną uroczystość. Zabierzmy z sobą jej przesłanie, żeby stale pamiętać, że wojna jest złem i każda zasługuje na potępienie. W dzisiejszym niepokojącym świecie pokój i bezpieczeństwo, zwłaszcza w obliczu wojny na Ukrainie, są najważniejsze. Wspólne dążenie do nich niech nas stale łączy, szczególnie podczas takich obchodów jak te dzisiejsze – podkreślił.
Obchody wyzwolenia Stalagu 344 Lamsdorf stanowiły również okazję do refleksji nad współczesnymi zagrożeniami. Wspomniała o tym między innymi opolanka Helena Kamerska – sanitariuszka z Powstania Warszawskiego.
– Jest to dla mnie bardzo ważne miejsce pamięci, ponieważ to tu leżą moi koledzy. Ja też mogłabym tu być, gdybym poszła wraz z powstańcami i trafiłabym do obozu. To były bardzo trudne czasy, ciężkie dla Polaków i nigdy w życiu nie życzę nikomu by doświadczył tego, co my przeszliśmy. Każdy z nas ma jakiś uraz po tym co przeszliśmy. Chciałabym, żeby Polska zawsze była wolna, a ludzie mogli żyć spokojnie – wyznała.
Fot. UMWO, UWWO