Ludzie dobrze wiedzą, że gdy państwo prowadzące wojnę zabiera kościelne dzwony, bo nie ma z czego robić amunicji, to znaczy, że ono przegrało już wojnę. Przez analogię można by powiedzieć, że gdyby międzynarodowa finansjera zaczęła ściągać haracz od szkolnych obiadów w Niemodlinie, to znaczyłoby, że upadek tej finansjery jest już przesądzony.
Kilka dni temu ogłoszono wyniki postępowania na dzierżawę pomieszczeń i wyposażenia oraz prowadzenia stołówki szkolnej w Szkole Podstawowej nr 1 w Niemodlinie. Było dwóch oferentów. Jeden lokalny, z Szydłowca Śląskiego (gmina Niemodlin), a drugi aż z Krakowa – firma Catermed S.A. Wygrał Catermed, który zaoferował, że będzie przygotowywać obiady po 5,72 zł brutto. Firma z Szydłowca proponowała cenę 5,98 zł brutto.
Na obiad, kosztujący 5,72 zł brutto ma się składać:
- zupa na wywarze mięsno-warzywnym (400 ml)
- drugie danie, zawierające: mięso lub rybę, ważące już po obróbce cieplnej minimum 100 gramów, jako dodatek ziemniaki, kaszę, makaron lub ryż (minimum 200 g), surówkę lub gotowane jarzyny (minimum 100 g)
- kompot lub sok owocowy (minimum 250 ml)
Dopuszcza się, by na drugie danie były np. naleśniki, placki lub pierogi (250-300 g), ale nie częściej niż dwa razy w tygodniu.
Trochę trudno wyobrazić sobie, że można opisany wyżej obiad zrobić za 5,72 zł, gdy z tych 5,72 zł trzeba opłacić dietetyka układającego jadłospisy, pracownika kupującego odpowiednie surowce, kucharki gotujące obiady, kogoś do zmywania naczyń, sprzątaczkę do stołówki i kuchni, transport i kierowcę do rozwożenia posiłków, bo ze 159 obiadów, które mają być gotowane w niemodlińskiej SP nr 1, tylko 48 przeznaczone jest dla tej placówki. Pozostałe pójdą do: SP nr 2 w Niemodlinie (32), SP w Rogach (16), SP i PG w Graczach (53), ZS im. Bolesława Chrobrego w Niemodlinie – (10). Dodatkowo z 5,72 zł trzeba wykroić pieniądze na czynsz za używanie szkolnej stołówki i kuchni, za energię etc., za wszelkie środki czystości itp.
Catermed S.A. to duża firma. Jej główna działalność to catering na rzecz szpitali (stąd nazwa). O posiłkach oferowanych przez Catermed można przeczytać wiele negatywnych opinii. Pacjenci w szpitalach często nie chcą ich jeść. Czego jednak można oczekiwać, przy tak niskich cenach?
Już sam fakt, że wielka spółka akcyjna z dalekiego Krakowa stara się o zlecenie na gotowanie szkolnych obiadów w maleńkim Niemodlinie, pokazuje, że coś tu jest nie tak. Bardzo nie tak. Ale przecież nigdy nie jest tak bardzo nie tak, żeby nie mogło być jeszcze bardziej nie tak.
Catermed był kiedyś samodzielną firmą. Nie był jeszcze wtedy spółką akcyjną (S.A.), ale spółką z ograniczoną odpowiedzialnością (Sp. z o. o.). W 2010 roku 55% jego udziałów przejął fundusz Krokus Private Equity Sp. z o. o. Tak o tym informuje on na swej stronie internetowej:
Czym są fundusze private equity? Fundusze te szukają obiecujących spółek, które dopiero startują w biznesie, ale nie mają dość pieniędzy na szybki rozwój. Fundusz private equity (PE) daje takim spółkom pieniądze na rozwój, obejmując w zamian większość ich udziałów. Zwykle w ciągu kilku lat spółka uzyskuje taką wielkość i kondycję, że fundusz PE może przez giełdę sprzedać swoje w niej udziały ze sporym zyskiem.
Bywa też inaczej. Spółka działająca od lat, popada w kłopoty finansowe, ale mogłaby wyjść na prostą po dofinansowaniu. Fundusz PE zasila ją więc kapitałem, ale w zamian obejmuje w niej większość udziałów. Gdy spółka odżyje, fundusz PE sprzedaje udziały w niej z godziwym zyskiem. Podejrzewam, że z Catermedem to jest raczej ten przypadek, bo w 2010 Catermed nie był żadnym nowicjuszem. Oczywiście nie podejrzewam, by Krokus najpierw pomógł Catermedowi popaść w kłopoty, by potem tanio objąć w nim udziały. Takie brzydkie podejrzenia wcale nie przychodzą mi do głowy.
Jeśli Krokus PE objął 55% udziałów w Catermedzie w 2010 roku, to znaczy, że obecnie powinna już nastąpić sprzedaż tych udziałów z godziwym zyskiem. Trzeba by więc pokazać potencjalnym kupcom, że Catermed S.A. to firma, której akcje dają tłustą dywidendę. Tylko wtedy jakaś światowa finansjera kupi te akcje.
Gdyby Catermed S.A. nie wydusił z niemodlińskich szkolnych obiadów godziwego zysku, to po co światowa finansjera miałaby kupować jego akcje? Gdyby zaś Catermed S.A. wydębił dla światowej finansjery ten zysk, to dla mnie byłby to sygnał, że światowa finansjera przegrała już swą wojnę.
Moim zdaniem przyzwoite państwo nie pozwala światowej finansjerze szukać zysków na zbyt niskim poziomie. Jakieś wiejskie czy osiedlowe sklepiki, jakieś jedno- czy nawet kilkuosobowe warsztaty, pracownie, zakłady usługowe etc., jakieś małe bary, restauracje, hoteliki, to wszystko musi być bez takich obciążeń. Zyski realizuje się z większych. Zysk ze szkolnej stołówki?! To już katastrofa!