Belgijska królowa muzyki eurodance była gwiazdą opolskiej części ogólnopolskiego cyklu koncertów Wakacyjna Trasa Dwójki. Z Kate Ryan w Opolu rozmawialiśmy o jej największych przebojach, biznesie muzycznym, życiu w trasie i o tym, komu wysyła SMS-a przed wejściem na scenę.
Podobno pierwszych lekcji śpiewu udzieliła Ci ciotka gdy byłaś nastolatką. Czy to od tego momentu na poważnie zainteresowałaś się muzyką?
Byłam wtedy dość młodą osobą, a w naszej rodzinie było wielu muzyków. Nie chodzi o rodziców, ale na przykład mamy siostry czy braci taty. Przykładem jest właśnie moja ciotka, która dodatkowo uczyła w szkole muzycznej. Zainteresowanie muzyką mamy chyba zapisane w genach (śmiech).
Ale Ty miałaś też przygodę z gitarą i fortepianem?
Jako trzyletnia dziewczynka chciałam uczyć się gry na fortepianie, tańczyć i śpiewać. Grę na gitarze i na fortepianie rozpoczęłam w wieku sześciu lat. W zasadzie przez cały czas dorastałam z muzyką.
Dziś znana jesteś jako gwiazda muzyki pop i eurodance. Na koncie masz wiele przebojów, pięć płyt, nagrodę World Music Awards w kategorii „najlepiej sprzedający się artysta z Beneluxu”, za sprzedaż ponad 3,5 mln płyt na całym świecie. Jakie masz najbliższe plany?
Kilka miesięcy temu wydałam nowy singiel „Gold” wspólnie z didżejem Samem Feldtem. Na koniec września ukaże się kolejny utwór „Wild Eyes”. To bardzo ładna piosenka w stylu „indie” z ciekawymi gitarami. Napisałam ją z tymi samymi ludźmi, z którymi pracowałam przy „Gold”.
Lada moment świętujesz jubileusz 20-lecia na scenie. Przez lata dałaś się poznać jako artystka bardzo aktywna. Lubisz ciągły kontakt z publicznością, często dajesz występy.
Koncertowanie to świetna sprawa. Jeśli masz kilka hitów, takich jak „Désenchantée”, „Voyage Voyage” czy „Ella Elle L’a”, ludzie ciągle pytają o kolejne występy. W tym przypadku musisz im dać jakość, której oczekują, czyli show na wysokim poziomie.
Faktycznie muszę dbać o głos i zdrowie szczególnie. Na szczęście pracuję z bardzo profesjonalnymi ludźmi. Myślę, że publiczność wciąż bardzo lubi moją muzykę, bo bez końca o nią pyta, mimo, że to hity wydane już jakiś czas temu, a moja kariera trwa 20 lat.
Trzeba przyznać, że jesteś szczęściarą!
I to bardzo wielką. Oczywiście potrzebny jest talent, dobry zespół ludzi wokół ciebie, ale i sprzyjające okoliczności.
Jak Twoim zdaniem zmienił się przemysł muzyczny przez te ostatnie lata? Teraz artystom jest trudniej czy łatwiej?
Oczywiście, że czasy są gorsze, niż wtedy gdy zaczynałam. Sporo pozmieniały social media, Internet. W tej branży dziś trzeba pracować znacznie ciężej by zarobić pieniądze. Trzeba dawać o wiele więcej koncertów. Całość też komplikują wszystkie te zasady Spotify. Wiele się zmieniło, nawet didżeje… Stale pojawiają się nowe gwiazdy, nowe gatunki i trendy.
Dawniej muzyką można było się delektować, wszystko toczyło się jakoś… wolniej?
Wydawało się piosenkę i potem dopiero za trzy lub pięć miesięcy, można było myśleć o kolejnej… Teraz musisz mieć coś nowego co miesiąca, wydawać jedno za drugim!
Ludzie przestali być cierpliwi, ciągle chcą nowych rzeczy. Sądzę, że ten wielki wybór muzyki nie do końca jest taki dobry. Z drugiej strony gdy masz kilka dużych przebojów jak ja i dajesz koncerty na wysokim poziomie, to tak naprawdę dostarczasz publiczności dokładnie to, co czego ona pragnie i to co chce zobaczyć.
Może poradzisz coś tym, którzy stawiają pierwsze kroki w branży, zaczynają przygodę z piosenką i sceną?
Trzeba podążać za sercem, pisać muzykę z serca. Nie można pozwolić na naciski z wytwórni czy managmentu. Muzyka ma być wolnością – zarówno jeśli chodzi o teksty, jak i to co chce się pokazać na scenie. Odradzam też słuchanie rad zbyt wielu osób. Lepiej słuchać uważniej siebie, otaczać się dobrą energią. To naprawdę bardzo ważne.
Jak odbierasz Polskę i Polaków przez te lata? Chętnie do nas wracasz.
Polska to mój drugi dom, dałam tu setki koncertów. Nikt tego nie zliczy (śmiech). Tak chętnie tu wracam, bo mam tu wielu fanów. Oni naprawdę znają piosenki, wciąż chcą mnie słuchać. To naprawdę bardzo miłe.
Na koncie masz kilka hitowych coverów, m.in. piosenkę „Voyage Voyage”, którą w oryginale wykonała francuska piosenkarka i projektantka mody Desireless w 1986 roku. Utwór przez lata śpiewało też wielu innych wykonawców, ale to Twoja wersja została najlepiej zapamiętana. Często też cover jakiegoś utworu przebija oryginał. Co myślisz o ich tworzeniu?
Nie ma nic złego w robieniu coverów. W moim przypadku one odniosły sukces. Oryginał „Voyage Voyage” jest niesamowity. Myślę, że nie zrobiłam czegoś lepiej, tylko po prostu dałam tym piosenkom coś od siebie, coś w stylu „Kate Ryan”, przez który ludzie mnie znają. I tak powstało coś innego – w jakimś sensie wyjątkowego.
Czy masz jakieś specjalne rytuały lub przygotowania, zanim wejdziesz na scenę?
Cenię sobie porządek w garderobie i lubię wzorową organizację przed koncertem. Nie potrzebuję żadnych, nawet drobnych, stresów przed wejściem na scenę.
Pół godziny przed show lubię też być sama. Zostać w swoim małym świecie. Potem już zostaje tylko rozgrzać głos i napisać SMS-a do mojego chłopaka, że go kocham i mogę iść (śmiech).
Twoje życie to wiele koncertów i podróży. Nie tylko śpiewasz, ale też sporo tańczysz. Do tego wszystkiego potrzebna jest forma. Jak o nią dbasz?
Nawet jak nie muszę tańczyć, staram się dbać o aktywność fizyczną. Wybieram zdrowsze jedzenie, unikam cukru i węglowodanów. Piję dużo wody i trenuję z koleżankami. Muszę to wszystko robić, by zachować dobre zdrowie.
Ale przyznaję, że sam performance to też niezły trening. W Opolu zaśpiewam dwa razy po dwie piosenki, ale normalnie to około 50-60 minut na scenie!
Dziękuję za rozmowę.
ZOBACZ TEŻ:
Fot. UM Opola