Victoria Chróścice sprawiła niemałą niespodziankę remisując u siebie 1:1 przeciwko Polonii Nysa. Wynik sobotniego spotkania dał obu zespołom pierwszy w sezonie punkt.
– mówi Andrzej Polak, trener Polonii Nysa.
Od początku wydarzenia na boisku rozgrywały się w ekspresowym tempie. W pierwszym kwadransie obie ekipy kilkukrotnie mogły wyjść na prowadzenie, ale brakowało im skuteczności.
W 17. minucie Victoria zaskoczyła i wyszła na prowadzenie. Dobrze podkręcony strzał z rzutu wolnego oddał Dastin Polok, a piłkę przed siebie odbił strzegący nyskiej bramki Kowalczyk. Skorzystał na tym Guilherme, który skutecznie dobił.
Radość chróściczan trwała zaledwie 12 minut. Polonia zdołała wyrównać, wykorzystując dziurę w obronie gospodarzy. Po dograniu z prawej strony piłkę do bramki głową posłał niepilnowany Byrski, któremu defensorzy z Chróścic pozostawili bardzo dużo miejsca.
Mecz rozpoczął się od nowa, a Victoria i Polonia „ramię w ramię” szły po kolejnego gola. Przed przerwą dla Chróścic trafić mogli Guilherme i Świętek. W doliczonym do pierwszej połowy czasie gry nysanie mieli okazję z rzutu rożnego, ale oni również byli nieskuteczni.
Pierwsze minuty drugiej części meczu również nie przyniosły bramek. Dwiema ważnymi interwencjami popisali się natomiast bramkarze. Podczas niewygodnego dośrodkowania między jego adresatów wszedł Walkowicz, który bez problemów „skleił” piłkę do rąk, a po drugiej stronie na przedpolu głową zagrożenie oddalił Kowalczyk.
Przyjemne dla oka sytuacje rozpoczęły się w 63. minucie, gdy bombę w kierunku bramki Victorii odpalił Ściański, a na róg głową wybił ją Damian Polok. Od 68. minucie nysanie musieli grać w dziesiątkę. Drugą żółtą kartkę zobaczył wtedy strzelec bramki na 1:1 – Dawid Byrski.
Osłabienie Polonii zaowocowało kilkoma atakami gości, ale tylko dwa z nich mogły pogrążyć Polonię. W 72. minucie między defensorów wdarł się Dastin Polok, który okazał się nieskuteczny, podobnie jak dobijający zza „szesnastki” Świętek.
W samej końcówce petardę w swoim stylu z 20 metrów zasadził Dastin Polok, a w międzyczasie równie spektakularnym strzałem popisał się Bobiński. Żaden z nich nie zdołał jednak zmienić wyniku.